W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
Stefan Kisielewski mawiał, że wnętrze człowieka jest szachownicą dobrych chęci i złych skłonności. W czasie kontaktu z „Czarną białą magią”, najnowszą płytą Sokoła (po raz 2. nagraną z Marysią Starostą) ta myśl nieustannie błąka się gdzieś z tyłu głowy. Jednak w odróżnieniu od dobrodusznego zrozumienia dla ludzkich małości – postawy charakterystycznej dla Kisiela – Sokół pozostaje zimny jak stal. Pozostaje sobą. Sobą czyli kim? Warszawski raper to jedna z najbardziej zasłużonych postaci dla współczesnej, polskiej muzyki. Przy czym, jak sam podkreśla, czuje się raczej tekściarzem niż wykonawcą. I to wyraźnie czuć w jego twórczości. Od zawsze. Pokolenia wychowane na ZIP Składzie, WWO siłę płynącą z jego wersów noszą pod skórą do dziś. Jednak „Czarna biała magia” to dzieło bardzo odległe od pozycji z dotychczasowego dorobku warszawskiego rapera. Odległe, jednak wydające się być naturalną konsekwencją obranej przed wielu laty drogi artystycznej. „CBM” to zbiór przemyśleń na temat otaczającej nas rzeczywistości, w wykonaniu 30-latka, który nikomu już niczego udowadniać nie musi. Słowa utworów osaczają słuchacza szczerością. Potrafią zaboleć. Ignorowanie ich byłoby nieroztropnością. Bo droga życiowa Sokoła to coś, co legitymizuje jego myśli. Sprawia, że słuchacz darzy je pietyzmem. Uzasadnionym pietyzmem. Niebywale trudno jest zmierzyć się z tak wielowymiarowym albumem w skromnej przestrzeni krótkiego tekstu prasowego. Niebywale trudno jest zmierzyć się z tym albumem w ogóle – leży bowiem na przeciwległym biegunie niż plastikowy rynek muzyki rozrywkowej. A miarą tego niech będzie „Spierdalaj” – jeden z nielicznych hymnów miłości, którego puenta nie stoi w jawnej sprzeczności z życiowymi doświadczeniami pokoleń.