poprzedni artykułnastępny artykuł

Spotkanie z człowiekiem-słoniem

Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że David Lynch jest autorem przynajmniej kilku naprawdę nieszablonowych filmów. Niektórzy są oddanymi wielbicielami dzieł tego reżysera, podczas gdy inni raczej niechętnie spędzają czas przy jego ruchomych obrazach. 

Jednakowoż trudno zachować względem jego dzieł obojętność. To właściwie tyczy się wszystkich twórców, którzy są jacyś. Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, iż nie jesteśmy wszak w stanie podobać się wszystkim. Pamiętam jak prowadziłem kiedyś nawet na temat Lyncha wyjątkowo ciekawą i zażartą dyskusję z jednym z bardzo znanych polskich aktorów, który delikatnie mówiąc – nie należał do fanów Amerykanina. Nasz krajowy artysta porównał tytuły stworzone przez tego reżysera do abstrakcyjnych bohomazów pozostawionych od tak na płótnie. Ja z kolei upierałem się mocno, że we wspomnianych filmowych gryzmołach można doszukać się wielu ukrytych, metaforycznych znaczeń. Piszę o tym wszystkim, ponieważ chciałbym zwrócić uwagę na jeden szczególny, swoją drogą oparty na prawdziwej historii, film, którego przesłanie wydaje się być niezwykle aktualne właśnie dziś, pomimo że od stworzenia tego obrazu minęło już ponad 40 lat. Człowiek słoń z fenomenalnym Anthonym Hopkinsem głęboko wnika bowiem w sfery ludzkiej powierzchowności i przypomina nam prawdę starą niemal jak świat, że nie powinniśmy oceniać książki po okładce.

Joseph Carey Merrick znany jako człowiek-słoń

Akcja filmu skupia się wokół żyjącego w czasach wiktoriańskich Anglika – Josepha Carey’a Merricka, który cierpiał na nieznaną w tamtym czasie chorobę, objawiającą się niezwykle widoczną deformacją ciała. To właśnie z powodu tego schorzenia główny bohater już od najmłodszych lat cierpiał z powodu szykan i odrzucenia. Nazywany człowiekiem-słoniem występował w objazdowym cyrku – i jak możemy się domyślać – tam także był narażony na wiele przykrych sytuacji w trakcie swoich występów. Traktowano go w wyjątkowo niegodny sposób. Trudno mi nawet sobie wyobrazić co musi czuć człowiek tak okrutnie doświadczony przez los. Wyalienowany, zapewne niezwykle samotny, zrozpaczony, odrzucony przez społeczeństwo mężczyzna przecież odczuwał emocje tak samo mocno jak wszyscy inni ludzie. Szczęściem w nieszczęściu głównego bohatera było jednak spotkanie na swojej drodze doktora Frederica Trevesa. Brytyjski chirurg początkowo postrzegał Josepha jako interesującego pacjenta, a także ciekawy przypadek medyczny, który chciał opisać w swojej prezentacji naukowej. Jednakowoż w trakcie poznawania swojego podopiecznego, dostrzegł w nim wiele ukrytych, niezwykle szlachetnych cech. Taki stan rzeczy sprawił, że panowie nawiązali przyjaźń. Lekarz zapewnił Merrickowi stałą kwaterę w londyńskim szpitalu, gdzie mógł odnaleźć spokój ducha i spełniać się w pisaniu. Jak możemy dowiedzieć się z dostępnych źródeł – za sprawą m.in. walijskiej księżnej Aleksandry – Joseph nawiązał nawet kontakty z przedstawicielami wyższej klasy. Okazało się, że to posiadana przez głównego bohatera wiedza, czy też wrażliwość względem sztuki potrafi wzbudzić zainteresowanie i szacunek innych osób. Ważne jednak było to jakimi wartościami kierowali się spotykani przez niego ludzie. Przyznam, że bardzo dotknęła mnie znaleziona na temat Josepha informacja podawana przez doktora Trevesa dotycząca faktu, iż główny bohater całe życie pragnął znaleźć się w szpitalu dla niewidomych. Upatrywał w tym bowiem jedynej szansy na to, by odnaleźć kobietę, która bez względu na jego zewnętrzny wygląd chciałaby się z nim związać – dostrzegając wewnętrzne piękno.

Filtr rzeczywistości 

Zapewne wybierając się na spacer turystycznymi szlakami, bądź spędzając czas w kawiarni przy smacznej kawie nie unikniemy widoku relatywnie znacznej grupy ludzi, która zamiast skupić się na otaczającej  przestrzeni, bądź towarzyszach podróży – scrolluje swoje smartfony. Jest też wysoce prawdopodobne, że część z tych osób może właśnie zajmować się udostępnianiem zdjęć z odwiedzanych miejsc w swoich mediach społecznościowych. Możliwe jest także to, iż fotografie te mogą nieco różnić się od prawdziwego widoku. Kto z nas – użytkowników social mediów – nie użył filtrów upiększających prezentowane treści niech pierwszy rzuci kamieniem. Zmierzam jednak do tego, że zasadniczo w internecie prezentuje się posty w niezwykle kontrolowany sposób. Stąd też często trudno zachować nam pewien obiektywizm, jak i chłodne spojrzenie względem oglądanych publikacji. Presja społeczna, wynikająca z faktu, że wszystko musi być idealne, zwyczajnie wpływa na zakrzywianie otaczającej nas rzeczywistości. Pamiętajmy jednak, że o ile dorosłym łatwiej jest odróżnić zretuszowany kontent, o tyle młodszym odbiorcom jest zwyczajnie trudniej to zrobić. Ale co właściwie ma wspólnego social-mediowy trend z filmem Lyncha? Z pozoru niewiele. Jednak gdy zastanowimy się nad tym, iż zjawisko powszechnego kultu wyidealizowanych treści każdego dnia w pewien sposób modyfikuje (a raczej zniekształca) podejście do świata przedstawicieli młodego pokolenia, zaczynam zastanawiać się nad tym, czy nie tracą oni zwyczajnie zdolności zwracania uwagi na wartości człowieka ukryte znacznie głębiej, niż te widoczne na profilu w mediach społecznościowych.

Cudowny chłopiec

I oczywiście – dzieci utożsamiają przede wszystkim to, co w człowieku szlachetne i niewinne. Pamiętajmy jednak, że ich zachowanie i podejście do świata jest odbiciem tego co my – dorośli – przekazujemy im od najmłodszych lat. Dlatego jeśli nie nauczymy ich empatii i szacunku względem innych ludzi, to może okazać się, że nieobce im będą okrutne zachowania. Przypomina o tym z kolei film Cudowny chłopak z 2017 roku. Reżyser Stephen Chbosky ukazał w nim historię chłopca imieniem Auggie, który urodził się ze zdeformowaną twarzą. Zarówno dla małego bohatera, jak i jego rodziny, rzecz tak prozaiczna jak wyjście do szkoły stanowi ogromne wyzwanie i stres. Obawy dotyczą przede wszystkim reakcji uczniów wobec inności chłopca. Auggie, który od najwcześniejszego okresu swego życia był uczony w domu, musiał po raz pierwszy zmierzyć się bowiem z rzeczywistością szkolną. Wymownym symbolem staje się hełm kosmonauty, który chłopiec ubierał w trakcie spacerów z rodziną – to za nim bohater ukrywał swój wstyd i obawy przed spojrzeniami i potencjalnymi komentarzami na temat swojego wyglądu. Dla niego zatem pierwszy dzień w szkole był istną podróżą w kosmos – wypełnioną niebezpieczeństwami i obawami. 

Niestety, nietrudno się domyślić, że chłopak doświadczył wielu przykrości ze strony swoich rówieśników. W obrazie Chbosky’ego świetnie został ukazany pewien niebezpieczny stadny mechanizm – ile razy sami widzieliśmy w szkole sytuacje w której grupa niegrzecznych chłopaków wybierała sobie za cel jakiegoś spokojnego ucznia? Naszą misją – dorosłych – jest zatem uświadomienie młodszych by w takich chwilach potrafili odróżnić dobro od zła. Mam na myśli odwagę dotyczącą nie ulegania presji otoczenia. Naturalnie, ważne jest także podjęcie odpowiedniej reakcji uwzględniającej, dbanie o własne bezpieczeństwo. Kluczem jednak  jest właściwa komunikacja. Wyjątkowo mocno poruszyła mnie scena, w której Auggie spytał swojego ojca, czy naprawdę jest tak brzydki, jak twierdzą inni ludzie. Odpowiedź ojca stanowiło stwierdzenie, iż to nie on jest okropny a świat. Kto jednak odpowiada za jego kształt? Małego bohatera pasjonowało uniwersum Gwiezdnych wojen – życzyłbym sobie, abyśmy my – jako dorośli przedstawiciele społeczeństwa – sprawiali, żeby ci młodsi pragnęli stawać po tej metaforycznej – jasnej stronie – naszego człowieczeństwa. Do tego jednak potrzeba prawdziwych autorytetów, także w przestrzeni publicznej i medialnej, których niestety coraz ciężej jest się doszukać. Człowiek słoń jest w pewnym stopniu papierkiem lakmusowym ukazującym odcień i stan naszego społeczeństwa. Sami zadajmy sobie w duchu pytanie jak zachowalibyśmy się przykładowo na Krakowskim Przedmieściu, gdybyśmy spotkali głównego bohatera lynchowskiego dzieła? Potraktowalibyśmy go jak publiczność z cyrku, czy raczej jak przedstawiciele wyższej wiktoriańskiej klasy? Jakie wartości przekazaliśmy z kolei naszym dzieciom czy też młodszemu rodzeństwu? W jaki sposób potraktowaliby Auggiego, gdyby pojawił się w ich szkole?  Odpowiedź niech każdy pozostawi swojemu sumieniu.

Artykuły z tej samej kategorii

Utracone i odzyskane dzieła sztuki

W latach 1939-1945 wiele dzieł sztuki było kradzionych, niszczonych i ukrywanych. Część sławnych dzieł udało się odzyskać, ale wiele z ich nadal nie powróciło...

Stephen King „Holly” – recenzja

Czy jesteś gotowy na nową opowieść Mistrza Grozy? Stephen King i jego najnowsza książka ,,Holly''. Przeczytaj recenzję Kamila Kijanki...

I Ty możesz zostać bohaterem opowieści!

Chciałbyś zostać bohaterem własnej opowieści? 🦸‍♂️✨ Odkryj świat fabularnych gier RPG. Zapomnij o codzienności, otwórz drzwi do niekończących się...