poprzedni artykułnastępny artykuł

„Czarne charaktery gra się trochę łatwiej”  Z Adamem Woronowiczem rozmawia Kamil Kijanka.

Adam Woronowicz wielokrotnie udowodnił, że potrafi wcielać się w różne postaci. W lutym odwiedził Łódź, gdzie u boku Julii Wieniawy zagrał w Teatrze Muzycznym w spektaklu pt.”Gra”. Aktor opowiedział nam o kulisach serialu „The Office PL”, a także podzielił się wspomnieniami z planów filmowych. Rozmawiał Kamil Kijanka. 

Kamil Kijanka: Nawiązując do dzisiejszego spektaklu „Gra” chciałbym dowiedzieć się, czy woli Pan zadawać pytania czy też na nie odpowiadać?

Adam Woronowicz: Są takie momenty, że wolę chyba zadawać pytania. Grając różne role w swojej karierze dochodzę do wniosku, że czasem łatwiej jest przesłuchiwać niż być przesłuchiwanym…

Przesłuchiwać swoich kolegów w różnych sprawach lubi także Darek Wasiak. Czy spodziewał się Pan, że „The Office PL” zostanie tak dobrze przyjęty?

Kiedy dowiedziałem się od Doroty Kośmickiej, producent tego serialu, że coś takiego planuje, to delikatnie mówiąc, miałem pewne obawy. Było to trochę takie porywanie się z motyką na słońce. Wiele krajów próbowało i kończyło się często na jednym sezonie, bo BBC nie pozwoliło na więcej. Fajne jest to, że co jakiś czas przyjeżdża do nas ktoś z BBC i ogląda nasze odcinki. Czasami się dziwią, że my się z czegoś śmiejemy i…jest to dla nich niepokojące. Jak widać jednak – to działa. Jesteśmy jedynym krajem poza Stanami, któremu zezwolono na realizację tylu sezonów. U nas jednak było trochę inaczej. Nie chcieliśmy kopiować wszystkiego z wersji amerykańskiej. Przenieśliśmy z niej pewną ideę, czyli pracę w jakimś biurze, w której czymś się handluje. Następnie – wstawiamy tam nas. Nie kopiujemy scen, dialogów, tylko robimy to po swojemu. Darek Wasiak to też był taki trochę nasz twór. Jest także uniwersalny. Jak Polska długa i szeroka, tak wielu jest u nas Darków Wasiaków. Nie ma co się specjalnie naśmiewać. Tak po prostu jest. Jedną nogą został jeszcze poprzedniej epoce, a drugą znalazł się w tej drugiej rzeczywistości i chyba nie potrafi się w niej do końca odnaleźć. Jest niezwykle łatwowierny. Bardzo łatwo wmanewrować go w różne sytuacje. „The Office PL” to dla mnie wielka przygoda. Myślę, że dla Darka Wasiaka też. Mam nadzieję, że spotkamy się na planie przy okazji czwartego sezonu. Wszystko na to wskazuje.

Obejrzał Pan już amerykańską wersję? Słyszałem, że nie widział Pan tego kultowego serialu przed kręceniem zdjęć. 

Niestety nie. Muszę przyznać, że do tej pory oglądałem zupełnie inne seriale, a „The Office” jakoś nigdy mi nie wchodziło. Nie rozumiałem za bardzo fenomenu tej produkcji. Nie wiedziałem, o co taka wrzawa. Dopiero później, gdy zacząłem oglądać jakieś poszczególne fragmenty, poznałem niektóre postaci, pomyślałem, że jest to poważna sprawa. Poczułem też swego rodzaju wyzwanie. Zadziałało to też na mnie trochę jak płachta na byka… Coś w stylu – „ja nie potrafię? Ze mną się nie napijesz?” 

Wspomniał Pan, że Darek Wasiak faktycznie został mentalnie w poprzedniej epoce. Czasach, w których dzieje się akcja filmu „Zupa nic”. Jest to momentami niełatwa, a zarazem ciepła i nostalgiczna podróż do okresu, w którym ludzie często nie mieli za dużo, ale byli bardziej… życzliwi?

Na pewno byli sobie bliżsi. Może przez to, że zbyt dużo czasu poświęcamy na media społecznościowe. Dawniej miało się Grundiga i nagrywało audycje Marka Niedźwieckiego. To była dla wielu z nas jedyna możliwość obcowania z wielkim światem muzyki. Na pewno nie było łatwo. Z powodu niedoborów wody były domy, w których wszyscy po kolei kąpali się w wannie w jednej wodzie. Epoka ta nas wiele kosztowała i wpędziła w duże kompleksy. Kiedy jednak jeździliśmy z tym filmem na różne pokazy, wielu ludzi wspominało te czasy bardzo nostalgicznie. To było w końcu czas ich młodości, pewnej beztroski. Opowiadali o tym, że o wiele częściej spotykali się ze sobą niż obecnie. Ja sam pamiętam takie miejsce w moim rodzinnym Białymstoku, gdzie można było znaleźć kolegów, gdy akurat nie zastało się ich w domu. Dziś już nie ma tam jednak dzikich sadów. Postawili nowe bloki…

Byłem nieco zdziwiony, gdy tak doświadczony aktor jak Pan, wyznał, że czuł się nieco speszony na planie podczas kręcenia trzeciego sezonu serialu „Skazana”. Tak było?

To prawda. Kiedy zadzwoniono do mnie z tą propozycją, „Skazana” cieszyła się już dużą popularnością.  Nie jest to na pewno lekki serial, ale zyskał naprawdę wielu fanów. Pamiętam pierwszy dzień na planie. Wylądowałem na hali, gdzie ustawiona była tzw.”Peronka”, fantastycznie zrobiona przez scenografię. Stanęło naprzeciwko mnie pięćdziesiąt kobiet, a ja byłem sam. Byłem pod dużym wrażeniem. W życiu nie miałem mowy powitalnej tego typu. Hepner się wtedy witał i oznajmiał, że jest nowym dyrektorem penitencjarnym. Pracowałem z wyśmienitymi aktorkami i wspaniałymi koleżankami, takimi jak Ola Adamska, Agata Kulesza i wiele, wiele innych. Była to czysta przyjemność i czułem duży zaszczyt grając razem z nimi. Mimo mojego doświadczenia, faktycznie pierwszego dnia trochę jednak wymiękłem. Skończyły się już zdjęcia do czwartego sezonu i mogę powiedzieć tylko jedno – będzie się działo.

Wiele osób kojarzy Pana przede wszystkim z rolami lekkimi, komediowymi za sprawą takich produkcji „The Office PL”, czy „Teściowie”. Zdarzyło się Panu już jednak wcześniej zagrać mroczniejsze postaci. Tak jak np. w „Czasie Honoru”, gdy wcielił się Pan w pułkownika Wasilewskiego. Jak wspomina Pan tamtą rolę?

To była fantastyczna przygoda. Śmiałem się, że gdyby nie zabili pułkownika Wasilewskiego, to doczekalibyśmy się z nim jeszcze jednego lub dwóch sezonów „Czasu Honoru”. Taką popularnością cieszył się wówczas ten serial. Fajnie był on skomponowany. Z jednej strony służbista – członek nowej, brutalnej władzy. Z drugiej strony – człowiek z krwi i kości, który potrafił obdarzyć uczuciem kobietę. Człowiek momentami bezwzględny, ale z pękniętym sercem. Pamiętam takie spotkanie z jedną z nauczycielek, która przyszła do mnie ze swoją klasą i powiedziała, mając oczywiście przed oczami pułkownika Wasilewskiego: „Jak ja Pana nienawidzę, ale nie mogę się już doczekać kolejnego odcinka”. To była świetna, twórcza praca i żałuję, że ten Wasilewski nie mógł później wrócić. 

 Czy czarne charaktery gra się przyjemniej?

Ja na pewno powiem, że gra się trochę łatwiej. Inni się mnie mają bać lub podejrzewać o niecne zamiary. Umawiamy się wtedy, że muszę być w odpowiedni sposób straszny, że muszę zrobić groźne spojrzenia do kamery. Widzowie podejrzewają, że w końcu musi spotkać mnie zasłużona kara, ale do tego czasu trzeba wytworzyć odpowiednie napięcie. Rzeczywiście oś dramaturgiczna jest napięta właśnie w tym kierunku. Nie powiem, że jest to całkiem łatwe, ale jest w tym na pewno duża doza przyjemności. Czasami śmieję się, że w tym naszym zawodzie bawimy się często w policjantów i złodziei. Jest to trochę bardziej poważna, ale w gruncie rzeczy to cały czas zabawa. Na pewno granie takiego Darka Wasiaka to zupełnie coś innego niż Hepnera ze „Skazanej”, czy Artmana z „Diagnozy”. Chociaż dla wielu osób Darek także może wydawać się nieprzyjemny. Szczególnie dla Bożeny…

Na koniec chciałbym zapytać o to dlaczego został Pan jednak aktorem a nie stolarzem? Podobno niewiele zabrakło…

Z tym stolarzem to był pomysł babci. Ona wybrała moim siostrom i babciom ciotecznym konkretne zawody. Uważała, jak wiele osób z jej pokolenia, że nie ma to jak fach w ręku. A stolarz to był ktoś. W liceum miałem zajęcia ze śp. profesor Sytnik, która kochała teatr. Zabierała tam także nas. Motywowała nas także tym, że wstawiała piątki każdemu, kto przynajmniej trzy razy wybrał się do teatru. Mnie jakoś tam początkowo za bardzo nie ciągnęło, ale nagroda okazała się bardzo kusząca. Jednego dnia stanąłem więc pod teatrem i wziąłem trzy bilety. Były jednak z tego samego przedstawienia, więc jak możecie się domyślić, Pani Profesor szybko się zorientowała. Później jednak był wyjazd do Teatru Współczesnego do Warszawy na „Mistrza i Małgorzatę”. To właśnie wtedy poczułem to coś. Początki były jednak trudne. Często słyszałem odmowy. Nie dostałem się na przykład do Łódzkiej Szkoły Filmowej, a wiele lat później otrzymałem propozycję, by prowadzić tam zajęcia. Historia zatoczyła koło.

Artykuły z tej samej kategorii

“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”

Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...

Nadzieja polskiego hokeja

Przeczytaj wywiad z zawodniczką kanadyjskiego zespołu Ontario Hockey Academy, nadzieją polskiego hokeja - Magdaleną Łąpieś! 🏒🇵🇱 Dowiedz się, jak...

Kenia – kraj Wielkiej Piątki, rajskich plaż i Masajów

Jak wygląda życie w stolicy Kenii - Nairobi? Jakie zwyczaje i smaki kenijskiej kuchni są warte odkrycia? Dowiedz się...