“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”
Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...
Jak ocenia pan postać śp. Premiera Jana Olszewskiego?
Prof. Antoni Dudek: Oceniam go bardzo wysoko jako wybitnego uczestnika opozycji demokratycznej w PRL-u i chyba najważniejszego obrońcę w procesach politycznych z tamtych czasów. Jako premiera oceniam go znacznie słabiej. Nie jest bowiem przypadkiem, że rząd ten przetrwał raptem pięć miesięcy i był jednym z najkrócej sprawujących władzę po 1989 roku. Przy czym, wbrew powszechnej opinii, przyczyną odwołania tego rządu bynajmniej nie było rozpoczęcie akcji lustracyjnej, ona jedynie przyspieszyła upadek tamtego rządu o kilka tygodni.
Co było powodem upadku gabinetu Premiera Olszewskiego?
Olszewski nie chciał zgodzić się na poszerzenie koalicji, która go wspierała, jednocześnie prowadził politykę gospodarczą nie mającą poparcia w sejmie. Przegrywał kolejne głosowania. W tamtej epoce, gdy nie było jeszcze instytucji konstruktywnego wotum nieufności, rząd musiał paść ofiarą tzw. większości negatywnej. Zresztą podobnie rok później ofiarą większości negatywnej padł rząd Hanny Suchockiej. Mówiąc krótko – zebrano iluś posłów i bez tworzenia alternatywnej koalicji odwołano rząd.
Jan Olszewski był wybitnym uczestnikiem opozycji demokratycznej w PRL-u i chyba najważniejszym obrońcą w procesach politycznych z tamtych czasów.
Mówi pan o braku skuteczności. Jednak jej powodem było też chyba ogromne rozdrobnienie w ówczesnym parlamencie, praktycznie uniemożliwiające zawarcie koalicji?
To znaczy możliwość zawarcia koalicji była. Ale faktycznie, ma pan rację – w sejmie pierwszej kadencji stworzenie trwałej koalicji, która przetrwałaby cztery lata, w sytuacji gdy znajdowały się tam 24 partie, a największa z nich Unia Demokratyczna liczyła zaledwie 62 posłów, było absolutnie niemożliwe. A więc Olszewski, podobnie jak później Hanna Suchocka, stanął przed zadaniem niemożliwym do spełnienia. A jednak między pięcioma miesiącami, które przetrwał tamten rząd, a czterema latami, jest spora różnica. I uważam, że rząd Olszewskiego nie miał szans na to, by rządzić pełne cztery lata, miał jednak szansę sprawować władzę znacznie dłużej niż pięć miesięcy.
Co mógł zrobić Premier Jan Olszewski, aby przedłużyć trwanie swojego gabinetu?
Dwie rzeczy. Albo posłuchać faktycznego akuszera tamtej koalicji, czyli Jarosława Kaczyńskiego, i zawiązać koalicję z liberałami i Unią Demokratyczną, albo go nie posłuchać, ale zawiązać koalicję z Konfederacją Polski Niepodległej oraz małymi organizacjami prawicowymi. Przypomnę, że Kaczyński uważał, że koalicję bezwzględnie należy poszerzyć. Olszewski wybrał inaczej, to był zresztą początek sporu premiera z Jarosławem Kaczyńskim. Olszewski jako szef rządu wykazał się słabością, bo nie był zdolny do kompromisu. A polityka to sztuka zawierania kompromisów.
Skąd wzięła się tak zdecydowana postawa Jana Olszewskiego?
Z założenia, że jego gabinet na pewno nie zostanie odwołany. Że rząd jest wprawdzie mniejszościowy, ale nie ma dla niego alternatywy, więc jego odwołanie spowoduje wcześniejsze wybory, przy czym rząd będzie trwać. Okazało się jednak, że powołanie alternatywnej koalicji było możliwe. Powstał rząd Hanny Suchockiej. Wprawdzie zaledwie na rok, ale taka koalicja powstała. A więc Olszewski błędnie ocenił sytuację polityczną. Dlatego mówię, że nie cenię go specjalnie jako premiera. Choć oczywiście jego rząd, mimo że pełnił obowiązki krótko, miał szereg zasług.
Na przykład?
Przede wszystkim utrzymanie, a nawet wzmocnienie prozachodniego kursu polskiej polityki zagranicznej. Poprzedni rząd – Jana Krzysztofa Bieleckiego – pożegnał Układ Warszawski. Rząd Olszewskiego jednoznacznie postawił na wejście Polski do NATO. Jednak wydaje się, że to samo zrobiłby każdy polski rząd w tamtym czasie. Taka była bowiem wola większości narodu wyrażona w wyborach 1991 roku. Wprawdzie głosy te się rozproszyły na wiele ugrupowań, jednak jedyną siłą sceptyczną wobec NATO byli postkomuniści. Oprócz nich kursu pronatowskiego nikt nie kwestionował.
Wracając do upadku tego rządu – gdyby poszedł on na współpracę z Unią Demokratyczną, zachowałby władzę, ale nie byłoby mitu niepodległościowego rządu obalonego za próbę rozliczenia komunistycznej przeszłości?
Zgadza się, tylko pytanie, czy w polityce chodzi o władzę, czy o mity. Polityka informacyjna tamtego rządu była dość słaba, jej symbolem był rzecznik Marcin Gugulski, określany mianem „rzecznika tysiąclecia”, zasłynął bowiem absurdalną wypowiedzią o tym, że rząd Olszewskiego jest najbardziej atakowanym rządem w tysiącletniej historii Polski. Na tle tej nieudolnej polityki informacyjnej największym sukcesem jawi się właśnie noc czwartego czerwca, gdy Olszewski posłuchał doradców i wygłosił dramatyczne przemówienie pod tytułem „agenci obalają mój rząd”. Zrodził się mit spisku agentów, który obalił ówczesny rząd.
Oczywiście, że spisek agentów miał miejsce, ale nie zdałby się na wiele, gdyby nie permanentny spór Olszewskiego z Lechem Wałęsą.
Ale przecież dziś wiemy, że spisek agentów miał miejsce.
Oczywiście, że spisek agentów miał miejsce, ale nie zdałby się na wiele, gdyby nie permanentny spór Olszewskiego z Lechem Wałęsą, człowiekiem faktycznie bardzo trudnym we współpracy. Jednak skoro Olszewski mógł zrezygnować z forsowania własnego ministra finansów, to mógł też wybrać na ministra obrony kogoś innego niż Jan Parys. Bo praźródłem sporu z Wałęsą był konflikt o osobę szefa MON.
Jak to wyglądało?
Jan Parys był pierwszym cywilnym ministrem obrony, co akurat można uznać za sukces Olszewskiego – szef MON nie był wreszcie generałem czy admirałem, tylko osobą cywilną. Jednocześnie jednak osobowościowo Parys nie umiał pogodzić się z tym, że prezydent, jak wynika z konstytucji, ma również pewne uprawnienia i prerogatywy związane z obronnością. Oczywiście można dyskutować, czy nie lepszy byłby system kanclerski, w którym prezydent pełni wyłącznie funkcję reprezentacyjną. Jednak mamy w konstytucji zapisaną zasadę tzw. dwugłowej egzekutywy i każdy prezydent będzie starał się o to, by poszerzać swoje prerogatywy. Wałęsa nie jest tu wyjątkiem, a że charakter ma, jaki widzimy, musiał się zderzyć z mającym podobne cechy Parysem. Żeby było jasne – w konflikcie tym Olszewski nie stanął jednoznacznie po stronie Parysa. Najpierw wysłał go na urlop, potem na żądanie Wałęsy zdymisjonował.
Rozmawiał Antoni Zankowicz