“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”
Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...
W czasach demokracji, z definicji stojącej na straży wolności słowa, coraz mniej nam wolno. Ale jest światełko w tunelu. I zapalają go sportowcy. Nie politycy, naukowcy, ekonomiści, biznesmeni. Tylko sportowcy potrafią jeszcze dać nam nadzieję na normalność w życiu publicznym. Dlaczego? Choćby dlatego: „To tak, jak sobie wyobrażam bycie mężczyzną. Ktoś wielokrotnie kopnął mnie w jaja” – to słowa Sherraine Schalm, kanadyjskiej szpadzistki po porażce w pierwszej rundzie zawodów na Olimpiadzie w Pekinie (2008). Inne przykłady? Proszę bardzo: “Wiemy, że musimy od pierwszej minuty napierdalać” – te słowa wypowiedział podczas konferencji prasowej, przed kluczowym meczem z Czechami na Euro 2012, reprezentant Polski Damien Perqius. „Kur.. mać, co trenerowi odpier…?!” – nie uwierzycie, ale tak zareagował (kiedy jeszcze skakał) Adam Małysz, jak jeden z trenerów kadry walnął go dłonią w daszek czapki. Czy mówicie, co myślicie, czy mówicie, co mówić wypada, by nikomu nie podpaść? Z pewnością jednymi z ostatnich wyrażającymi publicznie wprost to, co myślą są… sportowcy. Dobrze, że pomoc społeczna nie słyszała słów kołysanki mojego przyjaciela, który przez cztery godziny usypiając córkę śpiewał jej „Kotki dwa”, ale w piątej wymiękł i zdesperowany zmienił nieco słowa: „Aaa, kotki dwa, jeden rzyga, drugi sra”. I zasnęła. Dostałby ze 2 lata, a Maryśka zapewne wylądowałaby w domu dziecka. Poprawność polityczna zbiera swoje żniwo. W listopadzie 2012 roku (to już chyba trzecie podejście), w Sejmie wylądował projekt ustawy dotyczący ukrócenia „mowy nienawiści”. Ale jak i kto ma ją definiować? Cholera wie. Napisałem „cholera”? Aaaaaaaa, już po mnie. Miało być „motyla noga”. Klamra się domyka, niebawem nie będziemy mogli pójść na szamkę „do Chińczyka”, tylko pójdziemy na obiad do „obywatela Państwa Środka”. Pamiętacie zapewne słowa piosenki Kazika „12 groszy”: Okazało się, że pastor King nie był Murzynem, ani czarnym – on był Afroamerykaninem. To niesamowity paradoks, że w czasach demokracji, z definicji stojącej na straży wolności słowa, coraz mniej nam wolno. Ale jest światełko w tunelu. I zapalają go sportowcy. Nie politycy, naukowcy, ekonomiści, biznesmeni. Tylko sportowcy potrafią jeszcze dać nam nadzieję na normalność w życiu publicznym. Dlaczego? Choćby dlatego: „To tak, jak sobie wyobrażam bycie mężczyzną. Ktoś wielokrotnie kopnął mnie w jaja” – to słowa Sherraine Schalm, kanadyjskiej szpadzistki po porażce w pierwszej rundzie zawodów na Olimpiadzie w Pekinie (2008). Inne przykłady? Proszę bardzo: “Wiemy, że musimy od pierwszej minuty napierdalać” – te słowa wypowiedział podczas konferencji prasowej, przed kluczowym meczem z Czechami na Euro 2012, reprezentant Polski Damien Perqius. „Kur.. mać, co trenerowi odpier…?!” – nie uwierzycie, ale tak zareagował (kiedy jeszcze skakał) Adam Małysz, jak jeden z trenerów kadry walnął go dłonią w daszek czapki. Kawa na ławę Zazwyczaj jest tak, że wszyscy spinają się i pilnują, kiedy widzą mikrofon, czy kamerę. Ale nie sportowcy. I obstaję przy tym, że to nie wynika z ich głupoty. Oni są po prostu naturalni, są sobą. Kurde, co za powiew świeżego powietrza! Czytajcie: “Niezależnie od tego, co powiedziałem w zeszłym roku, tylko to przepisz. Jestem pewien, że nadal pasuje” – amerykański tenisista Andy Roddick, do dziennikarki podczas jednego z wielkoszlemowych turniejów w 2006 roku. Inny tenisista, Novak Djokovic, nieco wyżej w rankingu ATP, bo teraz na pierwszym miejscu, opowiadał dziennikarzowi jak świętował niedawno sukces Serbii w Pucharze Davisa. “Nie spędziłem zbyt dużo czasu w swoim kraju po tej wygranej. To były dwa dni i dwie noce świętowania… Naszym celem były trzy. Jednak po drugim dniu wylądowaliśmy w szpitalu”. Bywa też, że czołowi tenisiści są nieco introwertyczni, ale jakże szczerzy! “Denerwuję się, kiedy nocą jestem w domu sam. Nie wyłączam telewizora, ani świateł. Śpię na sofie, zamiast we własnym łóżku. Nie jestem zbyt odważny poza kortem” – którego polityka byłoby stać na takie wyznanie, jakie jest autorstwa Hiszpana, Rafaela Nadala (nr 5 w rankingu ATP)? Jeśli mowa o życiu poza sportem warto też zacytować żużlowca Sławomira Drabika – wielokrotnego medalistę mistrzostw Polski, Europy i świata. Uwaga, będzie dialog. Dziennikarz: Jak wygląda życie żużlowca? Drabik: Zawody, ostro w beret, zawody, ostro w beret. Wiem, brakuje Wam wyznań piłkarzy. Zatem zaspokoję tę ciekawość. Ben Starosta, urodzony w Anglii, grał w latach 2008-2009 w Lechii Gdańsk. Nie zachwycał, nie strzelił żadnej bramki. Ale elokwentny był: “Dlaczego koledzy mówią na mnie Big Ben? Nie wiem, chyba widzieli mnie pod prysznicem”. Golimy frajerów W życiu każdego sportowca istotną rolę odgrywa jego trener. W sportach indywidualnych oczywiście zdecydowanie większą niż grach zespołowych, ale przedstawiciele tych ostatnich potrafią docenić klasę i znaczenie trenera. Oddajmy głos siatkarzowi, reprezentantowi Polski, Łukaszowi Kadziewiczowi: “Bez Lozano polska siatkówka byłaby w dupie i taka jest prawda. To człowiek, który odmulił środowisko i pokazał coś nowego. Otworzył głowę leśnym dziadkom”. No właśnie. Może sportowcy mówią w ten sposób, a nie inaczej, bo tak rozmawiają po prostu na co dzień – w szatni, na treningach, generalnie, poza kamerami? Coś w tym musi być. Jeden z byłych trenerów piłkarskiej reprezentacji Polski, w ten oto sposób motywował polskich piłkarzy do lepszej gry w drugiej połowie meczu: „Parówy w górę i golimy frajerów!” Na koniec warto podać przynajmniej jeden przykład sportowca, który nie przeklina i nie wstydzi się też wyznawanych przez siebie wartości. Tomasz Adamek: ”Często słucham Radia Maryja. Wiem, że w tej stacji się za mnie modlą, ja się modlę za nich. Czuję ich wsparcie”. Nawet nie wiecie, jakie Wy nam drodzy sportowcy dajecie wsparcie. Dzięki Wam (a szczególnie Waszym słowom) czujemy, że żyjemy!