Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
Czy 25-letni autobus zamieniony w „kamper” może w dziewięć dni dojechać do Bajkału? No, może – inaczej nie byłoby poniższej opowieści ze smakowitej wyprawy, która odbyła się na przełomie sierpnia i września.Kiedy na początku 2012 roku zaczęliśmy kreślić plany syberyjskiej wyprawy, od początku mowa była o samochodzie terenowym. Plany planami, ale życie życiem. Jesienią ktoś coś chlapnął, inny podchwycił, kolejny powiedział, że słyszał…, że zna…, że może by… autokarem.
[tabs slidertype=”top tabs”] [tabcontainer] [tabtext]Warto wiedzieć…[/tabtext] [/tabcontainer] [tabcontent] [tab]- Przez duże rosyjskie miasta, samochodem najlepiej przejeżdżać nocą – Rosja to już nie tylko dolary, warto mieć trochę rubli, a na zapas przyda się euro – Ceny żywności są zbliżone do polskich, za to koszt litra ON i bezołowiowej 95 to nieco ponad 3 zł – Przygotowując się do wyprawy opieraj się tylko na najświeższych relacjach – Przygotuj sobie drobne podarki dla swoich przyszłych dobrodziei – to dobrze widziane, bo w Rosji płatny jest nawet autostop [/tab] [/tabcontent] [/tabs]
Kiedy usłyszałem o tym pomyśle, byłem sceptyczny (to delikatne określenie) – przecież to skrajnie asfaltolubny wehikuł! Szczęśliwie dla późniejszych losów przedsięwzięcia, 8/9 załogi nie zawahało się i w styczniu 2013 r. autokar stał już na parkingu zaprzyjaźnionego sklepu. Prawa jazdy kategorii D nie miał nikt, ale skoro autobusem będzie podróżowało 9 osób, to spokojnie można zmienić jego formalne przeznaczenie na pojazd kempingowy. 12 metrów bieżących pokładu miało posłużyć za mobilny, samowystarczalny dom na trasie z Warszawy przynajmniej do Irkucka i z powrotem.
Łapówki to nie zmora
Tworzenie zabudowy i montaż instalacji zajmował nam prawie każdy weekend od lutego do 15 sierpnia, kiedy to silnik Syberiobusa poszedł w ruch. Według planu, było przed nami do przejechania trochę ponad 17 tys. km, w około 32 dni. Założona dzienna średnia to 800 km.
Syberiobus, czyli Polak potrafi
Pierwsze dni na trasie – rozruchowe i trochę leniwe. Śmignąwszy przez Litwę i Łotwę, zapukaliśmy do drzwi Rosji. I tu się zaczęło… Dobrze znane wszystkim wschodnim podróżnikom deklaracje imigracyjne były niczym w porównaniu z wytłumaczeniem pogranicznikom, że autokar jest naprawdę kamperem, ale troszkę większym niż te, do których przywykli. Wszystko jednak ułożyło się na tyle korzystnie czasowo, że do Moskwy dotarliśmy w środku nocy. O godz. 2 stolica Rosji oczywiście nie śpi, ale ruch na ulicach pozwolił nam bardzo sprawnie dojechać na sam Plac Czerwony.
Następne dni to walka z korkami – z Moskwy w kierunku Ufy potrafiliśmy jechać wiele godzin 25 km/h. Pierwsze dni to też kilka obalonych mitów dotyczących Rosji: drogi nie są aż tak złe, a łapówki to nie zmora – nikt nie robił nam problemów, jeżeli byliśmy zatrzymywani do kontroli, to policjantów interesował tachograf (przyrząd kontrolujący czas prac kierowcy ciężarówki/autokaru), a nas takowy przecież nie obowiązywał.
Wierszyna – Mała Polska na Syberii
Za Ufą zaczął się Ural, a wraz z nim zmieniliśmy kontynent. Im dalej na wschód, tym ruch robił się mniejszy, a drogi miejscami zdecydowanie gorsze (ale bez dramatu). Krajobraz Niziny Zachodniosyberyjskiej to głównie step z porozrzucanymi wyspami brzozowymi, które towarzyszyły nam przez kilka kolejnych dni, bo poza zmianą wysokości wraz z przekroczeniem Jeniseju, dalej otaczały nas stepy. Omijając obwodnicami kolejne miasta, noce spędzając na stajankach, kosztując lokalnych specjałów, w zawrotnym tempie jak na 25-letni autokar, bo po 9 dniach, dotarliśmy do brzegu Bajkału.
Już następnego dnia odwiedziliśmy Wierszynę – wieś założoną na początku XX w. przez dobrowolnie emigrujących z Zagłębia Polaków. Duże zaangażowanie w utrzymanie świadomości swojej historii widać w gronie mieszkańców skupionych wokół tamtejszego Domu Polskiego. Po dwudniowym pobycie w Wierszynie, obraliśmy kurs na bajkalską wyspę Olchon. Potem Ułan-Ude oraz Dacan Iwołgiński (największy ośrodek buddyzmu w Rosji). Od tego momentu zamiast na wschód zaczęliśmy poruszać się z powrotem na zachód, z drobnymi jednak odstępstwami. Pierwszym odstępstwem była położona 160 km od Abakanu, Pietropawłowka. Miejscowość związana z postacią Siergieja Anatoljewicza Toropa czyli Wissariona, byłego milicjanta, który w trolejbusie doznał objawienia, że jest inkarnacją Jezusa Chrystusa. Do dzisiaj udało mu się przekonać do tego podobno ponad milion ludzi! 400 takich rodzin mieszka w samej Pietrowałowce. Dalszą drogę przerwała nam pierwsza poważna awaria. Za Krasnojarskiem samozniszczeniu uległ rozrusznik. Skąd wziąć na Syberii rozrusznik do niemieckiego autobusu? Z węgierskiego autobusu! Niech żyje szpiegostwo przemysłowe!
Autokar jest na sprzedaż!
Zamiast szarpać się z masakrycznymi dziurami na najkrótszym z możliwych objazdów terytorium Kazachstanu, wybraliśmy drogę dłuższą, ale lepszą – przez Tiumeń. To miasto rodzynek: granitowe chodniki, mieszkańcy ubrani wg europejskich wzorców (nie w dresach), radiowozy zachodnich marek. Ot, co oznacza ropa i gaz w nieprzyzwoitych ilościach.
Ostateczny bilans to 18 187 przejechanych kilometrów, ogromna ilość wspomnień i rozbudzony apetyt na dalszą eksplorację wschodu. Rosja, bo w niej najwięcej spędziliśmy czasu, dała nam się poznać jako kraj bezpieczny (chociaż ukradziono nam drabinę i grilla – pozostawione na noc obok autokaru), przyjazny i na swój wyjątkowy sposób piękny. Jeżeli masz więc wolny miesiąc, grupę przyjaciół i parę wolnych złotych, to nie zastanawiaj się – tym bardziej, że nasz autokar jest na sprzedaż!
Jan Woźnica – uczestnik wyprawy Syberia 2013
Zainteresowanych wyprawą zapraszamy na stronę www.syberia2013.pl