W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
Przenieśliśmy się do wirtuala na całego, a tam wszystko jest możliwe. Dlatego dużo łatwiej łykamy kłamstwa i dlatego kłamstwo stało się bardziej powszechne, a także usprawiedliwione – o ile odpowiada czyimś celom i poglądom.
Próbuję sprawdzić czy niedziela 26 listopada jest handlowa. Nie jestem miłośnikiem handlu w niedzielę. Właściwie, to gdy wprowadzano zmianę byłem nastawiony krytycznie. Pisałem, że lepiej jest obciążyć go dodatkowymi kosztami. Dzisiejsze rozwiązanie – za chwilę zdaje się odchodzące – uważam za optymalne. Lepiej by miejsca pracy tworzyły częściej franczyzy na małe sklepy niż miejsca do zamiatania w supermarketach, bo przecież kasy już są automatyczne. Druga sprawa to kwestia kulturowa. Niedzieli przywrócono odświętny charakter – jednemu dniu w tygodniu! I myślę, że nie trzeba być katolikiem, a wystarczy nie być fanatykiem w rodzaju skrajnego liberała z jednej, albo antyklerykalnego komunisty z drugiej, by to zrozumieć. Wracając jednak do tej niedzieli. Akurat chciałem pójść do Biedronki, bo mam najbliżej, a leżałem złożony chorobą. Kupić ibuprofen. Więc sprawdzam w internecie.
Poważna strona ekonomiczna: „26 listopada. Niedziela handlowa.” Klikam, by się upewnić. „Wykaz niedziel handlowych. Niedziela 26 listopada handlowa?”. Pojawia się znak zapytania, a ja już wiem o co chodzi, ale pro forma kliknę dalej. „Niedziela. 26 listopada. Co z handlem?” Zanim znajdę odpowiedni przycisk i dowiem się wreszcie na pewno, co z handlem w tę niedzielę 26 listopada, chwila minie. Zostanę na stronie. Zaliczy się kontakt z kolejną stroną, wyświetlą kolejne reklamy. O sekundy przedłuży czas mojego pozostawania w łączności ze stroną, co przemnożone przez setki tysięcy ludzi, daje złotonośną statystykę. Mam, klikam. Znowu trochę tekstu muszę przeskrolować. Trochę zostać, czasem i wzrokiem pozostawić mikrogrosze, które efekt skali zamieni w dziesiątki, setki tysięcy złotych. „Najbliższa niedziela jest na liście ponad 40. innych, w które handel jest zakazany”. Eureka! Wiedziałem już od jakiejś minuty, może dwóch, ale zostawiłem im je, by się upewnić. Taki odruch.
Tak robimy codziennie. Wiele razy. Klikamy, aż się okazuje, że nie ma w co klikać. Nie czujemy tego jako oszustwa, bo za to „nie płacimy”, ale tak naprawdę płacimy. Bo skoro ktoś zarabia, to ktoś musi płacić. Czasem uwagą. Nie mam wielkich pretensji do tego serwisu. Tak działa dzisiaj wszystko, sprzedaż, marketing, SEO w wyszukiwarkach. Przeglądałem ostatnio podręcznik do ekonomii, gdzie opisywane były handlowe przedstawienia związane manipulacją ceną, czyli de facto oszukiwanie percepcji odbiorcy. Zawsze też tak było. Tyle, że nasza globalna wioska, zamieszkana już coraz mniej na Ziemi, a coraz bardziej na planecie wirtualnych, “soszialowych” rzeczywistości, jest taka bardziej niż wcześniej. Kłamstwo jest fake-newswem, ciąg zmyśleń narracją, psychopata opętany nienawiścią hejterem. Wszystko ma inne nazwy i wszystko można wykorzystać. Jedni robią swój fact-checking, który ma wykazywać jaka niezbicie jest prawda, drudzy swój, który wykazuje dokładnie na odwrót. Użyją innych kryteriów, odwołają się do innych źródeł, ale najważniejsze dziś są zasięgi. Słowo klucz.
Wszystko przeniosło się do wirtualu, a tam wszystko jest możliwe. Myślę, że sporo można tym wytłumaczyć, z wynikami wyborów, nie tylko w Polsce, również. Ale real pewnego dnia upomni się o swoje. I to bardzo brutalnie.