poprzedni artykułnastępny artykuł

“Psychika jest najważniejsza” – wywiad z łuczniczką Magdaleną Śmiałkowską

Magdalena Śmiałkowska to utytułowana polska łuczniczka. Łodzianka tylko w tym roku zajęła szóste miejsce w Igrzyskach Europejskich i sięgnęła po czwarte mistrzostwo Polski. Zawodniczka Łódzkiego Społem opowiedziała o ostatnich zawodach, swoich pasjach, a także o tym, co należy jeszcze poprawić, by łucznictwo w Polsce miało się lepiej. Rozmawiał Kamil Kijanka.

Kamil Kijanka: Zacznę od gratulacji. Czy nie jest trudno o motywację, gdy zdobywa się kolejne mistrzostwo Polski?

Magdalena Śmiałkowska: To bardzo ciekawe pytanie. Traktuję to jako moją pracę i nie wyobrażam sobie dnia bez treningów czy zawodów. Zdobyłam czwarte mistrzostwo Polski seniorów, ale tych tytułów było o wiele więcej w niższych kategoriach wiekowych. Teraz już mogę rywalizować wyłącznie w seniorach. Każde zawody to jednak osobne wyzwanie i motywacja. Staram się żyć od zawodów do zawodów i skupiać na najbliższym celu. Robię wszystko co mogę, żeby pokazać, co potrafię. Czasem jest tak jak w tym sezonie, że wygrywam niemal wszystko, ale niekiedy zdarza się, że coś nie wychodzi.

Jak wspominasz ostatnie Igrzyska Europejskie, które odbyły się w naszym kraju?

Na pewno czułam się dość pewnie, bo znałam dość dobrze tory Płaszowianki. Jeszcze w czasach juniorskich miałam tam Olimpiadę Młodzieży. Nie wiem, czy miało to większe znaczenie, że zawody odbyły się w Polsce. Gdyby odbyło się to w innym kraju, rezultat pewnie byłby taki sam. Na każdym pojedynku przeszkadzał wiatr i deszcz. Jako zawodnicy jesteśmy tak zamknięci w trakcie pojedynku, że nie zwracamy większej uwagi na to, co dzieje się wokół. Chociaż… była jedna taka śmieszna sytuacja. Kiedy przyszła moja kolej, organizatorzy puścili piosenkę „O, Magdaleno” (Vox – Zabiorę Cię Magdaleno – przyp.red.). Oni ponoć wybierali różne utwory dla konkretnych zawodniczek. Bardzo się uśmiałam z tego powodu. Podczas pojedynku nie myśli się jednak zbyt wiele o takich rzeczach.

A o czym się myśli?

Ostatnio najwięcej myślę o oddychaniu. Byłam tak skupiona podczas ostatniej rywalizacji, że… zapomniałam o tym. Mój trener aż zaczął krzyczeć, żebym wreszcie wzięła oddech.

Szóste miejsce na Igrzyskach Europejskich to duży sukces. Zwłaszcza, że początek był dla Ciebie dość problematyczny…

To ogromny sukces. Zdecydowanie największy pod względem indywidualnym. Na początku było faktycznie 0-4, ale nie można tak tego postrzegać. Podczas pojedynków dzieją się naprawdę różne rzeczy. Jesteśmy też tak szkoleni. Podczas pojedynku wiele może się wydarzyć i dopóki trwa rywalizacja, staramy się jak najlepiej celować do samego końca. Interesuje nas konkretny strzał, a nie to co było przed chwilą.

Nie tylko więc umiejętności i doświadczenie, ale ogromne znaczenie ma tutaj psychika.

Jest ogromnie ważna, a może i najważniejsza. Zawodnik może świetnie strzelać, ale jeśli jest słaby psychicznie, to przegra w pierwszym pojedynku. Często się tak dzieje. Ktoś wyróżnia się na treningach, a potem podczas zawodów prezentuje się zupełnie inaczej. Bywa tak, że zdobywa życiówki w kwalifikacjach, by podczas pojedynków eliminacyjnych odpaść na samym początku.

Czyli w kadrze narodowej współpracujecie z psychologiem sportowym?

Niestety nie. Nie wygląda to tak jak powinno. Nie mamy psychologa w kadrze. Jeśli go potrzebujemy, musimy wszystko załatwiać sami. Nikogo to nie interesuje. Nie mamy też fizjoterapeuty, ani lekarza kadrowego. Wydaje mi się, że ważniejsze jest dla wielu osób zorganizowanie kolejnych, niewiele znaczących zawodów, zamiast myśleć długofalowo i przygotować najlepszych zawodników do najważniejszych imprez. Mam wrażenie, że sukcesy niewiele znaczą. Brakuje odpowiedniego wsparcia, nawet jeśli chodzi o sprzęt. Przykro mi to mówić, ale wiele pracy do wykonania jest na tym polu.  

Czy da się więc z tego wyżyć w Polsce?

Nie sądzę. No, chyba że ktoś regularnie wygrywa puchary świata. Wtedy tak. Ja nie jestem wyłącznie zawodniczką. Aktualnie jestem także trenerem, więc całe dnie spędzam w klubie. Mamy oczywiście stypendia sportowe i po brązowy medalu podczas Mistrzostw Europy w Antalyi (w kategorii miksta – przyp.red.) miałam ogromne wsparcie finansowe. Po tamtym sukcesie mogę śmiało powiedzieć, że mogłam z tego wyżyć. Nie zawsze się jednak zdobywa medale na największych imprezach, więc na pewno nie jest to zabezpieczenie trwałe. Ostatnio sporo o tym myślałam, że u nas liczą się wyłącznie sukcesy. Nie jest ważne, jak długą i trudną drogę przeszłam do tego sukcesu.

Antalya to chyba dość dobrze znane Ci miejsce, z którym masz więcej miłych wspomnień.

W Antalyi mamy w ciągu sezonu z pięć czy sześć zawodów. Strzelałam tam więc wiele razy. W 2020 roku zdobyłam tam także złoty medal podczas International Antalya Challange. Każda impreza się oczywiście trochę różni, ale miejsca te są jednak mi znane. Na zwiedzanie nie ma za bardzo czasu. Zawody trwają niemal cały dzień. Później, jeśli mamy jeszcze siłę, to idziemy się co najwyżej zrelaksować. W 2021 roku zdobyliśmy brąz i lepiej chyba być nie mogło. Pokonaliśmy wielu wyśmienitych zawodników, najlepszych w Europie. Byliśmy bardzo zadowoleni i drużynowo, to był chyba dla nas najlepszy sezon. W Turcji rozgrywane są puchary świata, Mistrzostwa Europy i inne zawody. Antalya ma wspaniały ośrodek i wszystkie imprezy są tam naprawdę dobrze zorganizowane.

Rozmawialiśmy o Igrzyskach Europejskich, pucharze świata i Mistrzostwach Europy. Dla sportowca chyba największym marzeniem jest jednak udział na Igrzyskach Olimpijskich. Do tej pory zdobyliśmy dwa medale w łucznictwie – srebro indywidualnie i brąz drużynowo. Czy Ty marzysz o udziale w tej imprezie?

Nie mam takich marzeń. Nie mówię, że nie ma na to szans, ale nie myślę o tym. Skupiam się wyłącznie na każdych kolejnych zawodach. Droga do Igrzysk jest niezwykle długa, a liczba miejsc ograniczona. Mamy bardzo trudny system kwalifikacji. To się skomplikowało jeszcze bardziej po ostatnich Igrzyskach. Liczba miejsc na igrzyskach jest ta sama, ale mniej jest miejsc do wygrania na turniejach kwalifikacyjnych. Więcej jest miejsc do zdobycia na mistrzostwach świata, ale tam jest też trudniej zająć wysokie pozycje.

Skąd się wzięło w ogóle u Ciebie łucznictwo?

Tata zaprowadził mnie na trening, gdy miałam czternaście lat. Podobno od razu wykazywałam jakiś talent. Tak mówił trener Janusz Elke, który dziś jest już na emeryturze, ale trenował nas do osiemdziesiątego roku życia. Cudowny człowiek. To on mnie wprowadził. Dziś jestem swoim własnym trenerem, a także trenuję innych – grupy zaawansowane. Mniej więcej po dwóch latach treningów i pierwszych ogólnopolskich sukcesach zaczęłam zdawać sobie sprawę, że powinnam zając się tym profesjonalnie. Nie była to jeszcze świadomość dojrzałej zawodniczki, ale prawie. Cieszyłam się z treningów, wygrywałam zawody. To pobudziło mnie to dalszej pracy. Myślę, że taka prawdziwa dojrzałość w tym sporcie przychodzi po około 10 latach.

Wiem jednak, że łucznictwo to nie jest Twoja jedyna pasja. Ukończyłaś architekturę na Politechnice Łódzkiej. Jak to połączyłaś?

Nie było łatwo. Miałam całe dni zapchane. Wstawałam wcześnie rano, by po nocach robić makiety na studia. Był to bardzo trudny czas. Wykładowcy  na szczęście byli bardzo wyrozumiali i cieszyli się moimi sukcesami. Politechnika bardzo mnie wspierała i to widać, że dba o swoich sportowców. Architektura i łucznictwo to nie są jednak moje jedyne pasje. Wraz z narzeczonym bardzo lubimy śpiewać, czasem na ulicy też się zdarza. Bardzo lubię także rośliny.

Masz także własną pracownię artystyczną. Skąd wziął się pomysł na to przedsięwzięcie?

Zaczęło się od malowania. Później w internecie zobaczyłam materiały o haftowaniu i niezwykle mi się to spodobało. Jest to bardzo odprężające. W końcu zrobiła się z tego niezła kolekcja, więc pomyślałam, że mogłabym zacząć to sprzedawać. Okazało się, że zainteresowanych na tego typu rzeczy jest całkiem sporo. W końcu było ich tyle, że nie mieściły mi się w domu. Znalazłam więc pomieszczenie, z którego zrobiłam swoją pracownię.

Skąd Ty bierzesz na to wszystko czas?

Niestety, coś kosztem czegoś. Nie mam praktycznie wolnego czasu. Niedawno cieszyłam się z pierwszego w tym roku wolnego weekendu. Po następnych zawodach przyjdzie czas roztrenowania, więc pomyślę o jakichś wakacjach.

Artykuły z tej samej kategorii

“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”

Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...

Nadzieja polskiego hokeja

Przeczytaj wywiad z zawodniczką kanadyjskiego zespołu Ontario Hockey Academy, nadzieją polskiego hokeja - Magdaleną Łąpieś! 🏒🇵🇱 Dowiedz się, jak...

„Czarne charaktery gra się trochę łatwiej”  Z Adamem Woronowiczem rozmawia Kamil Kijanka.

Artman z ,,Diagnozy'', Hepner ze ,,Skazanej'', pułkownik Wasilewskiego z ,,Czasu Honoru'' czy Darek Wasiak z The Office PL -...