Jak nakarmić wilka i mieć owce w całości?
O dylemacie mieszkaniowym, spekulacji i jej wpływie społecznym. Temat nieruchomości pobudza zmysły opinii publicznej już kolejne miesiące, rodząc przy tym skrajne...
Zazwyczaj, gdy w naszych portfelach dzieje się źle, ludzie mają tendencje do kierowania swoich skarg i zażaleń w stronę władz państwowych. W końcu wybraliśmy ich, żeby żyło nam się lepiej, co przecież obiecali przed wyborami, a kiedy jest drożej, mniej, trudniej i ogólnie gorzej, to bez problemów przypisujemy im dosłownie całą czarną magię jaką możemy.
Mimo, iż jest to bardzo skrótowe myślenie, ma w sobie jednak sporo racji i warto zastanowić się dlaczego. Wszystkie drogi prowadzą nas do wpływu państwa na gospodarkę, zwanego oficjalnie interwencjonizmem państwowym.
Halo? Chciałbym coś zgłosić.
Interwencjonizm państwowy to koncepcja, która zakłada aktywną rolę państwa w regulowaniu i kontrolowaniu działalności gospodarczej w kraju. Oznacza to, że władze publiczne podejmują działania mające na celu kształtowanie gospodarki, według określonych celów i zasad.
Interwencjonizm państwowy ma swoje korzenie w teorii ekonomicznej, która zakłada, że wolny rynek nie zawsze działa w sposób optymalny i efektywny. Ekonomiści od dekad sprzeczają się zarówno nad słusznością tej tezy, jak i stopniem zasadnego wpływu państwa w gospodarce. Nie ma wśród ekspertów w tym obszarze konsensusu ani jednoznacznych argumentów “za”, jednak mimo trwających dyskusji ekonomicznych wiele państw przyznało sobie prawo do wpływania na rynek, aby rzekomo “poprawiać” jego efektywność i skuteczność. Władze publiczne mają do tego konkretne zabawki, takie jak regulacje prawne i podatkowe, które mają na celu kontrolowanie gospodarki i zapewnienie, że przedsiębiorstwa działają zgodnie z określonymi przez nich standardami. Czym kieruje się państwo przy ustalaniu tych standardów? To już zależy od jego wizji, a jak praktyka pokazuje, bardziej od interesu politycznego. Skoro na świecie tak ochoczo władze publiczne ingerują w gospodarkę, zastanówmy się dlaczego i jak to robią?
Narzędzia obosieczne
Jednym z głównych narzędzi interwencjonizmu państwowego jest polityka fiskalna, która polega na wykorzystaniu wydatków publicznych i podatków do regulowania gospodarki. Państwo obraca setkami miliardów, które kierowane są w konkretne obszary gospodarki. Warto się tutaj pochylić nad motywami tych decyzji wydatkowych. Czy państwo wie lepiej, jak wydać nasze pieniądze na nasze potrzeby? Wydawanie cudzych pieniędzy, zwłaszcza na cudze potrzeby, wiąże się z brakiem optymalnego procesu decyzyjnego i zastanowienia się nad zasadnością i efektywnością takich wydatków. Moim skromnym zdaniem, gdyby każdy wydawał swoje środki na swoje potrzeby, osiągnęlibyśmy lepsze efekty.
Skoro potrzeby społeczne mogą być tutaj błędnie rozpoznane, to czym mogą kierować się decydenci? Tu pojawia się niebezpieczna pokusa myślenia o własnych potrzebach.
Istotnym elementem fiskalnym są podatki, które są kreowane i ustalane przez władze publiczne. Poprzez wskazanie, co jest opodatkowane i w jakim stopniu państwa mogą sterować aktywnością gospodarczą obywateli. Podatki to rzecz nieunikniona i mają bardzo istotny wpływ na gospodarkę.
Ogólnie rzecz ujmując, w skali makroekonomicznej państwo może ustalać wydatki publiczne i podatki, aby wpływać na wzrost gospodarczy, inflację i nierówności społeczne.
Kolejnym narzędziem chętnie wykorzystywanym przez władze są regulacje prawne w gospodarce. Państwo pisząc ustawy, rozporządzenia i inne akty prawne ustala wiele elementów działalności gospodarczej i zawodowej. Jest to wielka odpowiedzialność, ponieważ reguluje się tym sposobem takie rzeczy jak rynek pracy, sprzedaż, a nawet legalność działalności gospodarczej na danym terenie. Gdyby tylko tworzyli to ludzie, którzy mają pojęcie o gospodarce i prowadzeniu działalności gospodarczej.
Interwencjonizm państwowy niesie ze sobą pewne konsekwencje dla gospodarki. Z jednej strony wprowadza się pewne standardy działalności gospodarczej i zapewnia dochody dla państwa, z drugiej dostarcza masę problemów, zagrożeń i pokus dla decydentów.
Niebezpieczne igraszki
Interwencjonizm państwowy ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Fani wskazują na większą możliwość akumulacji kapitału przez państwo i dokonywania znacznych inwestycji w infrastrukturę, innowacyjność i standard życia, co byłoby według nich niemożliwe bez państwa. Wskazują też na potrzebę społecznej kontroli nad gospodarką, która może być niebezpieczna i bardzo ryzykowna dla mniej doświadczonych pracowników lub konsumentów. Wskazuje się również na holistyczne spojrzenie na kraj z perspektywy państwa, a nie tylko samej gospodarki, która ma służyć społeczeństwu, a nie na odwrót. Innym argumentem jest możliwość wspierania potrzebujących branż i grup, które w wolnej konkurencji mogłyby mieć problemy z utrzymaniem. Interwencjonizm państwowy jest stosowany z różnych makroekonomicznych powodów. Jednym z nich jest chęć zapewnienia równowagi w gospodarce, zwłaszcza w przypadku kryzysów ekonomicznych. Władze publiczne mogą działać jako inwestor lub kredytodawca, aby zwiększyć popyt na towary i usługi, co pomaga w ożywieniu gospodarki. Państwo może również podejmować działania, aby zwiększyć konkurencyjność krajowych firm i zabezpieczyć rynki przed zagranicznymi konkurentami.
Do tak bajkowej wizji przeciwnicy zwracają jednak uwagę, że interwencjonizm ma kilka drobnych, delikatnych rys na swoim majestacie, pokrótce warto również im się przyjrzeć.
Jako główny zarzut stawia się ograniczenie wolności gospodarczej. Wprowadzanie zbyt wielu regulacji i wymagań może wpłynąć negatywnie na innowacyjność i rozwój całej gospodarki. Dla inwestorów i przedsiębiorców zbyt dużo regulacji oznacza, że więcej czasu i środków będą musieli poświęcić na ich analizę, kosztem pracy nad rozwojem biznesu. Istotna jest też polityka podatkowa, która może zniszczyć opłacalność biznesu. Czy to nie odstraszy wielu przedsiębiorców? Otóż może i to znacznie. Z perspektywy pracownika po co też więcej i lepiej pracować, kiedy mamy progresywny podatek dochodowy i przy większych dochodach oddamy znacznie więcej.
Jako kolejny argument krytycy wskazują brak efektywności interwencjonizmu. Niektóre działania mogą być, lekko mówiąc, bez sensu i logiki, a to prowadzi do marnowania zasobów publicznych i zwiększenia obciążeń podatkowych celem nadrobienia przepalonych środków. Wskazuje się tutaj na nietrafione inwestycje, znacznie przepłacone zakupy publiczne lub po prostu wydane środki bez konkretnego efektu. Czy to się zdarza? Rozejrzyjmy się.
Czy interwencjonizm państwowy może prowadzić do wzrostu korupcji i klientelizmu, czyli sytuacji kiedy to władze korzystają z publicznych zasobów do zaspokajania interesów określonych grup wpływu lub jednostek, zamiast działać w interesie całego społeczeństwa? Oczywiście każda władza mówi, że działa tylko i wyłącznie na rzecz kogoś innego, a że ten ktoś jest jej znany, to już kwestia interpretacji. W końcu publiczne środki nie należą do nikogo.
Celem interwencjonizmu jest m.in. regulowanie rynku i ograniczanie monopoli, jednak przeciwnicy wskazują, że efekty często są całkowicie odwrotne. Interwencje państwowe mogą prowadzić do zakłócenia rynku, co może ograniczyć konkurencję i prowadzić do wzrostu cen.
Uważaj, czego sobie życzysz
I tak równocześnie toczy się życie gospodarcze z dyskusją ekonomistów nad zasadnością i rolą państwa w gospodarce. Zapewne nigdy nie ustalimy optymalnego stanu, a po drodze przetestujemy na żywym organizmie społecznym różne formy. Z bardziej lub mniej efektywnym skutkiem.
Praktyka pokazuje, że interwencjonizm państwowy to w dzisiejszej gospodarce standard w wielu państwach i jedyne czym się różni to stopień tej ingerencji i jej jawność. Gospodarka jest zbyt ważnym elementem życia społecznego, aby nie była w kręgu zainteresowań władz publicznych i nie pociągała jej przedstawicieli.
Podsumowując, kiedy po raz kolejny będziemy nawoływać państwo do działania na rzecz polepszenia naszego dobrobytu uważajmy, czy do odpowiedniego bożka kierujemy nasze prośby i błagania.