poprzedni artykułnastępny artykuł

W mundurach Wehrmachtu

Miał trzydzieści lat, pięć miesięcy i 11 dni. Wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, nos i żebra. Zerwane paznokcie. – My nigdy nie poddamy się! – krzyknął, przekazując przez współwięźniów swe ostatnie posłanie.

Według dokumentów, wyrok wykonano przez rozstrzelanie [o godz. 19.00 – TP]. Mokotowska legenda głosi jednak, że ubeccy kaci zapakowali majora „Zaporę” do worka, worek powiesili pod sufitem i strzelali, sycąc swą nienawiść widokiem płynącej spod sufitu niepokornej krwi. Potem, w pięciominutowych odstępach, mordowali jego żołnierzy: „Rysia”, „Żbika”, „Mundka”, „Białego”, „Junaka” i „Zawadę”. Był 7 marca 1949 r. „Pluton egzekucyjny” stanowił ten sam st. sierż. Piotr Śmietański, kat więzienia na Rakowieckiej. „Zaporczycy” mieli za sobą rok brutalnego śledztwa. 3 listopada 1948 r. byli sądzeni przed stalinowskim krzywoprzysiężnym trybunałem śmierci – Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. „Zapora” to mjr Hieronim Dekutowski, w czasie niemieckiej okupacji cichociemny, bronił ludność Zamojszczyzny przed represjami, a jako szef Kedywu AK w Inspektoracie Lublin-Puławy przeprowadził 83 akcje bojowe i dywersyjne. Po wojnie narzeczonej powiedział: „Idę do lasu, nie wiem, czy przeżyję, nie możemy być razem”. Został jednym z najsłynniejszych bohaterów antysowieckiej partyzantki. Najbardziej znanym i poszukiwanym przez szwadrony NKWD i UB żołnierzem Lubelszczyzny. Aresztowany, wskutek zdrady, podczas próby przedostania się na Zachód.

Ognisko zamętu i pożogi

Obok, na ławie oskarżonych, oprawcy posadzili sześciu podkomendnych „Zapory”: kpt. Stanisława Łukasika, „Rysia”, por. Jerzego Miatkowskiego, „Zawadę”, por. Romana Grońskiego, „Żbika”, por. Edmunda Tudruja, „Mundka”, por. Tadeusza Pelaka, „Junaka”, por. Arkadiusza Wasilewskiego, „Białego”, oraz ich politycznego przełożonego Władysława Siłę-Nowickiego, lubelskiego inspektora WiN.

To właśnie Nowicki wspominał, że na rozprawę ubrano ich w mundury Wehrmachtu:

„Ten mundur hańbił katów, nie ofiary. I nieskończenie ważniejszym od naszego ubrania było to, co przed sądem krzywoprzysiężnym mówiliśmy podczas procesu”.

Bo w sądzie żaden z oskarżonych nie przyznał się do haniebnych zarzutów zdrady Polski, nie pokajał się. „Zapora” wziął na siebie całą odpowiedzialność. Pytany, dlaczego zamiast ujawnić się, pozostał ze swoimi żołnierzami, odpowiedział krótko: „Byłem związany ze swoimi ludźmi trudem i walką, byłem ich dowódcą”.

15 listopada 1948 r. ów „sąd” skazał siedmiu „Zaporczyków” na kilkakrotne kary śmierci. Mordowi sądowemu przewodniczył Józef Badecki. W uzasadnieniu wyroku napisał m.in. (pisownia oryginalna): „Bezwzględność i okrucieństwo oskarżonych zostało wyzyskane przez ich wyższe kierownictwo do tworzenia na terenie woj. lubelskiego w okresie od lipca 1944 r. aż do mniej więcej połowy roku 1947 ognisko zamętu i pożogi, które dużym wysiłkiem władz i społeczeństwa musiało być unicestwione”.

Nowicki wspominał dalej: „Sędzia Badecki, zimny morderca, był cały czas bardzo grzeczny. Od początku zresztą wszyscy byliśmy dla niego morituri…”. Badecki to przedwojenny prawnik (absolwent Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie). Po wojnie orzekł kilkadziesiąt wyroków śmierci na polskich patriotów. Szkolił również prawników. W 1982 r. w „Życiu Warszawy” ukazał się nekrolog: „Zmarł Józef Badecki, płk rezerwy, oficer II Armii WP, odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Virtuti Militari, Srebrnym Medalem Zasłużonym na Polu Chwały, Odznaką Grunwaldzką i innymi odznaczeniami wojskowymi, były sędzia Sądu Najwyższego, wykładowca Oficerskiej Szkoły Prawniczej”. Czyli żadnych mordów sądowych nigdy się nie dopuścił. Ale to „normalne” – takie nekrologi oprawców można przeczytać w prasie do dziś.

Po wyroku „Zaporczycy” zostali przetransportowani z powrotem na Rakowiecką. Dekutowskiego oprawcy ponownie poddali brutalnemu śledztwu (to była częsta praktyka stalinowców), ale – podobnie jak wcześniej – nikogo nie wydał. Władysław Minkiewicz wspominał: „Wożono ich potem z workami na głowach, żeby ich nikt nie rozpoznał (z obawy przed ewentualnym odbiciem) jako świadków na rozmaite procesy podległych im członków WiN-u”.

Po egzekucji z ręki Śmietańskiego ciała „Zapory” i sześciu jego ludzi (Nowickiego uratowało to, że był siostrzeńcem „krwawego Felka” Dzierżyńskiego) przewieziono w nieznanym kierunku. Przez ponad 60 lat nie było wiadomo, gdzie zostali pogrzebani. Ich morderca sądowy – Józef Badecki – został pochowany na Powązkach Wojskowych, nieopodal „Łączki”… Podążając do kwatery „Ł” zawsze widzę na jego grobie świeże kwiaty.

Łzy syna

Ale nie tylko mordercy będą mieli groby na Powązkach. IPN – w efekcie ubiegłorocznych ekshumacji na „Łączce” – zidentyfikował również szczątki Stanisława Łukasika „Rysia”. W chwili śmierci miał 31 lat, ale niemałe już zasługi: żołnierz Września, kapitan Armii Krajowej, dowódca partyzantki na Lubelszczyźnie. Odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy i Krzyżem Walecznych. Dla uzurpatorskiej władzy komunistów był zdrajcą i bandytą.

– Miałem wtedy cztery lata. Aż do dziś nie wiedziałem, gdzie pogrzebali ojca. Kwiaty składałem w kilku symbolicznych miejscach. Nie spodziewałem się, że będę miał go kiedykolwiek obok siebie – mówi ze łzami w oczach Stanisław Łukasik, syn kapitana Łukasika.

Wydobywając teraz „Rysia” z dołu śmierci, okazało się, że obok jest jeszcze sześć męskich szkieletów. Zrzucone jeden na drugi. Głowa obok butów. Buty obok głowy. Czy to szczątki „Zapory”, „Zawady”, „Żbika”, „Mundka”, „Junaka” i „Białego”? Wszystkich kat Śmietański rozstrzelał tego samego 7 marca 1949 r. Wszystkich przewieziono następnie na „Łączkę”? To muszą wyjaśnić badania porównawcze DNA ofiar i ich bliskich. Ale jest jeden zadziwiający szczegół – wszyscy zrzuceni do dołów mieli na sobie mundury Wehrmachtu..

1

Artykuły z tej samej kategorii

Sieć znajomych, znajomi w sieci

Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...

Nie musi być idealnie

Różne mogą być przyczyny problemów w sprawnym zarządzaniu swoimi zadaniami i skutecznym zapanowaniu nad swoim kalendarzem. U jednych może to być lenistwo, u innych pożeracze...

Kanapka z salami i serem szwajcarskim

Czyli jak zrobić coś wielkiego. Znasz to uczucie, kiedy planujesz zrealizować duże zadanie? Poświęcasz wiele chwil rozmyślaniu nad tym i uświadamiasz sobie,...