poprzedni artykułnastępny artykuł

W obronie śmieciówek

Od lutego 2016 roku zmieni się mocno rzeczywistość. Zniknie możliwość zawierania umowy na określoną pracę. Będzie można podpisywać z pracownikami tylko dwa rodzaje umów: próbną lub określony czas. Nowe regulacje odchodzą od zasady zmiany trzeciej umowy z określonym czasem na taką z czasem nieokreślonym (czyli najbardziej bezpieczną dla pracownika, z długim czasem wypowiedzenia). Wprowadza się limity czasowe w to miejsce: ujmując rzecz w skrócie – jeżeli relacja wiążąca nas z pracodawcą w formie umowy określonej przekroczy 33 miesiące to niejako z automatu zawierana będzie z nami umowa nieokreślona.

Generalnie zmiany są na plus, ale czy na pewno dla wszystkich? Niestety pracodawcy już wieszczą, że będą dalej stosować różne triki, by nie musieć zawierać umów na czas nieokreślony. Ponadto, reforma ta przeprowadzana pod głośnym hasłem walki z wyzyskiem i skrajną asymetrią w relacjach pracownik-pracodawca przypomina niestety inną kluczową reformę ostatnich lat: emerytalną. Dlaczego? Otóż zmienia się tylko to, co jest widoczne i najprostsze do zmiany, ale nie dotyka się clue całej sprawy. Chodzi o koszty pracy; w obu tych reformowych przypadkach. To daniny, jakie pracownik i pracodawca musi zapłacić za legalną pracę są głównym źródłem patologii i zamordowania rynku pracy (braku realnej możliwości etatowej pracy poza wyspami w postaci korporacji czy administracji) dla osób młodych i średnio młodych. Pewnym mitem są obecne w dyskusji publicznej hasła mówiące o tym, jak to elastyczne formy pracy są ważne dla gospodarki i jakie są nowoczesne.

Przecież wystarczy postawić się w roli pracodawcy, by stwierdzić, że lepiej na dłużej zatrzymać u siebie dobrego pracownika i dać mu stabilizację do rozwoju. Rzecz rozbija się w dużej mierze o koszty. Ponadto – jak wynika z badań, ale też i ze zdroworozsądkowego przeświadczenia – prawdą jest, że większość ludzi nie jest stworzona do uprawiania wolnego zawodu czy zakładania przedsiębiorstw. Ludzie ci chcieliby po prostu gdzieś uczciwie i za godziwe pieniądze pracować.

 

Czy twierdzenie, że dla ludzi w wieku 18-24 lata dobra śmieciówka nie jest zła jest uprawnione? Tak, bo alternatywą w świetle przyjętych rok temu rozwiązań jest niestety szara strefa

 

W moim odczuciu te nowe regulacje tylko utrudnią i tak skrajnie trudne wchodzenie młodych osób w świat pierwszego zarobkowania. Studenci czy licealiści pewnie częściej będą pracować po prostu na czarno, bez jakichkolwiek praw, licząc na dotrzymanie słowa i ustaleń z zatrudniającym. Oczywiście mówimy o tych, którzy chcą dorobić na rozrywkę, utrzymanie, bilet czy rachunki. Nie mówimy o tych, którzy wchodzą w pełną dorosłość i muszą utrzymać się bez rodziców. Im długie przebywanie w świecie śmieciówek uniemożliwia np. założenie rodziny, podjęcie decyzji o posiadaniu dzieci czy budowaniu własnego majątku chociażby w postaci nieruchomości.

A zatem, czy twierdzenie, że dla ludzi w wieku 18-24 lata dobra śmieciówka nie jest zła jest uprawnione? Tak, bo alternatywą w świetle przyjętych rok temu rozwiązań jest niestety szara strefa. Nie dajmy się zwieść pułapkom, jakie czyhają na nas w takich dyskusjach: kluczowe jest obniżenie kosztów pracy i społecznych danin. Bez tego regulacje prawne są tylko pustą nadbudową nad realnym problemem z pracą. Ze zwykłą pracą.

Artykuły z tej samej kategorii

Pokolenie płatków śniegu na rynku pracy

Każde pokolenie ma własny czas i taki niewątpliwie nadchodzi dla generacji Z, czyli osób urodzonych pod koniec lat 90. poprzedniego wieku i po 2000...

Jak pandemia zmieniła rynek pracy?

Do wielu zmian i przewartościowań na rynku pracy przyczyniła się pandemia koronawirusa. Sporo branż przeszło znaczne transformacje, niektóre dostrzegły rozwój, a jeszcze inne...

Masz już parę lat, czujesz, w co się gra. Pokolenie Z na rynku pracy

Następnym pokoleniem młodych Polaków, który właśnie wchodzi na rynek pracy, to osoby urodzone między 1998 a 2010 rokiem. To pokolenie charakteryzuje się bardzo wysoką...