Utracone i odzyskane dzieła sztuki
W latach 1939-1945 wiele dzieł sztuki było kradzionych, niszczonych i ukrywanych. Część sławnych dzieł udało się odzyskać, ale wiele z ich nadal nie powróciło...
Roma, reż. Alfonso Cuarón, prod. Meksyk, USA, 135 min
Gdy w 2014 roku Alfonso Cuarón dzięki „Grawitacji” jako pierwszy Meksykanin w historii zdobył Oscara dla najlepszego reżysera, rozpoczął także interesujący historycznie trend: następnie statuetkę za reżyserię dwa lata z rzędu zdobył Alejandro Iñárritu, a po rocznej przerwie Guillermo del Toro. Ich filmy zdobyły także inne statuetki, dzięki czemu ci trzej pochodzący z Meksyku i blisko przyjaźniący się twórcy w ostatnich latach zdominowali oscarowy wyścig.
Tytułowa Roma to dzielnica Meksyku, w której wychował się reżyser, i jego nowe dzieło jest w dużej mierze autobiograficzne, chociaż w nieoczywisty sposób. Osadzony w 1970 roku film skupia się na życiu młodej pokojówki o imieniu Cleo i jej ciąży. Pracuje ona w domu bogatego lekarza i jego żony Sofii, których małżeństwo rozpada się na oczach czwórki dzieci.
Możemy się łatwo domyślić, że reżyser wychował się w podobnym domu i osobiście znał czasy i realia, o których opowiada. W pewnym momencie rodzina wybiera się do kina na „Uwięzionych w kosmosie”, film będący prekursorem „Grawitacji”, który reżyser obejrzał w dzieciństwie. Tego typu ciekawostki pojawiają się w tle, nie wiemy jednak nawet, który z chłopców jest odpowiednikiem młodego Alfonso.
Najważniejszą postacią jest wzorowana na niani Cuaróna Cleo, której obsadzenie zajęło mu rok. Ostatecznie wybrał pozbawioną doświadczenia Yalitzę Aparicio, która wypadła niesamowicie naturalnie. Nie musiała daleko szukać inspiracji do swojej roli, gdyż jej matka trudniła się podobnym zawodem jak grana przez nią bohaterka. Podobnie zresztą jak większość Meksykanów, od których problemów oderwana była biała, bogata rodzina reżysera, której życie było łatwe i sielankowe: i nie zmienił tego nawet rozwód.
Projekt był początkowo przygotowywany z udziałem Emmanuela Lubezkiego, stałego współpracownika Cuaróna. Lubezki to jedyny w historii trzykrotnie nagrodzony Oscarem operator kamery. Z powodu opóźnień musiał opuścić projekt i to że nie odczuwamy jego braku, może świadczyć o sukcesie Cuaróna, który sam przejął pałeczkę operatora. „Roma” ma bardzo epizodyczny charakter i jest w dużej mierze oparta na pracy kamery poruszającej się w sposób, który wygląda płynnie i naturalnie, ale wymaga pieczołowitego zaplanowania.
„Roma” to osobisty hołd, niespodziewanie skierowany do postaci niani reżysera, a tym samym hołd dla dobrych, ciężko pracujących ludzi wydających się definiować dla reżysera jego ojczyznę. Ukształtowali oni nawet jego należącą do uprzywilejowanej mniejszości rodzinę, tworząc widoczną z perspektywy lat więź. „Roma” to także ciekawy zwrot w karierze reżysera. Nie sposób się domyślić, jaki będzie jego następny projekt.
Nie otwieraj oczu, reż. Susanne Bier, prod. USA, 124 min
„Nie otwieraj oczu” to horror, który szybko okazał się jedną z najgorętszych premier w historii streamingu. Wystarczyła do tego niewielka kampania marketingowa, Sandra Bullock w obsadzie i frapujący pomysł. Tajemnicze istoty pojawiają się na Ziemi, a większość tych, którzy je ujrzą, natychmiast desperacko targa się na swoje życie. Aby przeżyć poza odciętymi od świata i światła kryjówkami, trzeba zasłaniać oczy i unikać szaleńców, którzy próbują zmusić innych do patrzenia na przybyszów. Będzie do tego zmuszona główna bohaterka filmu, podróżująca z dwójką dzieci do odległego schronienia.
Koncept może wydawać się dziwnie znajomy… „Nie otwieraj oczu” szybko zostało osądzone o wykorzystywanie popularności wielkiego, tegorocznego hitu, „Cichego miejsca” Johna Krasinskiego, w którym aby nie zostać pożartym przez upiornych i drapieżnych obcych, nie można było mówić ani hałasować. Film z Bullock planowany był jednak już od 2015 roku. Sukces obydwu filmów zachęca do przyjrzenia się zmieniającym zgodnie z duchem czasu trendom.
Koncept „Nie otwieraj oczu” przypomina także chociażby „Wydarzenie” M. Nighta Shyamalana, twórcy, który po serii niepowodzeń niedawno zaczął wracać do łask. W tego typu opartym na chwytliwych pomysłach i zwrotach fabularnym kinie najciekawsze jest, jak zostanie skonstruowany świat filmu i jego zasady. Współczesny widz co prawda jest przyzwyczajony do fantastyki i zazwyczaj stara się powstrzymać od poszukiwania dziur fabularnych, ale lubi kwestionować zasady panujące w fikcyjnych światach.
Stonowane „Ciche miejsce” początkowo skupiało się na ascetycznym, bliskim naturze życiu jednej rodziny i zgłębiało jej wewnętrzne relacje. Później zmieniło się w dobrze skonstruowany thriller. Dosyć dobrze odwróciło uwagę od faktu, że obcy w filmie są w stanie usłyszeć trzask z odległości wielu kilometrów, a najwyraźniej nie słyszą bicia serca, znajdując się w tym samym pomieszczeniu.
Zagrożenie w „Nie otwieraj oczu” ma bardziej metafizyczny charakter budzący biblijno-mitologiczne skojarzenia i w dużej mierze broni się przed podobną analizą. Film śmielej eksploruje swój świat i siłą rzeczy zawiera gatunkowe klisze z filmów katastroficznych i postapokaliptycznych, takie jak zróżnicowana grupa ocalałych. Z kolei wątek podróży do schronienia i rozwój głównej postaci mogą przywoływać na myśl chociażby „Melancholię” i „Ludzkie dzieci”.
„Nie otwieraj oczu” powinno przypaść do gustu osobom, które nie odrzucą panujących w filmie zasad. Jest on dobrze skonstruowany i nawet razem z elementami, takimi jak mało subtelne dialogi, może sprawdzić się jako kino gatunkowe. Dodatkowej rozrywki dostarczają porównania z podobnymi produkcjami.