Redaktor nie do zdarcia
Redaktor, który stawiał czoła bardzo burzliwym czasom, począwszy od I wojny światowej poprzez wojnę polsko - bolszewicką, aż do...
Przyglądając się sylwetce Andrzeja Trzebińskiego na pierwszy rzut oka raczej nie zauważymy niczego wyróżniającego jego osoby. Pomyśleć możemy, że był to jeszcze jeden przedstawiciel pokolenia tragicznie doświadczonego II wojną światową – taki mniej znany, zapomniany Baczyński.
Myśl ta, moim zdaniem, jest zdecydowanie niesłuszną, gdyż zarówno Trzebiński, jak i pozostali przedstawiciele redakcji Sztuki i Narodu byli za swojego życia postaciami rozpoznawalnymi, oryginalnymi oraz cenionymi. Warto przypomnieć ich, do niedawna niemal całkowicie zapomniany, dorobek. Dziś opowiem o jednym z nich.
Skromne początki, tragiczny koniec
Andrzej Trzebiński urodził się 27 I 1922 roku w Radogoszczy koło Łomży w rodzinnych okolicach jego ojca Stanisława. Rodzina literata niedługo potem przeniosła się do Komierowa na Pomorzu, gdzie Stanisław otrzymał pracę jako zarządca hrabiowskiego majątku. Kolejna przeprowadzka Trzebińskich miała miejsce w 1932, kiedy to przeprowadzili się oni do Warszawy, z którym to miastem złączyły się losy Andrzeja. To właśnie tam ukończył on szkołę powszechną, a następnie podjął naukę w gimnazjum i liceum im. Tadeusza Czackiego. W tej szkole postawił on swoje pierwsze kroki jako literat – najpierw wchodząc w skład redakcji gazetki „Promień Szkolny”, a następnie debiutując w niej tekstem „Fraszka o mędrcu”. Spokojną młodość Trzebińskiego przerwał jednak wybuch kampanii wrześniowej, w wyniku czego pomaszerował w mundurze Przysposobienia Wojskowego ku nadbużańskiej Włodawie. Po powrocie do miasta ciężka sytuacja materialna rodziny zmusiła go do podejmowania dorywczej pracy fizycznej i udzielania korepetycji. Jednocześnie zdał podziemną maturę, a następnie rozpoczął studia polonistyczne na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. To właśnie na nich poznał Wacława Bojarskiego, który wprowadził go w działalność konspiracyjną Konfederacji Narodu, gdzie pełnił odpowiedzialne funkcje szefa kolportażu, a następnie wszedł w skład zespołu propagandowego. W wyniku tej działalności powołany został miesięcznik Sztuka i Naród, w skład redakcji którego wszedł również Trzebiński, stając się jednym z dwóch głównych ideologów pisma. Następnie, po śmierci Bojarskiego, pełnił funkcję redaktora naczelnego, na którym to stanowisku dążył do wzmocnienia autonomii miesięcznika oraz utworzenia z niego organu ponadśrodowiskowego. Dwuletnia działalność prasowa, prowadzona z sukcesami (SiN było rozpoznawalnym i wpływowym pismem), zakończyła się niespodziewanie i tragicznie – Trzebiński, aresztowany za jedzenie w stołówce fabryki, w której nie pracował, został rozstrzelany 12 listopada 1943 roku.
Sztuka, Piękno, Naród
Jak widać życiorys Trzebińskiego, choć mający kilka charakterystycznych elementów, nieszczególnie odbiega od przeciętnego wzorca jego pokolenia. Dlaczego więc o nim piszę? Ze względu na jego przemyślenia. Trzebiński, podobnie jak pozostali przedstawiciele SiNu, chciał poprzez sztukę wyznaczać kierunki myślenia, a zarazem ambicję wspólnoty. W kulturze dostrzegał on coś więcej niż formę rozrywki – pragnął by poprzez sztukę wpływać na swoją społeczność, a także prowadzić swoistą „ekspansję kulturalną” poza granicami państwa. Współcześnie być może powiedzielibyśmy o sztuce zaangażowanej lub też angażującej – zajmującej się problemami społecznymi i chcącej wstrząsnąć ludźmi w celu ich rozwiązania. Po części mogłoby być to spojrzenie słuszne, lecz będące zbytnim uproszczeniem – dla Trzebińskiego twórczość kulturalna była także, a może i przede wszystkim, formą służenia dobru i wzbudzania możliwych do zrozumienia przez odbiorcę odczuć wyższych. W nieopublikowanym za życia tekście „Stosunek artysty do rzeczywistości” pisał on: wielka sztuka, będąca celem każdego prawdziwego artysty, polega na stwarzaniu dzieł sztuki, które by najsilniej oddziaływały na publiczność estetycznie. Każdy utylitarny stosunek do sztuki pozbawia sztukę jej właściwego celu. Bo celem sztuki jest właśnie wyzwolenie nas z tego – konsekwentnie pojętego – utylitaryzmu, spotkanie nas z pięknem, zetknięcie nas z tym, co jest jakby ponad-doczesne, w pewnym słowa tego znaczenia – absolutne. Myślę, że współcześnie, gdy sztuka często jest z jednej strony trywialna, a z drugiej zbyt abstrakcyjna dla przeciętnego odbiorcy warto przypominać tę i inne myśli Trzebińskiego.