poprzedni artykułnastępny artykuł

Piotr Gociek – Demokrator

Ktoś kiedyś powiedział, że żaden inny gatunek literacki nie opisuje obecnej rzeczywistości tak prawdziwie jak fantastyka. „Demokrator” Piotra Goćka to niezwykła powieść science – fiction. Gatunkowo to czysta antyutopia – obraz świata przyszłości, uporządkowanego, pozornie idealnego, a tak naprawdę przerażająco koszmarnego. To antyutopia pod kątem odwołań bogatsza niż wszystkie inne dotychczasowe. Pobrzmiewają w niej echa Orwella, Lema, Wellsa, Bułchakowa, Bradbury’ego, Huxleya, Wachovskich, Gilliama, ale też Herlinga – Grudzińskiego, de Custine’a, Dostojewskiego czy Tołstoja. Ale to nie tylko gratka dla miłośników literatury. Wręcz przeciwnie, to bardzo lekka, satyryczna, rewelacyjnie się czytająca lektura, za którą kryje się brutalny opis mechanizmów władzy.

Książka o tym, jak rządzący ze społeczeństwami walą w… gałę

Niektórzy uznają „Demoktatora” za książkę rusofobiczną, brutalną satyrę na Rosję. Ale czy autor po prostu nienawidzący Rosji w takim stopniu zdradzałby fascynację jej kulturą, byłby pod takim wpływem jej literatury? Nie, akcja „Demokratora” dzieje się w kraju będącym nieco karykaturalną Rosją przyszłości, pełną gadżetów i niby to nowych technologii, trochę obecną, nieco carską, nieco Związkiem Sowieckim, ale tak naprawdę Gociek opisuje mecha- nizmy, przy pomocy, których włada się społeczeństwami w różnych miejscach, także nad Wisłą. A przede wszystkim w genialnie lekkiej i kapitalnie mądrej formie pokazuje powody, dla których jedni ludzie dają się zniewalać i gnębić innym ludziom. (WS)    Fragment powieści „Demokrator” W futbolu na przykład sytuacja jest szczególnie interesująca. Zarówno o tytuł mistrza kraju, jak i o Puchar Federacji Gorodskiej walczą te same dwa zespoły: Dynamo Dynowłodsk i Spartak Spartakozawodsk. (…) Sytuacja jest akurat nie najlepsza dla gospodarzy (drogą losowania ustalono, że będą nimi spartakowcy). W ostatniej minucie drugiej połowy przegrywają 4:5, na boisku pozostaje ich ledwie dziewięciu, a w dodatku Jermioł Jermakow, napastnik przyjezdnego Dynama, jest tego dnia w życiowej formie. Dwoi się i troi na boisku, gna po lewej flance, atakuje prawą, kiwa, strzela, podaje – wszędzie go pełno. To on zdobył już trzy z pięciu goli dla swej drużyny; po prawdzie cudem było, że nie sześć. I dalej szaleje! Jest ciężko, ale nie beznadziejnie, jeszcze szczęście może się do Spartaka na powrót uśmiechnąć – trzeba tylko siły do kontrataku zebrać. Na razie słabo: broniący się bohatersko spartakowcy znów zamknięci zostali na własnej połowie i ratowali się ekspediowaniem futbolówki poza boisko. Dynamo ma więc za chwilę wybijać korner z lewej strony. Publika wrzeszczy jak opętana, kolejna bramka dla Dynama wisi w powietrzu, a byłby to cios mocno osłabiający szanse Spartaka w rewanżu. Do piłki samotnie leżącej w polu rożnym podchodzi Jermioł Jermakow, znany nie tylko z atomowych strzałów, lecz także z celnych wrzutek i zmyślnych rogali. Krótko rozgrywa do Czupuryna Czepigi, ten wstrzeliwuje natychmiast piłkę w pole karne Spartaka, gdzie kotłuje się, jakby kto wrzucił ranną mysz do akwarium z głodnymi piraniami. Bramkarz Spartaka piąstkuje, lecz słabo; futbolówka zawisa nad linią pola bramkowego, wyskakuje do niej z pięciu zuchów naraz, i tu… sędzia gwiżdże! Jeden z chwatów wraził bowiem kiwaczowi z drużyny przeciwnej łokieć prosto w facjatę, aż kość chrupnęła. Pech chciał, że cios zadał Kwietan Miłomord, podpora obrony Spartaka, który za chwilę wyrzucony zostaje z boiska. Karny dla Dynama. (…) Sędzia główny staje z boku, czeka, by dać sygnał do wykonania rzutu karnego. I wtedy staje się rzecz niesłychana – historia tworzy się na naszych oczach. Od trybuny honorowej odrywa się maleńki punkcik, który sunie w dół, po pustoszejących w mgnieniu oka schodach, po rozwijającym się znienacka karmazynowym dywanie, przez szpaler doskonale zorganizowanych żandarmów przybocznych, wśród spontanicznych od tłumu kwiatów i wiwatów. Oto sam Gubernator schodzi na płytę stadionu Nużniki, co wprawia operatorów szesnastu obecnych na obiekcie służb bezpieczeństwa w lekkie podenerwowanie, a jednego nawet w biegunkę. Gubernator tymczasem jest już na boisku: wysoki i szczupły, lecz po sportowemu muskularny. Wiatr rozwiewa jego blond czuprynę. Zdecydowanym krokiem zmierza pod bramkę Spartaka, gdzie oczywiście bijatyka kończy się błyskawicznie, a wszyscy futboliści karnie tworzą dwuszereg i zaczynają odliczać od lewej. Sędzia kłania się nisko, słucha słów Gubernatora, po czym podchodzi do bramkarza Spartaka i prosi o jego rękawice. Tłum zastyga na moment w niedowierzaniu, a potem wybucha entuzjazmem zdolnym poruszyć niebiosa – Gubernator weźmie udział w meczu! Gubernator będzie bronił karnego! Gubernator staje w bramce swej ukochanej drużyny! Jermioł Jermakow staje naprzeciw. Poprawia piłkę ustawioną na jedenastym metrze, odchodzi o dwa kroki, wraca, poprawia. Podchodzi do Gubernatora, by raz jeszcze złożyć głębokie uszanowanie i podziękować za zaszczyt, jakim jest egzekwowanie karnego przeciw tak znamienitej osobie. Pokraśniały ze szczęścia sędzia główny staje nieopodal z gwizdkiem przytkniętym do ust i daje sygnał. Strzał, co widzą tysiące widzów na stadionie i miliony widzów przed szajdowizorami, jest niesłychanie sprytny i zabójczo mylący. Jermioł Jermakow słynie bowiem z piekielnie mocnych uderzeń, po których futbolówka rozrywa siatki, a jak kogo, nie daj Szczwany Jerzy, trafi w japę, to plomby z zębów wylatują. Tym razem jednak chytry napastnik Dynama postanawia całkowicie zaskoczyć nierozgrzanego Gubernatora i zamiast petardy dardanelskiej posyła w jego stronę strzał lekuchny, niespodziewanie miękki i tylko odrobinę podkręcony. Niejeden bramkarz, moi kochani, dałby się na tę szczwaną sztuczkę nabrać, ale nie Gubernator! Otóż przechytrza on Jermioła Jermakowa w ten sposób, że wcale nie rzuca się w róg bramki, wcale nie wyciąga rąk, by łowić jakieś mocarne uderzenie, tylko wyczekuje do samego końca pośrodku bramkarskiej światyni i czeka, aż piłka sama wpadnie mu w dłonie – co też się staje! Geniusz bramkarski Gubernatora objawia się w całej pełni! Całkiem jakby przewidział, że Jermakow strzeli lekko i w sam środek – ale któż mógłby to przewidzieć?! Do tego trzeba gubernatorskiej głowy! (…) Sędzia główny kończy mecz, Gubernator macha do kibiców dłonią w ciężkiej, czarnej bramkarskiej rękawicy. Potem drużyna Dynama podbiega do sędziego, coś mu pokrótce wykłada, a sędzia uśmiecha się szeroko i ogłasza rzeczy następujące: Po pierwsze, w związku z mistrzowską obroną rzutu karnego przyznaje drużynie Spartaka ekstra dodatkowego gola, wynik więc brzmi teraz 5:5. Po drugie, na prośbę pokonanych, którzy przypomnieli mu o haniebnym wypadku z pierwszej połowy, anuluje drugiego gola strzelonego przez Dynamo, jako że zdobyty został ze spalonego. Wynik zatem brzmi teraz 5:4 dla Spartaka. Po trzecie, na wyraźną prośbę pokonanych mecz rewanżowy zostaje odwołany, a mistrzem kraju zostaje drużyna Spartaka Spartakozawodsk. Co więcej, w uznaniu dla przeciwnika dynamowcy rezygnują także z rozgrywania za miesiąc dwumeczu o Puchar Federacji, więc i to trofeum trafia do Spartaka! Cóż za sportowe emocje! Jakiż niespodziewany obrót wydarzeń i tryumf fair play! Jakże cieszyć się muszą wszyscy mieszkańcy Spartakozawodska, szczególnie że mają podwójny powód do dumy. To tam przecież, zrządzeniem losu, urodził się przed laty najwybitniejszy bramkarz naszej ligi – obywatel Gubernator! Piękne jest nasze miasto, ech, piękne, Ludkowie! Kto raz ujrzał Gorodopolis, ten może już spokojnie umrzeć – mawiają. I częstokroć tak właśnie się staje. Lecz o tym może innym razem.   Piotr Gociek, Demokrator, Wydawnictwo Ender 2012

Artykuły z tej samej kategorii

Sieć znajomych, znajomi w sieci

Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...

Nie musi być idealnie

Różne mogą być przyczyny problemów w sprawnym zarządzaniu swoimi zadaniami i skutecznym zapanowaniu nad swoim kalendarzem. U jednych może to być lenistwo, u innych pożeracze...

Kanapka z salami i serem szwajcarskim

Czyli jak zrobić coś wielkiego. Znasz to uczucie, kiedy planujesz zrealizować duże zadanie? Poświęcasz wiele chwil rozmyślaniu nad tym i uświadamiasz sobie,...