Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
Co za nudy, skandalu porządnego nie ma. W czasach powszechnego narzekania na głupotę i tabloidyzację mediów mówię głośno: Ech, w tym kraju nawet porządnego tabloidu nie ma!
Jak to nie ma, jak są dwa i oba takie, że czasami zęby bolą czytać. Zgoda, powinno być: oczy bolą oglądać, bo tego się przecież nie czyta. Nie przeczę też, że poszukiwanie wieloryba w Wiśle, jezioro pełne wódki, które popijają tubylcy tudzież chomiki podglądacze spełniają swą rolę – wprawiają nas w miłe poczucie absurdu coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości. Można oczywiście osiągnąć ten stan za pomocą etanolu, ale „Fakt” wychodzi taniej.
Ale porządny tabloid, taki bezlitosny angielski brukowiec, za którym tęsknię, żywi się przede wszystkim skandalem. I to skandalem z najwyższej półki, z najwyższego szczebla rzekłbym nawet. Bo oczywiście dwie awanturujące się na całego aktorki to jest coś, ale lepiej byłoby – przyznacie państwo sami – gdyby za kudły chwyciły się panie minister, no, posłanki chociaż.
A tu klops, nic z tego. Zamiast skandali mamy ustawki. Te z politykami są najstraszniejsze – wyglądają jak laurki dla Drogiego Przywódcy. Możemy się z nich dowiedzieć, że europoseł (były, ale zawsze) Kowal śniadał z Dodą. Doprawdy nie wiem, jak mógłbym żyć bez tej wiedzy, tym bardziej jak bez tego mógł dotąd żyć Kowal?
Lecz najlepsze i tak są zdjęcia. Mamy więc fotograficzną dokumentację tego, że Donald Tusk potrafi zatankować samochód. Serio potrafi, sam widziałem! Premier (nieważne który) najlepiej wypada przy prostych, codziennych czynnościach – prasowanie, gotowanie, te klimaty. Kiedy Jarosław Kaczyński poszedł na zakupy, to tematu było na tydzień, a nawet, jak mówią politycy i nauczyciele matematyki, na tydzień czasu.
Ciut tylko wyżej stoją w hierarchii ustawki z gwiazdami. Ale z gwiazdami prawdziwymi, a nie takimi, które same dadzą się pociąć, byle tylko zaistnieć. Perfekcyjna Pani Domu (nawet ja wiem, że ktoś taki istnieje!) ma chłopaka, ale miała męża i już temat na ustawkę – spotkała się z tym lub tamtym, kupili w sklepie szalik. Super temat, prawda?
Najwyższy poziom ustawki to oczywiście – mam nadzieję, że państwo nie jecie czytając tego, bo będzie hardkorowo – mama Madzi na koniu. Za tę sesję zdjęciową naczelny brukowca zasłużył na Oskara i karę śmierci. Wszystko jedno, co nastąpi pierwsze.
Ale zostawmy ustawki, wróćmy do skandali, których nie ma. Marną ich namiastką są historie z życia gwiazd. Tu dodajmy, że gwiazdy dzielą się na lubiane, którym robimy ustawki i nielubiane, po których jedziemy ile wlezie. Zwykle jest zresztą tak, że jak „Fakt” jakiejś gwiazdeczki nie znosi, to „Super Experess” ją hołubi, i odwrotnie.
Najprostsze i najczęstsze są relacje, z których wynika, że jakaś ponętna dama czegoś tam nie ma. Zwykle nie ma mózgu, ale to się nie liczy. Liczy się za to, kiedy na zdjęciu nie ma majtek, albo przynajmniej fotografowi się zdawało, że ich nie ma. Jeśli majtki ma, to może chociaż nie ma stanika? Wtedy też jest nie najgorzej.
Swoją drogą, jak to możliwe, że w czasach powszechnej golizny, w czasach, gdy rozbierane sceny są chyba już nawet w „Wieczorynkach” za skandal może uchodzić pokazanie sutka? I to, dodajmy, sutka często po wielokroć pokazywanego w filmach czy półpornograficznych „Playboy’ach”. O to już proszę pytać mądrzejszych ode mnie, ja nie ogarniam.
Ciągle jeszcze nie napisałem, dlaczego mi brakuje tych prawdziwych, bezkompromisowych brukowców. Bo przecież nie chodzi o to, by czytać który polityk i z kim zdradza swą żonę – sam to czasem wiem i ani mi w głowie o tym pisać.
Otóż tabloidów brak mi chyba dlatego, że nie udają. Są brukowcami i dobrze im z tym. To ja już wolę ten brak hipokryzji niż najbardziej nabzdyczony polski tygodnik rzekomo opinii, z jego dziesiątkami niezbędników inteligenta, który potrafił na okładce porównywać męskie przyrodzenia ze względu na sympatie polityczne właścicieli.
Było to w tygodniku opinii, bo okraszono to opinią pseudoseksuologa (prof. Izdebski to bowiem pierwszy w świecie seksuolog, który nie jest nawet lekarzem). I ów pan wyraził opinię, i ów pan podzielił się z nami wynikami jego badań na temat, z przeproszeniem dam, członków.
A ja powiem szczerze. Takie badania, szanowni państwo, są, nie obrażając gejów, do dupy.