Realne korzyści z journalingu
Jak używając długopisu i kartki poprawić swoje sampopoczucie, polepszyć swoją pamięć, a nawet obniżyć ciśnienie krwi? Odpowiedzią na to...
Kroki stawiane przez nas w ciągu życia wyznaczają konkretny szlak. Jak wiadomo szlaki są także w górach i prowadzą do różnych miejsc wartych zobaczenia. Miłośnicy górskich wędrówek potwierdzą, że warto zatracić się w górskich wędrówkach. Osoby które za pieszymi wędrówkami nie przepadają pewnie to zdementują. Warto jednak zacytować jednego chłopca, który podsumował wejście na Tarnicę (Bieszczady): “Tyle wysiłku dla takich brzydkich widoków?!”. Prychnąłem jak to usłyszałem (odpoczywając na tym właśnie szczycie).
Trzeba włożyć wiele wysiłku, żeby zawędrować na szczyt górski. Jedni są do tego dobrze przygotowani, drudzy mniej, no i nie każdy to lubi, jak już wspomniałem. Nikt nikogo nie zmusza do wakacji na południu Polski jak i “łażenia po kamieniach”, jesteśmy natomiast zmuszeni do wędrowania “szlakiem życia”, na końcu którego jest “szczyt”. Zdarzają się też dołki, ale pewnym jest, że jakiś koniec nas czeka.
Wędrówką życie jest człowieka
“Wędrówką życie jest człowieka” to powiedzenie znane przeciętnemu człowiekowi takiemu jak ja i ty. Skoro jest wędrówką to ma początek, cel i sporo zawirowań. Metafora z górą jest o tyle udana, że w górach jest coś magicznego, co od zarania dziejów ciągnie w nie ludzi. Nie jest tajemnicą, że z wysoka roztaczają się piękne widoki. Myślę, że to jest podstawowy powód, dla którego ludzie poświęcają swój czas i energię żeby wchodzić wyżej i wyżej. Ludzie jednak tak bardzo się od siebie nie różnią, niezależnie od tego czy są mali czy dorośli. Skąd więc stwierdzenia chłopca, że widoki są brzydkie? Moim skromnym zdaniem nie chodzi bowiem o zobaczenie czegoś ładnego (w tym przypadku widoku). Myślę, że chodzi o radość w oczekiwaniu na szczęśliwe zakończenie i jakiś rodzaj nagrody. Dla tego chłopca szczęściem nie było wejście na szczyt, panorama ze szczytu nie ujęła go za serce, tak jak dawniej ujęła jego rodziców i zapoczątkowała górskie wędrówki. Jego droga do szczęścia być może nie będzie wiodła od czasu do czasu przez górskie szczyty. Wszyscy wędrujemy cały czas, w sensie metaforycznym i wielu z nas zadaje sobie pytania – po co ta wędrówka? Jakie jest moje powołanie?
Którędy do celu?
Może nie wprost, aczkolwiek postawiłem już tezę, że powołaniem człowieka jest szczęście. Mam nadzieję, że każdy z czytelników zna to uczucie i często go doświadcza. Z pojmowaniem szczęścia jest chyba jednak jakiś problem, bo z roku na rok statystyki trąbią na alarm, że jesteśmy coraz mniej zadowoleni z naszego życia (statystyki dla świata zachodniego, do którego Polakom najbliżej w dążeniach). Wiele osób stawia sobie za cel zgromadzenie majątku, który pozwoli na zapewnienie wysokiego statusu majątkowego, życia na wysokim poziomie, ogólnie pojmowanego komfortu. Inni zabiegają o sławę, bo w popularności upatrują cel swojego istnienia. Chcą zaistnieć na forum publicznym, być rozpoznawalnym. Ludzie reprezentujący pierwsze jak i drugie podejście do życia, zdają się być szczęśliwi na zdjęciach i w wywiadach, aż pewnego dnia portal z ploteczkami ogłasza niekłamaną informację, że celebrycie zawaliło się życie. W ten sposób upada teza, że w życiu przede wszystkim chodzi o sławę i pieniądze.
‘Porządny ekwipunek/wyposażenie” oraz znajomi to dwa z wielu składników z przepisu na bardziej udaną “wyprawę”, bez tych elementów byłoby trudniej. Z jakiegoś jednak powodu na wyprawy ludzie nie zabierają sztabek złota i tłumu fanów (celebryci raczej by nie wypoczęli, gdyby dookoła nich wrzało od okrzyków w stylu “daj autograf”). W ich plecaku znajdziemy natomiast pożywne przekąski, na stopach wygodne buty, a przy nich wędrować będą ludźmi, przy których czują się komfortowo.
Trzy rodzaje hobby
Spotkałem się z twierdzeniem, że żeby być szczęśliwym potrzeba zajęć w postaci hobby, które zapewnią dochód, odprężenie i zdrowie fizyczne. Szczęściarzami zwykliśmy nazywać tych, którzy swoją pracę rzeczywiście lubią, podobno tacy ludzie nie przepracowują nawet jednego dnia w swoim życiu. Zupełnie nie chodzi o to, że w pracy takie osoby leżą. Autor powiedzenia miał na myśli fakt, że lubiana praca nie jest obciążeniem, ma się przy niej wrażenie, że jest naszym powołaniem. Drugie hobby ma odpowiadać za to, że będziemy robić coś beztrosko, z powodu że lubimy to robić.
Wzorować się na innych
Mówi się też, że szczęśliwe życie to kwestia farta, że odpowiada za to przeznaczenie, że już w momencie urodzenia wszystko jest z góry określone. Mariusz Pudzianowski twierdzi natomiast, że szczęścia nie ma, że jest dyscyplina. Lindsey Stirling w pogoni za marzeniem przekuła swój talent w sukces, mimo, że w America’s Got Talent została zbesztana za swój występ. Starbucks nie od razu był rozpoznawalną marką wartą miliardy dolarów. Michael Phelps nie urodził się jako mistrz olimpijski. Za każdą z tych historii nie stoi przypadek, ci ludzie podejmowali świadome wybory i kierowali swoje kroki tam, gdzie pragnęli się znaleźć.
Trzy drogi … i czwarta?
Zastanawiając się nad swoją drogą życiową niezmiennie zadajemy sobie pytanie o nasze powołanie. Rozglądając się za możliwościami słyszymy zazwyczaj o drodze duchowej i o małżeństwie, innych zdaje się społeczeństwo nie przewiduje. Nie uważam, żeby jedna była lepsza od drugiej, są inne. Ojciec Adam Szustak w jednym z filmów na kanale Langusta na plamie opowiada o dwóch już wspomnianych i trzeciej, jego zdaniem najtrudniejszej, drodze samotnego podróżowania przez życie. Ta samotna wędrówka nie ma jednak nic wspólnego z odizolowaniem się od społeczeństwa, co istotne wskazuje, że musi być to świadoma decyzja, a nie wypadkowa nieudanych relacji. O małżeństwie wiadomo, że jest to życie pełne oddania dla drugiej osoby i budowanej z nią rodziny. Kapłaństwo lub wstąpienie do klasztoru wiąże się z życiem oddanym ludziom w parafii, albo wspólnocie zakonnej. Według przepisu Ojca Adama życie samotne musi być motywowane chęcią życia dla innych w swoim otoczeniu i takie życie będzie odmienne niż życie duchowne (oddane Bogu). Być może coś źle zrozumiałem z wypowiedzi rozpoznawalnego zakonnika, ale jedno rzuca mi się na pierwszy plan. Niezależnie od wybranej drogi szczęście jest związane z tym, że żyjemy dla innych. W związku z tą myślą nasuwa mi się wniosek, że XXI-wieczni “mistrzowie życia” znaleźli czwarty sposób na życie, to jest – żyj dla siebie, dbaj o siebie, dogadzaj sobie. Mam wrażenie, że czwarta ścieżka zyskuje na popularności, a rosnąca fala samobójstw i depresji w naszym zachodnim społeczeństwie sugeruje, że źle wybraliśmy, że to nie jest nasze powołanie.