poprzedni artykułnastępny artykuł

Leksykon kibiców nie tylko dla kibiców

Jeszcze kilka lat temu książki o sporcie nie miały w Polsce sensu. Nawet dzieło o narodowym bohaterze Adamie Małyszu zalegało na sklepowych półkach. Kibice i czytelnicy książek to były po prostu dwa, kompletnie odmienne zbiory. Ci pierwsi unikali druku, drudzy gardzili pierwszymi. Ale coś się zmieniło. Mimo nieustających kłopotów z kibolami kultura kibicowania w Polsce zdecydowanie się podwyższyła. Modne stało się jeżdżenie na co lepsze mecze co lepszych drużyn z zachodniej Europy – swego rodzaju turystyka piłkarska. A oglądanie meczów ligi angielskiej czy hiszpańskiej w płatnych telewizjach stało się podstawową weekendową rozrywką dobrze zarabiających facetów z klasy średniej. I nagle okazało się, że – tak jak w Wielkiej Brytanii – są w Polsce ludzie pragnący czytać książki o futbolu i jego bohaterach. Stąd wysyp biografii najsłynniejszych gwiazd oraz trenerskich gigantów. W tym piłkarsko-literackim boomie swoją rolę odegrało też oczywiście Euro 2012. Pośród licznych pozycji futbolowych „Kibice i okolice” Krzysztofa Prendeckiego wyróżniają się jednak swą specyfiką. Po pierwsze – to leksykon. Po drugie – opowiada nie o gladiatorach boiska, ale o tych, bez których ich występy nie miały najmniejszego sensu. Czyli o kibicach. Po trzecie – autor nie jest dziennikarzem, lecz socjologiem, który bada środowisko kibiców w sposób naukowy. I po czwarte wreszcie – mimo owych socjologicznych naleciałości książka Prendeckiego skrzy się poczuciem humoru. Co odróżnią ją od większości serioznych do bólu dzieł, wręcz patetycznych, poświęconych futbolowym bóstwom.

Nawet Osama bin Laden był fanatycznym (jakże by inaczej) kibicem Arsenalu Londyn i śledził poczynania ukochanej drużyny nawet w najdzikszych górach Afganistanu.

A czego właściwie można się z „Kibiców i okolic” dowiedzieć? Mnóstwa do niczego niepotrzebnych rzeczy, które jednak pozwolą zrozumieć, jak wielu ludzi na świecie ma kompletnego zajoba na punkcie piłki nożnej. Jak się okazuje nawet Osama bin Laden był fanatycznym (jakże by inaczej) kibicem Arsenalu Londyn i śledził poczynania ukochanej drużyny nawet w najdzikszych górach Afganistanu. Chyba jednak nawet on nie był zdolny do tak okrutnych czynów, jakie kibice River Plate są gotowi wyrządzić kibicom Boca Juniors (i na odwrót). Kwintesencją futbolowych potyczek z Buenos Aires jest przytoczona w książce Prendeckiego historia, jak to fan jednej z tych drużyn kazał sobie wytatuować wielki herb ubóstwianego klubu. A tatuażysta – kibic wrażej ekipy – wydziargał mu gigantycznego, z przeproszeniem, ch…a. O ileż milej jest w Rio de Janerio, w którym aktor ze sceny pytał widzów o wynik rozgrywanego właśnie meczu. A ci wiedzieli, bo na widowni ukradkiem słuchali radiowej transmisji. Prendecki w swej książce przekonuje, że kibicowanie to nie tylko wulgarność i agresja (pisze nawet o akcjach charytatywnych organizowanych przez różnych fanów). Ale cóż – złe rzeczy są niestety bardziej malownicze od dobrych. Dlatego szczególnie polecam krótki rozdzialik o przyśpiewkach stadionowych i przekleństwach. Takiego nagromadzenia brzydkich wyrazów nie znajdziecie nawet w filmach Quentina Tarantino. Ale że są poukładane w rymowane, a czasami nawet całkiem dowcipne hasełka, to nawet nie rażą tak bardzo. Ponieważ idą święta, to daruję sobie przykłady, ale co się pośmiałem, to moje. Konrad Ligenza, Krzysztof Prendecki „Kibice i okolice”, The Facto 2012

Artykuły z tej samej kategorii

“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”

Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...

Nadzieja polskiego hokeja

Przeczytaj wywiad z zawodniczką kanadyjskiego zespołu Ontario Hockey Academy, nadzieją polskiego hokeja - Magdaleną Łąpieś! 🏒🇵🇱 Dowiedz się, jak...

Piłkarska Retro Liga

Brak żółtych i czerwonych kartek, bramkarze bez rękawic i wymóg kozłowania przez nich piłki po dwóch krokach. To tylko...