poprzedni artykułnastępny artykuł

Weź się do roboty!

Agnieszka Bąder


Poświęcasz kilka lat, bawisz się, trochę uczysz, rozwijasz, czasem zarabiasz. Jesteś beztroski, myślisz, że ten stan będzie trwał wiecznie. A tu ostatni egzamin, obrona. Czar nagle pryska i zostajesz z niczym. No bo przecież Alma Mater miała się o Ciebie zatroszczyć.

 

Jestem na ostatnim roku studiów magisterskich. Politologicznych, czyli żadnych (jak mawiają tzw. znawcy). Marzę tylko, by obronić dyplom, uzyskać mgr i opuścić mury uczelni. Jeszcze nie wiem, dokąd pójdę, ale nie liczę, że ktoś mi wskaże właściwą drogę. Uniwersytet nie powstał po to, by szukać mi roboty.

 

Moim zdaniem studia nie przygotowują mnie BEZPOŚREDNIO do podjęcia pracy. I słusznie, nie mam żalu, bo przecież nie o to chodzi. Przynajmniej w moim wypadku – mam na myśli kierunki humanistyczne i społeczne. Uniwersytety powstawały w przekazywać wiedzę i nauczać. Idea ich funkcjonowania zmieniła się w toku rozwoju społeczeństwa. Ale uczelnia to nadal uczelnia, mamy się tam, przede wszystkim kształcić. A dopiero wykształcenie, które zdobędziemy POŚREDNIO wpłynie na zawód. Idąc na studia nie spodziewałam się, że rektor z dziekanem będą podtykać mi pod nos oferty zatrudnienia.

 

Jednak istnieją jednostki podległe Uniwersytetowi, które kładą nacisk na praktykę. Na przykład Biura Karier. Chwała Bogu, że istnieją, bo dzięki nim złapałam niejedną fuchę i odbyłam niejedno szkolenie. Miałam kontakt z doradcą zawodowym, odbyłam sesję z coachem, poznałam swoje zasoby psychologiczne. Ale nawet Biuro Karier nie pójdzie za mnie szukać pracy. O to nadal muszę starać się sama.

 

Nie jestem wyrodną córą swojej Alma Mater i czuję wobec niej wdzięczność. Przede wszystkim za to, że nauczyłam się myśleć samodzielnie. Myśleć, analizować, czytać ze zrozumieniem, wyciągać wnioski, dyskutować. Niestety są to coraz rzadziej spotykane umiejętności. Co poza tym? Może bardziej praktycznie: dzięki jednemu cwanemu profesorowi, który pozyskał fundusze z Unii Europejskiej, wyjechałam na praktykę i staż zagraniczny. Nikt tam za mnie nie pracował, musiałam starać się sama, jednak jestem szczęśliwa, że w ogóle miałam ku temu okazję. Co jeszcze? Uczyłam się pilnie, więc otrzymałam kilka stypendiów. I w ten sposób nie musiałam dorabiać w budce z kebabem, lecz poświęciłam wolny czas na rozwój, nabywanie nowych umiejętności i doświadczenia. Nikt nie zmuszał, działałam dobrowolnie. Bo wiedziałam, że kiedyś nadejdzie taki dzień, gdy odbiorę dyplom i nikt z uczelni nie przyjdzie mi z pomocą.

 

Zostałam świetnie wyposażona w wiedzę przez swój Uniwersytet. Praktykę zdobyłam na własną rękę. Pracy również będę szukała samodzielnie, ale dzięki magicznym literkom MGR, mam większe pole do popisu. Co więc mogę poradzić młodym studenciakom? Żebyście godzili naukę z dodatkową działalnością. Dobrze mieć i wiedzę i doświadczenie. Uczelnia może dać Wam to pierwsze (inna sprawa, czy skorzystacie), o drugie sami musicie się postarać.

 

Nie martwcie się, dacie radę. Wystarczy zrezygnować z jednej imprezy w tygodniu i wyłączyć fejsa na trzy godziny. Jeśli lubisz działać z ludźmi, dołącz do jakiejś grupy, jeśli jesteś introwertykiem, możesz pracować zdalnie. Masz prawo popełniać błędy, zmieniać zainteresowania, odkrywać nowe pasje. Wtedy nauczysz się najwięcej, a później nie będziesz miał na to czasu. Ale najważniejsze, żebyś w ogóle zaczął. Studencie, po prostu weź się do roboty. To zaprocentuje – potwierdzone info.

 

Moja uczelnia daje mi kij, nie marchewkę. Ofiaruje wiedzę i rozwój a nie twarde umiejętności czy doświadczenie. Według Alma Mater, mam zdobyć, przede wszystkim, wykształcenie, a co z nim zrobię, to już moja wola. Mogę być kelnerką, bezrobotną, naukowcem, celebrytką. Zatem i moją sprawą jest znalezienie sobie pracy. To nie należy do zadań uczelni. Uniwersytet to nie szkoła zawodowa, warto mieć to na uwadze. Szczególnie, gdy zaczynasz studia i myślisz, że dana posada automatycznie Ci się należy, bo skończyłeś jakiś tam kierunek. Zrozum to i weź sprawy w swoje ręce. Do pracy, studencie!

Artykuły z tej samej kategorii

Pokolenie płatków śniegu na rynku pracy

Każde pokolenie ma własny czas i taki niewątpliwie nadchodzi dla generacji Z, czyli osób urodzonych pod koniec lat 90. poprzedniego wieku i po 2000...

Jak pandemia zmieniła rynek pracy?

Do wielu zmian i przewartościowań na rynku pracy przyczyniła się pandemia koronawirusa. Sporo branż przeszło znaczne transformacje, niektóre dostrzegły rozwój, a jeszcze inne...

Masz już parę lat, czujesz, w co się gra. Pokolenie Z na rynku pracy

Następnym pokoleniem młodych Polaków, który właśnie wchodzi na rynek pracy, to osoby urodzone między 1998 a 2010 rokiem. To pokolenie charakteryzuje się bardzo wysoką...