poprzedni artykułnastępny artykuł

Ile nóg ma pantofelek?

Na lekcji biologii mogliśmy się dowiedzieć, że pantofelek jest pierwotniakiem, a jego cykl życiowy można uprościć do cytatu “żre i żyje”. 

Jeżeli tyle zapamiętaliśmy z lekcji biologii, to jest to dobry wynik, choć użyteczność tej wiedzy wynosi niemalże zero. Niech będzie to lampka alarmowa, że w naszej głowie jest masa bezużytecznych informacji, albo raczej informacji, z których nie potrafimy zrobić użytku.
Obecny system popycha do uczenia się na pamięć, powielania zasady zakuj, zalicz, zapomnij. Przechodzimy przez kolejne klasy nie tylko nie zyskując wiedzy, ale tracąc czas na nauczenie się tego, co byłoby przydatne. Lata szkolne można wykorzystać efektywniej, tym bardziej że umysł dziecka jest bardzo chłonny.

W pułapce kategorii

W szkole przyjęło się, że uczniów dzieli się na zdolnych i tych mniej zdolnych, ponadto, o zgrozo, niektóre dzieci nie raz usłyszały w szkole, że są głupie. Zamykanie uczniów w pojęcia “zdolny” i “niezdolny” to duże i krzywdzące uproszczenie, co ciekawe krzywdzące w przypadku obu grup. Krzywdzenie zdolnych polega na tym, że ci, bez większego wysiłku, odbywają okres edukacji zdobywając wysokie noty w postaci dobrych ocen. Nauczyciele są wniebowzięci, stawiają piątki, szóstki i dumnie umieszczają twarz dzieciaka na “tablicy najlepszych”. Mało pedagogów jest świadomych tego, że te piątki i szóstki to często mniej niż połowa możliwości małego potentata na nagrody Nobla, pozwalają mu dryfować na fali pochwał i zachwytów, klaszczą razem z rodzicami, a dzieciak zazwyczaj przestaje sięgać po wyzwania, bo jest trzymany w przekonaniu, że już jest super. Szkoła powinna być po to, żeby nauczyć i pomóc w rozwoju, a skoro nie jest w stanie uczyć na miarę potrzeb ucznia, to czyni mu szkodę, bo marnuje jego czas i potencjał.

Było o zdolnych, poświęcę więc chwilę tak zwanym mniej zdolnym. Dzieciaki, które nie są w stanie wstrzelić się w klucz odpowiedzi lub poprawnie policzyć zadania zwykło się spychać do grona przeciętnych i nie wartych szczególnej uwagi. Trudności w spełnieniu oczekiwań szkoły na szczęście zazwyczaj nie przekładają się na duże trudności w życiu dorosłym, bo jak się okazuje, to nie wiedza szkolna a specjalizacja w danej dziedzinie decyduje o sukcesie zawodowym. W książce Bogaty ojciec, biedny ojciec Robert T. Kiyosaki przytacza badania statystyczne, które jasno wskazują na to, że “uczniowie trójkowi” w dorosłym życiu częściej prowadzą przedsiębiorstwa i zatrudniają “uczniów piątkowych” niż odwrotnie. Inne zjawisko warte zaobserwowania to proces zdobywania umiejętności jaką jest samodyscyplina w osiąganiu celu. Uczniowi przeciętnemu ze względu na zdobywane stopnie trudniej jest dostać wysoką ocenę, więc z reguły zakłada, że musi się natrudzić, aby osiągnąć wyznaczony sobie cel. Przez pokonywanie trudności w zdobywaniu oceny wyrabia się samodyscyplina, a ta jest kluczowym składnikiem sukcesu w życiu zawodowym.

Orka na ugorze

Nierzadko jest tak, że mimo płynnego przebiegu lekcji uczeń otrzymuje zadanie domowe. Problem polega na tym, że nauczyciele nie biorą pod uwagę, że dzieciak ma podobne zadania z innych przedmiotów, a nadmiar zadań powoduje zmęczenie i spadek efektywności w przyswajaniu wiedzy i tym sposobem kopią pod sobą dołek, bo ich praca polega na nauczeniu, przy czym sami to utrudniają. Ośmiogodzinny dzień pracy to dość dużo dla człowieka dorosłego, tym bardziej małoletniego, mimo to oczekuje się od dzieci, aby te po powrocie ze szkoły sumiennie odrabiały lekcje. Jesteśmy przyzwyczajeni do eksploatowania się ponad zdrowie, a szkoła wtłacza to samo do głów młodzieży. Tego nie powinno się uczyć, do tego nie powinno się przyzwyczajać. Pracować należy nie ciężko, a mądrze – takiej nauki jest u nas brak. 

Sposób prowadzenia lekcji przez wielu nauczycieli pozostawia wiele do życzenia. Trochę mnie nie dziwi, że nauczyciele idą na łatwiznę. Jest to praca trudna, a dość słabo płatna. Z drugiej strony, łatwo zostać nauczycielem i niewiele się od niego wymaga w zakresie jakości lekcji. Świetną informacją jest fakt, że niektórzy starają się sami z siebie. Interesująca lekcja jest szansą na zaciekawienie ucznia jakimś przedmiotem, wzbudzenie w nim chęci pogłębiania wiedzy. Pomimo przeładowania materiałem z wielu przedmiotów i częstego narzekania na szkołę, młodzież chętnie uczy się przedmiotu, który jest przedstawiony w przystępny sposób i wiąże się z otrzymywaniem dobrych ocen.

Więcej niż ocena w dzienniku

W przeszłości nauka indywidualna była zarezerwowana dla najbogatszych, ale w dobie internetu jest ogólnodostępna w postaci e-learningu, często darmowego. Poprzez nauczanie zdalne można zrealizować podstawę programową, która nie jest aż tak obszerna jak mogłyby sugerować grubości podręczników. Miałem przyjemność tworzyć zadania dla szkoły podstawowej z zakresu fizyki, które pozwolą podstawę zrealizować i, przeciętny czas wykonania zadań przez ucznia to było około trzy miesiące spokojnej pracy przy uwzględnieniu pozostałych przedmiotów. Trzy miesiące! W zestawieniu z kilkoma latami nauki przedmiotu w szkole daje do myślenia. Nie całą wiedzę można przekazać przy pomocy zadań na platformie internetowej. Do szkoły uczniowie mogliby udawać się na zajęcia praktyczne.

Oceny są problematyczne, bo mimo, że są kategoryzujące to skutecznie zachęcają wielu do nauki. Czasami jest to pogoń za marchewką – motywacja pozytywna, czasami, niestety, ucieczka przed kijem – motywacja negatywna. Ocenianie powinno być tak realizowane, aby umożliwić rozeznanie w procesie rozwoju jednostki, a nie jej uszeregowanie w grupie względem ocen. W ten sposób osoby szybko uczące się byłyby popychane do zdobywania kolejnych kompetencji zamiast bezwysiłkowo spełniać oczekiwania i być ciągniętymi w dół przez “słabszą część klasy”, natomiast najbardziej oporni uczyliby się w swoim tempie, zamiast być wystawianym na pośmiewisko. Celem byłby postęp a nie równanie do uniwersalnych wymagań.


Ujrzeć człowieka

Kolejnym elementem, którego brakuje w szkołach jest zajęcie się psychiką dziecka. Kultura zachodniego świata jest przyczynkiem do licznych problemów wśród dzieci i młodzieży. Dzieciaki nie mają możliwości porozmawiania o swoich problemach, z rodzicami o nich rozmawiają rzadko lub wcale, z resztą rodzice zazwyczaj nie są przygotowani do takich rozmów, a szkolny psycholog (o ile jest) nie ma możliwości poświęcić jednostce tyle czasu, ile ta od niego potrzebuje. Coraz więcej osób chodzi na terapię i to napawa nadzieją, rodzi się nadzieja, że społeczeństwo będzie w przyszłości zdrowsze psychicznie, aczkolwiek w tym momencie jest to już proces leczenia globalnej choroby. Lepiej by było jej zapobiegać. Jak? Można zapobiegać poprzez wprowadzenie do edukacji zajęć z psychologiem, na którym dzieciaki dowiedzą się jak reklamy i popkultura manipulują człowiekiem, sprzedając mu pozorne szczęście. Innym pomysłem są zajęcia o rozpoznawaniu swoich emocji i radzeniu sobie z tymi trudnymi. Niech młodzi usłyszą, że wartościowanie się na podstawie opinii innych ludzi jest drogą na manowce. Inny przykład – uczenie się formułowania argumentów w dyskusji i ich obrona w poszanowaniu drugiej strony – umiejętność, której moglibyśmy się uczyć całym narodem, a której nie uczy prawie nikt, a na pewno nie w szkołach. 

A więc, ile nóg ma pantofelek? Pantofelek nie ma nóg, ma rzęski i nie jest to wam do niczego potrzebne.

Artykuły z tej samej kategorii

Czy szkoła rzeczywiście wychowuje?

Czy obecny system edukacji naprawdę spełnia swoje zadanie? 🤔Zobacz, jakie wyzwania stoją przed dzisiejszymi szkołami i dlaczego warto zadbać...

Jaka będzie przyszłość szkolnictwa

Jak będzie wyglądać przyszłość szkolnictwa? Jak poradzić sobie z nadmiernym stresem, przeładowaniem materiałem oraz brakiem indywidualnego podejścia w szkolnictwie...

Kanapka z salami i serem szwajcarskim

Czyli jak zrobić coś wielkiego. Znasz to uczucie, kiedy planujesz zrealizować duże zadanie? Poświęcasz wiele chwil rozmyślaniu nad tym i uświadamiasz sobie,...