Kanapka z salami i serem szwajcarskim
Czyli jak zrobić coś wielkiego. Znasz to uczucie, kiedy planujesz zrealizować duże zadanie? Poświęcasz wiele chwil rozmyślaniu nad tym i uświadamiasz sobie,...
O tym, że dydaktyka wcale nie jest obecnie chlubą polskich uczelni, wie każdy student, absolwent i nauczyciel akademicki, który musiał siedzieć czy po jednej, czy po drugiej stronie sali wykładowej.
Na większości polskich uczelni przyjęło się, że wykład to nieobowiązkowa forma zajęć. Do czasu. Głośna sprawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przyciągnęła uwagę mediów i komentatorów. Uczelnia ta, zatroskana liczbą osób uczęszczających na wykłady, postanowiła wprowadzić obowiązek uczestnictwa w tej formie zajęć dla studentów I roku. Zainteresowani zaczynają się zastanawiać: czy przymuszanie do zdobywania wiedzy ma sens?
Sam fakt istnienia Wewnętrznych Systemów Zapewniania Jakości Kształcenia na uczelniach niestety nie oznacza, że jakość ta stoi na wysokim poziomie. Czy można się więc dziwić studentom? Wszyscy dobrze wiemy z kina, że jeśli scenariusz filmu jest monotonny i nie trzyma w napięciu, to widzowie są niezadowoleni, przysypiają, a nawet wychodzą w trakcie. W przypadku wykładów jest dokładnie tak samo. Nauczyciele powinni więc skupić się na pobudzaniu ciekawości, dbaniu o motywację studentów, a nie przekazywaniu wiedzy, która w dobie internetu jest powszechnie dostępna.
W najnowszej wersji taksonomii Blooma, wyróżniającej sześć poziomów zdobywania wiedzy, jako kluczowe umiejętności poznawcze wymieniono zapamiętywanie, rozumienie, stosowanie, analizowanie, ewaluowanie i tworzenie. Kolejność nie jest przypadkowa. Zaczynamy od najprostszych, a kończymy na najbardziej złożonych. Mogłoby się więc wydawać, że uczelnie powinny się koncentrować na pomaganiu studentom z tymi ostatnimi. Niestety, wykłady odnoszące się głównie do dwóch pierwszych poziomów – zapamiętywania i rozumienia są najczęściej wybieraną formą dydaktyczną i dominują liczbą godzin w programach kształcenia. Nic dziwnego, że z badań absolwentów szkół wyższych i pracodawców wynika, że jedną z największych przeszkód w zdobyciu pracy jest brak umiejętności zastosowania wiedzy teoretycznej w praktyce.
Jakich umiejętności praktycznych uczą się studenci w trakcie wykładów? Ćwiczone jest między innymi zasypianie w trudnych warunkach (na ławce z głową podpartą na rękach), rozmawianie przyciszonym głosem, doskonalenie umiejętności używania telefonów komórkowych, tabletów i laptopów oraz wszelakich form kombinowania (dopisywanie na liście obecności znajomych lub wychodzenie z wykładu w trakcie przerwy po sprawdzeniu obecności). Nie chcę tutaj rozgrzeszać tych postaw. Moim celem jest jednak wskazanie, że wina leży pośrodku i nie można zrzucać pełnej odpowiedzialności ani na prowadzących (którzy muszą przecież wyrobić tzw. pensum i nie są właściwie przygotowani do prowadzenia działalności dydaktycznej), ani na studentów (którzy przymuszeni do zdobywania wiedzy w sposób kompletnie nieadekwatny do ich potrzeb zaczynają radzić sobie z problemem w niestandardowy sposób). Źle działający system powoduje nauczanie i utrwalanie niewła- ściwych postaw. Nie o to chyba chodzi szkołom wyższym, gdy mówią dumnie, że ich celem jest nie tylko nauka, ale też wychowywanie młodzieży.
Gdy w latach 40. XV wieku w Europie pojawił się druk, wielu obserwatorów zaczęło wieszczyć schyłek czasu wykładów. Po co bowiem ktokolwiek miałby się fatygować publicznym odczytywaniem swoich notatek, jeśli w prosty sposób można je było wydrukować i dostarczyć do każdego domu. Ten entuzjazm przewidywaną rewolucją w nauczaniu zdarzał się później jeszcze wielokrotnie wraz z nowymi osiągnięciami technologicznymi cywilizacji. Wykłady na uczelniach jednak pozostały i trudno się dziwić, przecież to najtańsza forma organizacji zajęć.