W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
Studiując Młodą Polskę, można uczyć się Piękna. To okres bogaty w zasoby sił twórczych, pełny energii, werwy. Wystarczy przygotowanie w zakresie estetyki, nauki o sztuce, jej istocie, o kryteriach oceny dzieł sztuki, metodach twórczości, o roli sztuki w życiu społecznym.
Stanisław Przybyszewski pisał, że „sztuka jest odtworzeniem tego, co jest wieczne, niezależne od wszelkich zmian i przypadkowości, niezawisłe ani od czasu, ani od przestrzeni, a więc odtworzeniem istotności, tj. duszy, życia duszy we wszystkich jej przejawach, niezależnie od tego, czy są dobre, czy złe, brzydkie lub piękne”.
Gdyby literalnie rozumieć Przybyszewskiego, wypadałoby się z nim nie zgodzić. Dosłowne odczytanie tej idei prowadzi do „obnoszenia na tarczach wszelkich płytkich tryumfatorów, wszelkich epigonów, wulgaryzatorów” – zjawiska opisanego już sto lat temu przez Zenona Przesmyckiego. Dziś znamy to z wystaw niektórych popularnych nurtów sztuki współczesnej. Choć opis jest dawny, to problem pozostaje aktualny: „frazes, bezmyślność, atrofia estetyczna, anarchia pojęć, słaba lub żadna znajomość przeszłości, brak wszelkiego autorytetu, obce sztuce widoki i cele”.
Po pierwsze, żeby sztuka była wieczna, musi zachować łączność z Pięknem. Propozycja ich separacji, choć stale podnoszona, nie prowadzi do niczego. Tylko twórczość wyrażająca Piękno w całej jej wielości i różnorodności jest wiecznotrwała i warta wysiłku. Po drugie, sztuka niesie przesłanie dające do myślenia. Po trzecie, artysta, czy tego chce, czy nie, jest związany ze wspólnotą, z której wyrósł, i z momentem dziejowym, w którym tworzy.
Zgodzić się zatem trzeba z Konradem z Wyzwolenia Wyspiańskiego, że „sztuka ma zarody nieśmiertelności i jedna jedyna jest tradycją. Czyli więc, z myślenia chaotycznego ostoi się jedynie Sztuka, jako rzecz wieczysta”. A dzieło „musi mieć formę artystyczną… ha… tak… tak… — formę nieodwołalną, artystyczną, formę nieodwołalnego piękna, przed którym nie ostoi się nic, która jak młot walić będzie i przed którym wszystko polęże”.
Sztukę najpełniej tłumaczy kategoria symbolu. Jak pisał Przesmycki: „Sztuka wielka, sztuka istotna, sztuka nieśmiertelna była i jest zawsze symboliczną; ukrywa za zmysłowymi analogiami pierwiastki nieskończoności, odsłania bezgraniczne pozazmysłowe horyzonty”. Symbol zaś jest „analogią żywą, organiczną, wewnętrzną, jest odtworzeniem rzeczywistości, w której formy, postacie i zjawiska zmysłowe mają swój sens zwykły, powszedni dla ludzi zadawalających się powierzchnią, lecz dla szukających głębiej kryją w swym wnętrzu otchłanie nieskończoności; zewnętrzna, widoma część symbolu, musi być konkretnym obrazem ze świata zmysłom podległego, tak aby nawet dla tych, którzy żadnej głębi szukać w niej nie będą, miała zupełnie jasne, powszednie znaczenie; korzenie zaś winien on mieć w ciemności, tj. za tym obrazem konkretnym muszą otwierać się bezkresne widnokręgi ukrytej, nieskończonej, wiekuistej, niezmiennej i niepojętej istoty rzeczy”.
Jak tworzyć? Od czego zacząć? Czy istnieje metodologia pracy nad Pięknem? Przesmycki pisał o tym, jak oprawiać poetycko perspektywy nieskończoności: „specjalnymi dotknięciami pędzla poetyckiego markować te ostatnie, kazać się ich domyślać duchowi zdolnego do marzenia czytelnika i tu i ówdzie tylko fosforycznym błyskiem drogę ku głębinom ukrytym rozświetlać”.
Metodę twórczości artystycznej oddał w sposób wyjątkowy Wyspiański. W Wyzwoleniu pisał: „By zacząć sztukę, stworzyć dzieło, / potrzeba męki, trudu, pasji, / bólu, skarg, żalu, smętku, lęku, / grozy, litości”.
Adam Chmielowski w rozprawie z teorii estetyki pisał: „Niepodobna dowieść, dlaczego łańcuch gór daje widok wzniosły, ryk burzy na oceanie wzniosłą harmonię – dlaczego drzewo jest piękne, a inne brzydkie, bo piękna w naturze we właściwym znaczeniu nie ma, ono tylko w nas samych – my je odnajdujemy i nie tylko artyści z fachu”.
Uważał, że „tej [sztuki] nie trzeba się uczyć, trzeba tylko duszę swoją kształcić i podnosić”. Dostrzegał nierozerwalność dzieła, sztuki, utworu z jego autorem.
Piękno jest wynikiem odkrywania Prawdy i Dobra w sobie i w świecie. Ktoś, kto raz ich dotknął, już nigdy tego nie zapomni. Odnalazł już swą życiową misję. I wie, czego chce. Jak ujął to Jerzy Żuławski: „Nie dbam, nie dbam, dni kilka mniej czy więcej będzie, / chciałbym tylko mieć tyle chwil życia i siły, / by nić wysnuć do końca, co się w duszy przędzie, / wcielić w pieśni te myśli, co się tęskne śniły”. By dokonywać tego dzieła, potrzebna jest nadprzyrodzona moc. Siła, której szukał Wyspiański: „Zstąp Gołębica, Twórczy Duch, / byś myśli godne wzniecił w nas, / ku Tobie wznosim wzrok i słuch”.
fot. Stanisław Wyspiański, Planty o świcie, 1894