Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
Wspólna pasja kluczem do przyjaźni
Wszystko zaczęło się od artykułu w pewnym czasopiśmie naukowym, który traktował o zwycięstwie polskiej drużyny w amerykańskim konkursie łazików marsjańskich. Wtedy też ambitni studenci z Wydziału Elektrotechniki, Elektroniki, Informatyki i Automatyki, rozpaleni sukcesem kolegów, postanowili rozpocząć swój własny projekt. Połączyli oni siły ze studentami innego wydziału, którzy także chcieli stworzyć własnego robota mobilnego.
Po ponad trzech latach trwania projektu skład osobowy drużyny zmienił się prawie w stu procentach. Co ciekawe, z początkowej grupy pozostały już tylko trzy osoby, ale chętnych do dołączenia przybywa lawinowo. Obecnie tworzą paczkę przyjaciół składającą się z kilkunastu studentów i doktorantów z czterech wydziałów Politechniki Łódzkiej oraz z dwóch doktorantów z Uniwersytetu Łódzkiego.
Oprócz podróżowania po świecie i uczestniczenia w międzynarodowych konkursach, grają wspólnie w futbol amerykański i siatkówkę. Ostatnio nawet zaczęli zgłębiać tajniki Counter Strike’a! O kim mowa?
O Studenckim Kole Naukowym Robotyki SKaNeR Politechniki Łódzkiej i działającej w nim drużynie groźnych oraz walecznych niczym prehistoryczny dinozaur „PŁ Raptors”.
Kto jest najbliżej tego, aby się na niej osiedlić? Zaryzykuję stwierdzenie, że – przynajmniej wśród mieszkańców Łodzi – ekipa „PŁ Raptors”.
Kosmiczny sukces
Zagadnienie kosmosu ostatnimi czasy stało się bardzo popularne. Z jeden strony mamy Elona Muska, który o swoich planach związanych z tą fascynującą tematyką wypowiada się równie lekko, jak o wczorajszej kolacji. Z drugiej strony mamy rosnące zainteresowanie Marsem. Po ogromnym sukcesie filmu „Marsjanin” z Mattem Damonem w roli głównej ludzie nagle zapragnęli przyjrzeć się bliżej czerwonej planecie. Kto jest najbliżej tego, aby się na niej osiedlić? Zaryzykuję stwierdzenie, że – przynajmniej wśród mieszkańców Łodzi – ekipa „PŁ Raptors”.
Ich dumą i chlubą jest wspaniały łazik marsjański. Maszyna złożona jest z ponad 2 tys. elementów i niestraszne są jej kamieniste, nierówne i wyboiste podłoża. Osiąga prędkość 20 kilometrów na godzinę. Wyposażona jest w skaner laserowy pozwalający na samodzielne omijanie przeszkód.
Nie bez przyczyny użyłem słów: „duma i chluba”. Otóż drużyna „PŁ Raptors” przez dwa lata z rzędu (2016 i 2017) zajmowała 5. miejsce na światowych zawodach Universal Rover Challenge, organizowanych co roku na pustyni w stanie Utah w USA. Gdyby tego było mało, to w 2016 roku wygrała European Rover Challenge!
Jednak droga do sukcesu nigdy nie jest trzypasmową, gładką i lśniącą autostradą. Drużyna z Łodzi podczas każdego z konkursów mierzyła się z wieloma wyzwaniami. Największym z nich jest brak odpowiedniej liczby ludzi, bo przy takim poziomie zaawansowania konstrukcji kilkanaście osób to zdecydowanie za mało. Dla porównania – bardzo dobry zespół z Massachusetts ze Stanów Zjednoczonych ma do swojej dyspozycji ponad 80 członków. Warto dodać, że nawet z takim zapleczem Amerykanie nie zdołali osiągnąć tyle, co łódzka drużyna.
Łazik marsjański o wielu twarzach
Mars Marsem, ale czy tak zaawansowana maszyna nie byłaby przypadkiem pomocna również tutaj, na naszej skromnej planecie – Ziemi?
„Wraz z ewolucją naszego robota, zarówno pod względem mechaniki, jak i możliwości zaprogramowania go do różnych scenariuszy, coraz częściej jesteśmy pytani o możliwe zastosowania go na Ziemi, a nie tylko na Marsie. Zastosowanie dla autonomicznej platformy mobilnej możemy odnaleźć w wielu dziedzinach codziennego życia i nie tylko. Począwszy od najbardziej podstawowych obszarów, takich jak wsparcie dla osób starszych na przykład przy dźwiganiu zakupów, skończywszy na przemyśle, gdzie widać rosnący trend wykorzystywania takich maszyn na potrzeby nie tylko wielkich korporacji, ale i firm średniej wielkości. My myśleliśmy przede wszystkim o zastosowaniu medycznym jako autonomicznego robota ratującego ludzkie życie w sytuacjach kryzysowych. Jest to tematem zawodów ERL 2017, na które właśnie się szykujemy. Niewykluczone jest również wykorzystanie robota w kopalniach czy miejscach skażonych promieniowaniem” – opowiada lider zespołu Mateusz Kujawiński, doktorant Wydziału EEIA Politechniki Łódzkiej.
Jedno jest pewne – te wspaniałe sukcesy są dopiero początkiem czegoś wielkiego. Bo jak mówią Raptorsi: jeśli Internet obiegnie wiadomość o nowej, polskiej firmie szturmem zdobywającej rynek robotów mobilnych i promującej robotykę w naszym kraju, to przy dotychczasowym szczęściu – będą to oni.
Polskie nazwy w kosmosie? Czytaj Magazyn Koncept.