Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
– Wróciłam wczoraj z krainy lasów, łąk, cerkwi, dworów i rzek. – To byłaś na Kresach? Na Ukrainie czy na Litwie? – Nie, kawałek za Białymstokiem! Podlasie daje wiele możliwości aktywnego wypoczynku, można przemierzać je tratwą – co w ostatnim czasie staje się bardzo modne, kajakiem, rowerem czy zimą na nartach biegowych. Białe czaple, żurawie i znaki „Uwaga rysie” są tu na porządku dziennym. Jak również ukryci w chaszczach z metrowymi lufami miłośnicy ptaków z Niemiec i Holandii. To także kraina nieprzeorana tak bardzo wojną i migracjami po 1945 roku jak reszta Polski. Pierwsze spojrzenie na krajobraz Podlasia daje poczucie wolności. Może to dzięki niesamowitej przestrzeni, którą tworzą rozlewiska rzek, bagna, zielone łąki, przez które co i raz prześwitują jaskrawobłękitne cerkwie i samotne w polu wiatraki. Co zachwyca – za każdym razem – to zadbane, zielone podwórka, których właściciele starają się, aby drewniane domy, stodoły , szopy, wozownie, płoty… zachowały charakter z początku minionego wieku. To na Podlasiu od 2005 roku organizowany jest konkurs dla właścicieli drewnianych budynków, którzy starają się je ratować i sensownie wykorzystywać – Konkurs na Najlepiej Zachowany Zabytek Wiejskiego Budownictwa Drewnianego. Wielu zwycięzców można zobaczyć w Krainie Otwartych Okiennic, którą tworzą trzy wsie Trześcianka, Soce i Puchły (niedaleko Białegostoku) ze swoimi rzeźbionymi w drewnie perełkami. Ale klimat tego miejsca tworzą przede wszystkim ludzie – nieufni na początku, przy bliższym poznaniu spokojni i bardzo gościnni. Dzięki ich staraniom Podlasie zachowało atmosferę dawnych lat. Mieszkają tam od dziada pradziada lub teraz wracają w rodzinne strony, zakładają prywatne muzea i kolekcjonują lokalne opowieści. Jedną z wielu takich postaci jest Włodzimierz Naumiuk – rzeźbiarz ludowy, którego pracownię i kolekcję rzeźb można zobaczyć w Kaniukach. Niejednemu udało się go namówić na rozmowę przed pracownią – chatą z 1906 roku z widokiem na Narew. Swoje obrazy, zamiast na ścianach galerii, umieścił we wsi Łapicze Leon Tarasewicz – znany i ceniony na całym świecie malarz. O fascynatach Podlasiem, którzy chcą przekazać swoją pasję, można napisać oddzielny artykuł. Ja chcę wspomnieć o Adamie Rudawskim, który organizuje rejsy gondolą po Narwi połączone z niesamowitymi opowieściami o Tykocinie i o Dżemilu Gembickim, opiekunie największego zabytku polskich Tatarów: drewnianego meczetu w Kruszynianach i położonego obok starego mizaru. I jeszcze tylko o szeptuchach, które od wieków zamieszkują tereny Podlasia. Starsze kobiety, które modląc się w cerkwi, wypraszają łaski u Boga. Najbardziej znaną szeptuchą na Podlasiu jest „Babka z Orli” – ze wsi położonej 11 km od Bielska Podlaskiego, jadąc w stronę Kleszczeli. Z daleka można dostrzec sznur stojących samochodów. Przed drzwiami do małego domku tłumy. Każdy w ciszy oczekuje na swoją kolej, po czym wychodzi pozostawiając za sobą problemy, z którymi przyjechał. Obok siebie trwają tu świątynie katolickie, prawosławne, żydowskie, muzułmańskie. Rzadko spotykane molenny, meczety, kirkuty, dwory wielkich rodów szlacheckich, czy wsie z zachowanym XVI-wiecznym układem przestrzeni… Nie wolno zapomnieć także o jednym z najistotniejszych aspektów podróżowania – cenach. To duży przeskok dla kogoś, kto na co dzień żyje w mieście. Specjały kulinarne – zupa solianka, pierogi, wędliny, kołduny, czy kartacze – są w cenie fastfoodu. Poznawanie Wschodu powinno zacząć się od Podlasia! Katarzyna i Mikołaj Różyccy