poprzedni artykułnastępny artykuł

​Przesiewając ziemię na Łączce, dotykamy świętości

Koncept: Od dekady 1 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Jeszcze kilkanaście lat temu pamięć o bohaterach niepodległościowego Podziemia Zbrojnego nie była powszechna. Jak zmieniło się ich postrzeganie na przestrzeni tych lat?

Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Zmieniło się bardzo wiele. Gdy przypomnimy sobie realia lat 90., to w tamtym czasie pamięć o Żołnierzach Wyklętych, o tym, co zrobili dla Polski, była zarezerwowana jedynie dla wąskiej grupy historyków oraz rodzin bohaterów. Dziś, trzydzieści lat po upadku systemu komunistycznego, dziesięć lat po ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, historia żołnierzy niepodległościowego podziemia trafiła już do powszechnej świadomości Polaków. Myślę, że każdy wie, dlaczego 1 marca obchodzimy ten dzień. I myślę, że każdy wie, co oznacza termin Żołnierze Wyklęci. Mamy dziś powód do dumy, że Żołnierze Wyklęci powrócili, i są dziś istotnym elementem naszej pamięci historycznej.

Żołnierze Niezłomni w okresie stalinowskim byli katowani i mordowani w więzieniach, potem chowani w bezimiennych grobach. Kierowany przez Pana zespół zajmuje się odnajdywaniem szczątków naszych bohaterów. Jaki był w ogóle początek tych prac?

To długa historia. Zaczęła się od pierwszych prac poszukiwawczych w 2003 roku na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. Wtedy pierwsza ofiara komunizmu została odnaleziona, zidentyfikowana genetycznie. Potem były inne prace realizowane przez Instytut Pamięci Narodowej na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Potem były ogromne prace na Cmentarzu Osobowickim, dzięki którym w latach 2011–2012 zidentyfikowano szczątki kilkuset naszych bohaterów. To, co udało się osiągnąć we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, było bezcennym doświadczeniem. Pozwalającym podjąć wyzwanie najważniejsze z ważnych.

Czyli?

Chodzi o trud działań poszukiwawczych, ekshumacyjnych, z czasem identyfikacyjnych na powązkowskiej Łączce. Udało się to uczynić. Potem przyszły badania w innych miejscach. Ale trzeba powiedzieć, że przez wiele lat, przez bardzo długi czas, jeszcze kilka lat temu, były to bardzo ograniczone badania realizowane przez kilkuosobowy zespół i rzeszę wolontariuszy. Państwo polskie tak naprawdę w sposób bardziej werbalny niż rzeczywisty realizowało swój obowiązek wobec Żołnierzy Wyklętych.

Teraz to się zmieniło?

Dziś ta sytuacja jest zupełnie inna. W ramach Instytutu Pamięci Narodowej działa powołane specjalnie Biuro Poszukiwań i Identyfikacji, liczące ponad 60 osób. W ciągu tylko 2019 roku prowadziło prace w Polsce i poza jej granicami. Powiedział Pan o pochowaniu w bezimiennych grobach ofiar systemu komunistycznego. Ja chciałbym podkreślić, że słowo „pochowanie” wyjątkowo nie pasuje. Nie przystaje do procederu, który był stosowany przez komunistów. Bo im przecież nie o pochówek tych ludzi chodziło. A za każdym razem o działanie mordercy, który chce ukryć dowody swoich zbrodni. Za każdym razem komuniści chcieli, by po naszych bohaterach nie pozostał żaden ślad.

Komuniści chcieli, by po Żołnierzach Wyklętych nie pozostał żaden ślad.

Czemu władze komunistyczne tak bardzo bały się Żołnierzy Niezłomnych, że próbowały też zabić pamięć o nich nawet po ich śmierci?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Komuniści doskonale zdawali sobie sprawę z faktu, że to oni są ciałem obcym. Że gdyby nie poparcie sowieckie, w Polsce nie mieliby żadnego znaczenia. Mordując autentycznych bohaterów mieli uzasadnioną obawę, że z chwilą gdyby lokalizacja grobów ofiar stała się powszechnie znana, te mogiły na pewno stałyby się miejscem kultu. W różny sposób Polacy oddawaliby pomordowanym honory. A ostatnią rzeczą, jakiej życzyliby sobie komuniści, byłby hołd składany ofiarom ich zbrodni.

Coraz to nowi bohaterowie są odnajdywani, wciąż jednak jest wiele do zrobienia. Nadal nie udało się odnaleźć i zidentyfikować szczątków chociażby generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila” czy rotmistrza Witolda Pileckiego?

I wielu, wielu innych. Możemy mówić, że dotychczas w całej Polsce odnaleźliśmy szczątki ponad tysiąca osób, głównie Żołnierzy Wyklętych. A liczbę tych, którzy zostali straceni, zginęli w wyniku różnych działań aparatu bezpieczeństwa, zmarli w komunistycznych obozach i więzieniach, szacować należy na nie mniej niż dwadzieścia tysięcy. Zestawienie tylko tych dwóch liczb pozwala określić, że w kwestii poszukiwań jesteśmy tak naprawdę dopiero na początku drogi. Drogi spełniania naszego obowiązku państwowego, ale też osobistego wobec naszych bohaterów. Na pewno oczekuje Pan, podobnie jak większość Polaków, że niebawem usłyszymy, kiedy odnalezione i zidentyfikowane zostaną szczątki rotmistrza Witolda Pileckiego, generała Fieldorfa „Nila”, ale także tak pięknych postaci naszego oporu zbrojnego przeciwko reżimowi komunistycznemu jak pułkownik Łukasz Ciepliński i inne osoby, które w IV Zarządzie WIN mu towarzyszyły. Robimy wszystko, by ten czas był możliwie nieodległy. Uważam, że to tylko kwestia czasu i odrzucam możliwość, że ich nie odnajdziemy i nie zidentyfikujemy. Wierzę, że ten czas nie jest odległy.

Dziś w dawnym więzieniu przy Rakowieckiej w Warszawie działa Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Można na własne oczy zobaczyć miejsca, w których przetrzymywano, katowano i mordowano polskich patriotów.

To historyczna decyzja ministerstwa sprawiedliwości sprzed kilku lat, skutkująca powołaniem Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Dzisiaj w miejscu, gdzie jeszcze niedawno funkcjonował areszt, nie ma już nikogo z osadzonych. A my możemy wejść i zobaczyć te przestrzenie, w których przetrzymywano poszczególnych bohaterów, wejść do cel, zejść schodami, którymi skazanych sprowadzano na miejsca egzekucji. Udać się pod ścianę straceń, gdzie dokonywano egzekucji w latach 50., ale też zejść do podziemi, gdzie również dokonywano egzekucji. Sądzę, że dla każdego Polaka powinno być to miejsce święte. Jeżeli jednak mówimy o Żołnierzach Wyklętych, trzeba znaleźć tę chwilę, by, będąc w Warszawie, pojechać na Rakowiecką, na Łączkę, bo są to miejsca szczególne. Od 28 lutego mamy w Warszawie nową placówkę, także wyjątkową, czyli Strzelecką 8.

Na warszawskiej Pradze, w dawnej siedzibie NKWD?

To pierwsza siedziba NKWD w Polsce, później funkcjonował tam Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. W tym budynku, który już dziś stanowi placówkę edukacyjną, w podziemiach można zobaczyć i odczytać setki napisów, które zostawili po sobie ludzie związani z polskim podziemiem niepodległościowym, Żołnierze Wyklęci. Ludzie, którzy nie mieli świadomości, może nawet stracili nadzieję, że te kazamaty kiedykolwiek opuszczą. Przypuszczali, że być może zostaną wywiezieni gdzieś na Wschód, na Syberię, być może zakatowani i po kryjomu pogrzebani. I te napisy na każdym, kto wejdzie do tej przestrzeni publicznej, robią szczególne wrażenie. A wśród tych napisów, wśród setek imion, nazwisk, dat, kalendarzy, które pozwalały im odmierzać ten czas uwięzienia, znajdujemy też odniesienia do Boga i Ojczyzny. A jednym z najbardziej wstrząsających jest wyryty na kilku cegłach napis: „Śmierć naszym wybawieniem”.

Pamięć o Żołnierzach Niezłomnych próbowano wymazać. W pobliżu Łączki chowano z honorami komunistycznych dygnitarzy i zbrodniarzy…

Wokół Łączki są kwatery zasłużonych dla władzy komunistycznej. Ludzi, których nazwiska są powszechnie znane i kojarzą się z terrorem okresu stalinizmu. Mówimy tu o grobie słynnej Julii Brystygierowej, szefowej Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Mówimy o grobach sędziów, którzy wydawali wyrok śmierci na generała Fieldorfa, czy grobach szefów departamentu więziennictwa, którym podlegały wszystkie więzienia i obozy w Polsce w tamtym okresie. Łączka była do niedawna terenem, gdzie znajdowało się około 300 grobów ludzi związanych z władzą komunistyczną. Nie powiem, żeby leżeli tam wyłącznie oprawcy. Ale co szczególnie bulwersujące, leżą tam ludzie związani bezpośrednio z Urzędem Bezpieczeństwa, którzy stosowali brutalne metody śledcze. Także prokuratorzy czy sędziowie wydający wyroki śmierci, w tym najbardziej znany sędzia Roman Kryże, posiadający w „dorobku” prawniczym ponad 70S orzeczonych i wykonanych wyroków śmierci. Nie był to przypadek, że tego człowieka pochowano potem z asystą wojskową, honorami, orkiestrą wojskową i w miejscu, w którym grzebano jego ofiary.

Czy to, że akurat w tym miejscu zdecydowano się chować zasłużonych dla władzy ludowej komunistów, w tym zbrodniarzy, było planowanym działaniem?

Fakt, że w roku 1982 podjęto decyzję o tym, że Łączka, czyli pole bezimiennych pochówków z lat 40. i 50., ma stać się terenem zasłużonych dla władzy ludowej, nie był przypadkowy. Była to ostatnia odsłona świadomego, realizowanego od lat 40. procesu zacierania pamięci o tym miejscu. Ślad po tym miejscu miał zaginąć. Na szczęście stało się inaczej. Kilka lat temu ekshumowaliśmy szczątki wszystkich zasłużonych dla władzy ludowej. Wydobyliśmy szczątki wszystkich naszych bohaterów, w tym Żołnierzy Wyklętych pochowanych na Łączce. W tej chwili dzień po dniu pracujemy nad tym, by przywrócić im imiona i nazwiska.

Jakie przesłanie zostawili Żołnierze Wyklęci dla młodego pokolenia?

Żołnierze Wyklęci przez dziesięć powojennych lat prowadzili walkę w warunkach skrajnych. Podjęli ją bez przekonania, że wygrają. W imię zasad, wierności przysiędze. To przykład bohaterów, którzy poświęcili swe życie w walce dla Polski. Bez kalkulacji. W imię wartości, które wpoiła im II Rzeczpospolita. I oni tym symbolem wierności zasadom byli, są i pozostaną. Dla wszystkich Polaków, nie tylko dla młodego pokolenia, które uznało ich za swoich bohaterów.

Czy jest możliwość wolontariatu przy pracach Państwa zespołu?

Wszyscy, którzy chcieliby być wolontariuszami przy pracach Instytutu Pamięci Narodowej, mogą wejść na stronę IPN, na zakładkę Biura Poszukiwań i Identyfikacji, tam znajdą wiadomości na temat wolontariatu, co trzeba uczynić, żeby w tych pracach móc wziąć udział. Tylko na jednym etapie prac na Łączce, realizowanym w 2017 roku, przez trzy miesiące działań pracowało z nami ponad 250 wolontariuszy z całego kraju, ale także zza granicy. Polaków w różnym wieku od kilkunastu, do ponad siedemdziesięciu lat. Oddali w ten sposób swój hołd Żołnierzom Wyklętym. I mieli poczucie, że przesiewając tę świętą ziemię na Łączce, dotykają świętości.

Wszyscy, którzy chcieliby być wolontariuszami przy pracach Instytutu Pamięci Narodowej, mogą wejść na stronę IPN, na zakładkę Biura Poszukiwań i Identyfikacji, tam znajdą wiadomości na temat wolontariatu. Tylko na jednym etapie prac na Łączce, realizowanym w 2017 roku, przez trzy miesiące działań pracowało z nami ponad 250 ochotników.

Rozmawiał: Przemysław Harczuk

Artykuły z tej samej kategorii

“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”

Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...

Nadzieja polskiego hokeja

Przeczytaj wywiad z zawodniczką kanadyjskiego zespołu Ontario Hockey Academy, nadzieją polskiego hokeja - Magdaleną Łąpieś! 🏒🇵🇱 Dowiedz się, jak...

„Czarne charaktery gra się trochę łatwiej”  Z Adamem Woronowiczem rozmawia Kamil Kijanka.

Artman z ,,Diagnozy'', Hepner ze ,,Skazanej'', pułkownik Wasilewskiego z ,,Czasu Honoru'' czy Darek Wasiak z The Office PL -...