poprzedni artykułnastępny artykuł

“Dla mnie jest to także jeden wielki kosmos” Wywiad z doktorem Sławoszem Uznańskim, astronautą rezerwowym ESA

Doktor Sławosz Uznański ma realną szansę na to, by polecieć w kosmos. Łodzianin jest jednym z astronautów rezerwowych wybranych w listopadzie 2022 roku przez Europejską Agencję Kosmiczną. Na to miejsce zgłosiło się ponad 22 tysiące kandydatów. Polski inżynier i astronauta opowiedział nam o wyczerpującej rekrutacji, a także pracy w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych w Genewie. Z absolwentem Politechniki Łódzkiej i rezerwowym astronautą ESA rozmawiał Kamil Kijanka.  

Kamil Kijanka: Dobrze myślę, że powrót do rodzinnego miasta musi być nie tylko przyjemny, ale i intensywny?

Sławosz Uznański: Zdecydowanie tak. Jest to bardzo wyczerpujący, ale i przy tym niezwykle satysfakcjonujący czas. To moja pierwsza wizyta w Łodzi po ogłoszeniu selekcji. Bardzo chciałem tu przyjechać. Cieszę się, że udało się spędzić tutaj chociaż dwa dni. 

Czytając o Pańskich ostatnich sukcesach, aż chce się powiedzieć – ale kosmos…

<śmiech> Bardzo dziękuję. Dla mnie jest to także jeden wielki „kosmos”. Przede mną zupełnie nowa rola w życiu. Nie spodziewałem się aż tak dużego zainteresowania mediów – tylu wywiadów, spotkań i kamer. To naprawdę bardzo miłe.

Proszę nie być aż tak skromnym. Został Pan wybrany jako jeden z siedemnastu szczęśliwców i pokonał po drodze ponad 22 tysiące osób…

To prawda, choć nie postrzegam tego w ten sposób, że „pokonałem” moich kolegów. Tutaj oczywiście miałem też trochę szczęścia. Mam także odpowiedni profil zawodowy do wykonywania takiej pracy jak astronauta. Będę dążył do nieustannego rozwoju, by podnosić swoje kompetencje w tym zakresie. Mam nadzieję, że lot w kosmos będzie w zasięgu ręki – zarówno ze strony merytorycznej jak i finansowej. 

Jak dowiedział się Pan o rekrutacji?

Śledziłem te informacje od dawna, więc o rekrutacji dowiedziałem się bardzo szybko. Jak tylko się otworzyła, wiedziałem, że będę aplikował. Czekałem na nią. Poprzednia miała miejsce dość dawno, bo w 2008 roku. Nowy program dla astronautów został otwarty w 2021 roku. Po trzynastu latach. W poprzednim procesie nie mogłem brać udziału. Po pierwsze -byłem za młody. Po drugie – Polska nie była wtedy członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, a warunkiem niezbędnym jest, aby agencja krajowa osoby kandydującej była zrzeszona w ESA. Teraz pojawiła się pierwsza taka możliwość, żeby Polacy mogli aplikować. Jak się okazało, wykorzystałem tę szansę.

W jaki sposób przebiegał proces rekrutacyjny?

Rekrutacja trwała 1,5 roku. Łącznie czekało mnie sześć etapów. Po każdym było oczywiście coraz mniej kandydatów. Zaczęło się typowo. Należało napisać list motywacyjny i wysłać CV. Trzeba było przesłać szereg formularzy i badań medycznych, takich jak przy licencjach na pilota. To był etap pierwszy. Później czekały mnie testy percepcyjne – sprawdzano, jak przetwarzam informacje z otaczającego nas świata, jaka jest moja pamięć wzrokowa i słuchowa, orientacja w przestrzeni, jak również różnego rodzaju gry i symulatory lotów. Wszystko po to, by zweryfikować, jaka jest moja psychomotoryka, czy koordynacja ręka-oko. Trzecim etapem były testy psychologiczne i komunikacyjne z różnymi osobami – psychiatrami, psychologami i astronautami. Etap czwarty skupiał się na testach medycznych. Spędziłem w szpitalu tydzień, gdzie zostałem bardzo dokładnie przebadany. Na sam koniec czekały mnie dwie duże rundy rozmów kwalifikacyjnych – w Centrum Kształcenia Astronautów i ze ścisłym managementem Europejskiej Agencji Kosmicznej. W końcu przyszedł listopad ubiegłego roku, w którym ogłoszono ostateczne wyniki. Decyzja ta bez wątpienia zmieniła moje dotychczasowe życie.

Jak wspomina Pan ten dzień ogłoszeń?

Wspominam go bardzo dobrze, choć był to bardzo stresujący dzień. Tak naprawdę niemal do samego końca nie wiedzieliśmy, w której grupie się znaleźliśmy – podstawowej, czy rezerwowej. Powiedziano nam o tym tuż przed wejściem na główną scenę. Jest to dla mnie naprawdę bardzo duży sukces osobisty i zawodowy. Szczerze mówiąc, jeżeli chcielibyśmy mieć reprezentanta w grupie podstawowej, potrzebna jest większa kontrybucja finansowa do budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jako Polska mamy tutaj pewną pracę do wykonania. 

Czy Europejska Agencja Kosmiczna zrobiła duże wrażenie?

Europejską Agencję Kosmiczną już znałem z poprzednich lat pracy. Projektowałem  europejską technologię dla potrzeb przemysłu kosmicznego podczas mojego doktoratu. Pracowałem również dla Europejskiej Komisji oceniającej technologie kosmiczne, w które Europa zainwestowała po to, by być konkurencyjnym na tym rynku. Podczas rekrutacji bywałem jednak w różnych Centrach Europejskiej Agencji Kosmicznej. Mogłem przyjrzeć się metodom pracy od wewnątrz. Jestem naprawdę zafascynowany tym, jak działa Agencja. Mimo, że jest to dość podobne do CERN-u (Europejska Organizacja Badań Jądrowych CERN – przyp. red.). Są to dwie największe międzynarodowe organizacje naukowe w Europie. Mam więc dzięki temu mieszankę dotychczasowego doświadczenia i zupełnie nowych obserwacji. 

Jaka jest realna szansa na to, że faktycznie poleci Pan w kosmos?

Jest pięciu podstawowych astronautów, jedenastu rezerwowych i jeden paraastronauta – kolega, który będzie prowadził studium wykonalności dla paraastronautów. Jakie są szanse? Trudno powiedzieć. Mogę jedynie uzbroić się w cierpliwość. Czekać i budować strategię. Aspekt finansowy jest niestety kluczowy, byśmy mogli liczyć na reprezentanta w składzie podstawowym. Polska składka do ESA musiałaby wzrosnąć. Druga droga to ufundowanie polskiej misji kosmicznej. Mimo, że jestem astronautą rezerwowym, ten wariant również pozwoliłby mi na realizację tego celu.

Na co dzień pracuje Pan również w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN w Genewie. Czym dokładnie się Pan tam zajmuje?

Zasadniczo pełnię dwie role w CERN-ie. Jestem inżynierem i projektuję systemy. Systemy elektroniczne, które kontrolują nasze akceleratory. Podobnie jak wielu elektroników w Polsce i na świecie, projektujemy i instalujemy systemy, które później wykorzystujemy do naszej infrastruktury naukowej. Moja druga rola skupia się na części operacyjnej. Jestem w teamie operacyjnym naszego Wielkiego Zderzacza Hadronów (największy na świecie akcelerator cząstek – przyp. red.). Ja sam zbudowałem jeden z systemów tego akceleratora. Jest to bardzo duży system. Składa się z tysięcy mniejszych rozwiązań, ponad dziesięciu tysięcy kart elektronicznych. Dla infrastruktury naukowej to naprawdę duża produkcja. W naszym zespole używamy właśnie tego dużego akceleratora po to, by dostarczać kolizje cząstek do różnych eksperymentów. Są one później analizowane przez tysiące instytutów na całym świecie. Tak to wygląda w skrócie. 

Jakie ma Pan plany na najbliższe miesiące?

Będę musiał nauczyć się łączyć nowe obowiązki z dotychczasowymi. Jestem pracownikiem naukowym w CERN-ie w pełnym wymiarze godzin i nadal zamierzam to robić. Dużą radość sprawiają mi eventy z młodymi ludźmi, studentami. Mam nadzieję, że moja historia kogoś zainspiruje do realizacji marzeń. 

Co podpowiedziałby Pan czytającym nas studentom, którzy także marzą o podboju kosmosu? 

Bardzo lubię to pytanie. Uważam, że jest niesamowicie ważne. Myślę, że warto wierzyć w siebie i stawiać sobie duże cele. Następnie, trzeba robić wszystko, by je zrealizować. To trzeba powiedzieć na wstępie. Ta droga będzie kręta, ciężka, długa i mozolna, ale małymi krokami, można dużo osiągnąć. Zachęcam wszystkich do stawiania sobie ambitnych celów i dążenia do nich. Po drodze będzie na pewno wiele przeszkód, ale nie zrażajcie się. Idąc do przodu, zawsze gdzieś dojdziecie. Jeśli nie zaczniecie – będziecie stali w miejscu. Myślę, że droga „z Łodzi do gwiazd” jest dostępna  nie tylko dla mnie, ale i innych. Dziś budowanie systemów kosmicznych jest dostępne także dla studentów, sektora prywatnego, czy instytutów naukowych. Nawet dla licealistów. Jeżeli mógłbym kogoś zainspirować, to super. Natomiast każdy musi tę drogę znaleźć i wybrać sam. 

Artykuły z tej samej kategorii

“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”

Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...

Nadzieja polskiego hokeja

Przeczytaj wywiad z zawodniczką kanadyjskiego zespołu Ontario Hockey Academy, nadzieją polskiego hokeja - Magdaleną Łąpieś! 🏒🇵🇱 Dowiedz się, jak...

„Czarne charaktery gra się trochę łatwiej”  Z Adamem Woronowiczem rozmawia Kamil Kijanka.

Artman z ,,Diagnozy'', Hepner ze ,,Skazanej'', pułkownik Wasilewskiego z ,,Czasu Honoru'' czy Darek Wasiak z The Office PL -...