Jak nakarmić wilka i mieć owce w całości?
O dylemacie mieszkaniowym, spekulacji i jej wpływie społecznym. Temat nieruchomości pobudza zmysły opinii publicznej już kolejne miesiące, rodząc przy tym skrajne...
Dla wielu polskich pracodawców, pracownicy to wydatek, zło konieczne, ból na koniec miesiąca. Jednak takie myślenie ogranicza szanse na długofalowy sukces. Jak naprawdę traktuje się pracownika?
Jak poznać firmę, w której piękne hasła przykrywają ponurą prawdę? Zdaniem specjalistów, trzeba spojrzeć czym zajmują się pracownicy administracyjni. Jeśli zdecydowaną większość czasu pochłania im zarządzanie kosztami, księgowość, analiza wydatków, to znaczy, że w korporacji króluje kosztowe podejście do pracowników
Głucha cisza
Na hasło „kapitał społeczny w biznesie” część przedsiębiorców w Polsce reaguje głuchą ciszą. Niektórzy przyznają wprost: nie wiem o czym mowa. Bo kapitał owszem, mają, lubią, gromadzą, ale to ten wyznaczany wprost przez ilość biletów Narodowego Banku Polskiego w kasie. Tymczasem jak twierdzi m.in. prof. Francis Fukuyama, filozof i ekonomista, kapitał społeczny to jedna z kluczowych przewag konkurencyjnych sprawnych firm i korporacji, stymulator wydajności, a w rezultacie długofalowy dostarczyciel wyższych zysków. Zgadza się z tym Krzysztof Kwiecień, dyrektor HR w Deloitte, pracownik jednej z największych korporacji na świecie, zatrudniającej ponad 200 tys. ludzi w 150 krajach. Jednocześnie menedżer przyznaje, że w Polsce wiele firm, także tych zagranicznych, lekceważy kwestię kapitału społecznego.
– Decyzja, w którą stronę iść to kwestia odpowiedzi na pytanie, jak traktujemy ludzi w firmie. Czy szufladkujemy ich jako koszty, obciążenia i stawiamy po stronie wydatków; a może myślimy o nich w kategoriach aktywów firmy, które można zwiększać? Jako Polska wciąż jesteśmy na etapie przejściowym, w którym kosztowe podejście dominuje na rynku pracodawców – ocenia Krzysztof Kwiecień.
Pokusa na krótko
Zdaniem specjalistów od rynku pracy, nie mamy jednak czego się wstydzić na tle Europy Zachodniej. Tam też nie brakuje organizacji, w których są piękne hasła a rzeczywistość skrzeczy. Głównym motywem ignorowania możliwości budowania więzi, zaufania, okazji do rozwoju dla pracowników jest sytuacja niepewności gospodarczej. Ta często wymusza krótkoterminową strategię biznesu.
– W krótkim terminie, ścinanie kosztów osobowych do minimum może wyglądać na atrakcyjną metodę. Jednak dla firm z większą wyobraźnią i długofalowymi planami, takie podejście jest drogą donikąd. Lepiej wzmacniać ludzkie aktywa, podnosić kwalifikacje pracowników, dbać o motywację w zespole – twierdzi menedżer z Deloitte.
Brzmi pięknie, tylko czy przystaje do kryzysowej rzeczywistości państwa na dorobku? Dla firm z solidnymi podstawami finansowymi, spowolnienie gospodarcze nie powinno być pretekstem do zwrotu w strategii zarządzania zasobami ludzkimi. Może być za to szansą.
– W trudnych czasach warto zacisnąć zęby i oprzeć się pokusom szybkich cięć. Wówczas w okresie prosperity nie zabraknie nam talentów, renomy, zespołów gotowych wykorzystać hossę. Kryzys może być okazją na podkreślenie różnicy między świadomą kapitału społecznego firmą a jej konkurencją, co docenią potencjalni pracownicy, jak i konsumenci, klienci – uważa Krzysztof Kwiecień.
Cukier ginie, zyski są
Strategię trzymania wysokich standardów w kryzysie konsekwentnie stosuje m.in. Solaris Bus&Coach, jeden z największych producentów autobusów w Europie. Wielkopolska firma zatrudnia niemal 3,5 tys. osób.
– W naszej historii mieliśmy wiele wahań na rynku, jednak nigdy nie prowadziliśmy zwolnień grupowych. Jesteśmy duża firmą, z korporacyjnymi ambicjami, ale jednocześnie całość biznesu skupiona jest w rękach rodziny. To skutecznie scala nas wokół wartości wyznawanych przez firmy rodzinne – zaznacza Solange Olszewska, współwłaścicielka Solarisa.
Bizneswoman wspomina, że kilka lat temu co rusz odnosiła wrażenie, że część pracowników traktuje Solarisa jako ośmiogodzinne tyranie na rzecz grubszych portfeli prezesów spółki. To dało Solange Olszewskiej do myślenia: zaczęła regularnie spotykać się z załogą, chwalić, prosić, tłumaczyć, zmieniać wewnętrzne zasady premiowania. Jak jest dziś w Solarisie? Wciąż ginie nie tylko cukier z pracowniczej kuchni, ale i drogie podzespoły z taśmy produkcyjnej, jednak firma rozwija się w mocnym tempie, bez związków zawodowych, za to z mocną grupą pracowniczych liderów.
– Nie potrzebujemy związków. Staram się wciągać wszystkich pracowników w życie firmy, stwarzać im możliwości rozwoju, jak i pokazywać, że tu nie chodzi tylko o zyski właścicieli. Stąd np. zdecydowałam o budowie przyfabrycznego żłobka dla kilkudziesięciu dzieci. Rodzice są zachwyceni – przekonuje Solange Olszewska.
Kochane związki
Jak poznać firmę, w której piękne hasła przykrywają ponurą prawdę? Zdaniem specjalistów, trzeba spojrzeć czym zajmują się pracownicy administracyjni. Jeśli zdecydowaną większość czasu pochłania im zarządzanie kosztami, księgowość, analiza wydatków, to znaczy, że w korporacji króluje kosztowe podejście do pracowników.
– Jeśli zaś administracja zajmuje się głównie organizacją szkoleń, programami motywacyjnymi, czy wsparciem zespołów wewnątrz firmy, to mamy do czynienia z korporacją mnożącą społeczny kapitał – ocenia Krzysztof Kwiecień.
Tomasz Misiak, współwłaściciel Work Service, największej w regionie spółki w sektorze usług personalnych zaznacza, że Polska gospodarka musi mocniej akcentować przewagi tego ostatniego modelu funkcjonowania firm.
– Większość naszego biznesu to spółki oparte na ludziach a nie patentach czy surowcach. Królują usługi, nie technologie. A usługi to ludzie, to w nich trzeba inwestować – tłumaczy Tomasz Misiak.
Przedsiębiorca przyznaje, że w Work Service funkcjonuje kilka związków zawodowych. Jednak wbrew obiegowym opiniom nie są one hamulcowym rozwoju. Takie obawy wynikają z medialnego efektu przesadnie silnej pozycji związków w państwowych korporacjach.
– W dobrze zarządzanych prywatnych firmach związki są sprzymierzeńcem. Umiejętnie wciągnięte do gry, traktowane po partnersku okazują się bardzo pomocne. Relacje pracodawca-pracownik nie muszą oznaczać stanu cichej wojny – ocenia Tomasz Misiak.
Witold Skrzat