poprzedni artykułnastępny artykuł

Wiktor Świetlik: Kryzys wieku biernego

Chcesz wygnać ludzi na ulicę, żeby rzucali koktajlami Mołotowa i palili opony? Masz syndrom wieku średniego? – żachnęło się koleżeństwo podczas spotkania redakcyjnego tego numeru „Konceptu”, kiedy zaproponowałem, byśmy postawili młodym Polakom za wzór ich ukraińskich kolegów. Nie, to nie syndrom wieku średniego. Nie chcemy nikogo przekonywać do tego, by czymkolwiek rzucał na ulicy. Sytuacja w Warszawie różni się od tej w Kijowie i nawet demonstracje, choć często potrzebne (czy pamiętacie sprawę ACTA?) nie muszą przybierać, i szczęśliwie nie przybierają, takich form. Nie patrzę na Majdan bezrefleksyjnie. W 2004 roku z bliska obserwowałem „triumf” pomarańczowej rewolucji w Kijowie. Ci, którzy ze mną byli wówczas w Kijowie, mogą zaświadczyć, że powszechny entuzjazm nie udzielał mi się. Wyreżyserowana „spontaniczność” i „przyjaźń” między Julią Tymoszenko i Wiktorem Juszczenką już wtedy znamionowała przyszły konflikt, pomijając, że nie są to krystalicznie czyste postaci. Pomarańczowa rewolucja budziła obawę przyszłego rozczarowania. Dzisiejsze wydarzenia też budzą obawy. Antypolskiego nacjonalizmu, rozpadu Ukrainy, dalszego rozlewu krwi. Ale nie zmienia to faktu, że od ludzi na Majdanie naprawdę sporo możemy się nauczyć. Wspólnota stawia wymagania Przede wszystkim tego, że istnieje inna droga niż marazm lub emigracja. Że czasami trzeba się wyzbyć własnego egoizmu, że istnieje coś takiego jak wspólnota i udział w tej wspólnocie stawia przed nami wymagania. Także tego, że nikt się nie zatroszczy o nasz interes, jeśli nie zatroszczymy się o niego sami. W stosunku do tego co było 9 lat temu, na Majdanie widać większą chęć sterowania przez ludzi protestem. Nie ufają Janukowyczowi, ale i z dystansem traktują swoich opozycyjnych przywódców. Poddają ich krytyce, biorą na spytki, to przypomina nieco robotników strajkujących w 1980 roku, którzy nie szli ślepo jak barany za swoimi przywódcami, a toczyli debaty na temat taktyki i strategii. Tak rodzą się obywatele, prawdziwi i świadomi, których i w dzisiejszej Polsce brakuje. Wystarczy przytoczyć dwa niedawne badania. Pierwsze, wedle którego większość Polaków nie interesuje się i nie rozumie spraw publicznych i drugie, według którego aż 82 proc. deklaruje, że w żadnych okolicznościach nie byłoby gotowe zaryzykować życia dla swojego kraju, a więc też swoich bliskich i przyjaciół. Szczególnie ta ostatnia badana grupa powinna na chwilę, oglądając powtórki skoków Stocha, zastanowić się skąd szachownica, którą skoczek ma na kasku, a także nad Majdanem. Wiktor Świetlik – redaktor naczelny Konceptu

Artykuły z tej samej kategorii

W pułapce dwójmyślenia

Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...

Ile oni zarabiają!

Instagramerki, patocelebryci, influencerzy - ile oni zarabiają? 💸 Czy to wszystko jest oburzające i niemoralne, czy może istnieje coś...

W labiryncie informacji

Kulisy dzisiejszych mediów, gdzie fakty miesza się z fikcją, a prawdziwość informacji staje pod znakiem zapytania. Czy zawsze to,...