Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
Żyjemy za szybko, za dużo pracujemy – a postęp techniczny zamiast zamiast nam życie ułatwiac często je przyspiesza do granic możliwości. Dziennikarze wiedza o tym najlepiej.
W powieści Thomasa Pynchona „Wada ukryta” jest taka scena, kiedy stary ćpun, a zarazem detektyw staje przed najnowszym komputerem IBM. Są to hipisowskie lata 60., więc sprzęt jest wielki, pełen różnokolorowych światełek, imponujący bogactwem wydawanych dźwięków i skomplikowaniem pulpitów do sterowania. Detektyw, mający po raz pierwszy kontakt z takim cudem, chwilę kontempluje urządzenie, by w końcu stwierdzić: „niech mi powie, gdzie mogę kupić towar”. Postęp techniczny niekoniecznie nam musi służyć i niekoniecznie potrafimy zrobić z niego należyty użytek.
Ciach, ciach może każdy
Przekonali się o tym, bliżej naszych czasów, rozliczni moi znajomi – dziennikarze. Wyszukiwarki i kompilacja informacji w cudownym internecie na chwilę zamieniła naszą pracę w iście rajską. Ależ przez chwilę to było opieprzando. Zamiast biegać po bibliotekach, ciach, ciach, dwa klawisze i już. Tyle, że okazało się, że to ciach, ciach, może teraz zrobić każdy, a z czasem powstały inteligentne automaty do robienia ciach, ciach, które już wkrótce mają zacząć pisać za nas artykuły. Efektem jest to, że dziennikarzy ubywa, a ci, którzy chcą pozostać na rynku, muszą zasuwać dwa razy więcej niż kiedyś to się robiło, bo by zdobyć coś oryginalnego, muszą najpierw przebijać się przez gigantyczne śmietniki już przetworzonych informacji. Sytuacja ta dobrze nie wpływa ani na jakość ich pracy, ani na ich zdrowie, ani na zarobki, bo w związku z kryzysem branży, by zarobić, trzeba pisać coraz więcej. W wyniku nieustannego tłuczenia w komputer, dwoje z moich znajomych uległo identycznemu schorzeniu, które, jak się okazuje, jest coraz bardziej powszechną chorobą cywilizacyjną. Uszkodzili sobie ścięgna nadgarstka. Kolega tak cierpiał z powodu tej choroby, a dokładniej – z tego powodu, że nie może dość szybko pisać, że przed czasem zerwał sobie gips z ręki. Jak widać, są gorsze schorzenia niż zapalenie ścięgien, i nie są to choroby fizyczne.
Odstaw telewizor
Na łamach tego numeru „Konceptu” piszemy o tym, co nam dziś grozi, a grozi niemało, ale też o tym, jak sobie z tym radzić. Sam z ciekawością to czytam, przy okazji dorzucając jeszcze jedną historyjkę: bardzo sędziwa ciotka kolegi udała się do lekarza i zwierzyła, że od około pół wieku, codziennie wypija po kolacji podwójny winiak. Czy nie powinna tego odstawić? W telewizji tyle mówią o tym, że alkohol szkodzi. – Szkodzi alkoholikom. A pani pomaga – odparł lekarz. I dodał: – Zamiast koniaku, niech pani lepiej ograniczy telewizję.
Wiktor Świetlik