W pułapce dwójmyślenia
Czy to, co uważamy za prawdę, rzeczywiście nią jest? 🗣 Czy nie zagubiliśmy się w wygodnym światku gotowych poglądów...
Były dwa powody, dla których sięgnąłem po tę książkę. Pierwszy – jej autor jest… fanatycznym kibicem Manchesteru United (I like it too!). Drugi – Jim O’Neill jest twórcą i apologetą zjawiska o nazwie BRIC (angielskie brick to po polsku cegła). Za skrótem tym kryją się cztery państwa: Brazylia, Rosja, Indie i Chiny. Wielu podpowiadaczy próbowało przekonywać członka Królewskiego Towarzystwa Ekonomicznego Wielkiej Brytanii (czytaj: O’Neilla), żeby dołożył do swojej, robiącej zwrotną karierę, „cegiełki” jeszcze inne państwa – Nigerię, Koreę Płd., a nawet Wietnam. Nieugięty, w ostateczności skłonny jest nie krzywić się, kiedy dodawane jest do pierwotnej nazwy S, czyli South Africa (po naszemu RPA). Generalna teza O’Neilla jest taka: oto na naszych oczach rodzi się nowy światowy ład ekonomiczny, który wywróci ten zmurszały istniejący, a pierwsze skrzypce w perspektywie 20-40 lat będą grały w globalnej gospodarce kraje BRIC(S?), nie zaś Stany Zjednoczone, Niemcy czy Wielka Brytania. Kluczem do sukcesu dynamicznie rozwijających się państw „cegły” są zdaniem autora „Mapy wzrostu” przede wszystkim dwie potęgi, jakimi dysponują: potęga populacji i potęga produktywności. O’Neilla czyta się wartko i przyjemnie. Ma skurczybyk to, co charakterystyczne dla autorów anglosaskich – umiejętność pisania o zjawiskach złożonych w interesujący i zrozumiały sposób. Są zatem wykresy i morze liczb, ale nie potykamy się o nie, nie tracimy wartkości opowiastki. Irytować może nieco brak dystansu O’Neilla do opisywanego przez niego „fenomenu”. No, ale który rodzic nie będzie upierał się, że to jego dziecko jest najpiękniejsze i najwspanialsze? Bo problem z krajami BRIC moi drodzy jest taki, że owszem PKB przyrasta im w ostatnich dwóch dekadach jak po solidnej dawce sterydów, tylko czy nie jest to aby słabiutki jakościowo rozwój gospodarczy? Tu już zdania są podzielone. Bo co z tego, że Indie rosną co roku średnio o 7-10 proc. PKB, skoro poza Delhi i Bombajem, 75 proc. ludzi nie ma w domach elektryczności (jak wytknęli autorzy świetnej książki „Freakonomia”)? Teraz, o wiele ciekawszym wyzwaniem, a zarazem może i ciekawszą lekturą, byłaby książka o tym, co kraje BRIC(S?) zrobiły ze swoim dotychczasowym rozwojem. Ale i tak warto sięgnąć po „Mapę wzrostu” – choćby dlatego, żeby dowiedzieć się, jak może wyglądać skład G-8 za 20 lat. Albo czemu Hindusi płacą furę pieniędzy, tylko po to, żeby przejechać się latem wyciągiem w Szwajcarii, a Chińczycy płacą paryżanom też furę pieniędzy, żeby ci kupowali dla nich torebki w butikach Louisa Vuittona. JG Jim O’Neill „Mapa wzrostu. Szanse gospodarcze dla państw grupy BRICs”