poprzedni artykułnastępny artykuł

Przyszłość nie tylko dla instruktorów fitness

Za kilka lat firmy w Polsce zatrudniać będą nie tylko speców od komputerów. Badania i trendy demograficzne widzą też szanse dla humanistów. Na początku małe zastrzeżenie: nie da się w stu procentach przewidzieć, jakie prace będą miały wyjątkowe wzięcie w przyszłości, które kierunki studiów obstawiać, by nie martwić się o pracę za kilka lat. A do tego choćby profesor Krzysztof Rybiński, ekonomista, (absolwent m.in. wydziału ekonomii na UW), przekonuje, że już sam fakt studiowania w Polsce jest jak kula u nogi. – Polskie szkoły wyższe fatalnie przygotowują do zmian na rynku pracy. Nie ważne na jakie kierunki stawiają dziś uczelnie, za kilka lat praca może być zupełnie gdzie indziej, nawet wąska specjalizacja też może się nie przydać w przyszłości. Istotne jest kształcenie, które wobec zmian na rynku pracy pozwala na szybkie przekwalifikowanie się, douczenie do nowego zawodu – przekonuje prof. Krzysztof Rybiński. Przyznaje jednak, że co jakiś czas próbuje ułożyć listę zawodów przyszłości. I kiedy po raz kolejny nie jest w stanie znaleźć 10 pewniaków, przypomina sobie podobną listę jednego z ogólnopolskich tygodników. Był 2000 r. a wedle wizji mądrych głów z gazety, polski rynek pracy w 2010 r. zdominować mieli informatycy i biotechnolodzy. Zniknąć miał zawód maklera, brokera czy dostawcy przesyłek – wykończyć miał ich internet. Przepowiednie się nie sprawdziły? Spokojnie, tym razem spece od rynku pracy przekonują, że wyciągnęli właściwe wnioski i trafią bez pudła. CSR idzie z Zachodu Na ustach wszystkich znów są więc spece od komputerów, jednak tym razem pracodawcy przewidują kokosy nie tylko dla ścisłych umysłów, programujących z szybkością światła czy po prostu umiejących zarządzać firmową siecią teleinformatyczną. Wymagane są szersze horyzonty. Niedawno „Newsweek” przepytał kilkadziesiąt dużych firm operujących w Polsce, kogo będą zatrudniać w 2020 r. Wygrał co prawda inżynier logistyk (do tego czasu powstaną zapewne wszystkie planowane na Euro 2012 autostrady), ale tuż za nim znaleźli się grafik komputerowy i informatyk wyspecjalizowany w bezpieczeństwie komórkowej transmisji danych. W pierwszej dziesiątce znalazł się też archiwista internetowy (nudna, ale nieźle płatna praca) oraz scenarzysta gier komputerowych i programów telewizji 3D (ciekawsze i lepiej płatne zajęcie). Marek Jurkiewicz, dyrektor zarządzający międzynarodowej firmy rekrutacyjnej Start People uważa jednak, że na nowych technologiach rynek pracy przyszłości się nie kończy. – Za dekadę sporo miejsc pracy może być w branżach związanych z odnawialnymi źródłami energii. Tam przyda się wykształcenie inżynierskie. Humaniści powinni przypatrzeć się rosnącemu na Zachodzie zapotrzebowaniu na speców od społecznej odpowiedzialności biznesu czyli CSR. Już teraz zdarza się, że trudno jest znaleźć odpowiednich kandydatów na takie stanowiska – zaznacza Marek Jurkiewicz. Mentalność Jagiellonów Polskie firmy pytane o zawody przyszłej dekady niezwiązane z nowymi technologiami, wymieniają: tłumaczy języków azjatyckich (m.in. chińskiego i hinduskiego), kucharzy oraz…trenerów fitness dla osób w podeszłym wieku. Ten ostatni trend wydaje się być pewniakiem na najbliższe kilkadziesiąt lat. Według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego do 2020 r., przybędzie 1,5 mln osób w wieku ponad 60 lat. A wśród nich coraz mniej będzie emerytów żyjących za kilkaset złotych miesięcznie. Zwiększy się za to grupa rentierów – zamożnych seniorów, biznesmenów czy menedżerów. Skoro tak, to wsłuchując się w głos demografów, w ciemno możemy obstawiać pracę dla lekarzy geriatrów, speców od telemedycyny, doradców finansowych, czy andragogów (zajmujących się kształceniem dorosłych). Prof. Krzysztof Rybiński zaznacza jednak, że najlepiej wybierać takie szkoły i kierunki, które nie będą nastawione na wytresowanie kolejnego uczestnika wyścigu szczurów. – Warto szukać uczelni dla przedsiębiorców, takich uciekających od mentalności chłopskiej, gdzie to my chcemy pracować dla kogoś, kto postawi fabrykę. Szukać trzeba szkoły wpajającej mentalność Jagiellonów, zachęcającej do budowania wielkich rzeczy. Posłuchanie praktyków biznesu na uczelni to pierwszy krok w przełączaniu umysłu na stan przedsiębiorczości – zachęca ekonomista. A co, jeśli od razu planujemy własny biznes? Zdaniem analityków, demografia i trendy społeczne (np. liczba rozwodników) zachęcają do koncentracji wokół domów starców czy agencji zrzeszającej niańki. Żyłą złota mogą też być ekologiczne produkty żywieniowe (woda kokosowa już zachwyca podniebienia Amerykanów) czy turystyka połączona z usługami okołomedycznymi, np. chirurgią plastyczną. Większe pieniądze przyciągać ma także hazard internetowy. I chodzi raczej o wirtualne salony rozrywki niż wirtualnego bukmachera obstawiającego np. topowe zawody A.D. 2030.   Witold Skrzat

Artykuły z tej samej kategorii

Sieć znajomych, znajomi w sieci

Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...

Nie musi być idealnie

Różne mogą być przyczyny problemów w sprawnym zarządzaniu swoimi zadaniami i skutecznym zapanowaniu nad swoim kalendarzem. U jednych może to być lenistwo, u innych pożeracze...

Kanapka z salami i serem szwajcarskim

Czyli jak zrobić coś wielkiego. Znasz to uczucie, kiedy planujesz zrealizować duże zadanie? Poświęcasz wiele chwil rozmyślaniu nad tym i uświadamiasz sobie,...