Inflacja – czy wszystko musi drożeć?
Czy inflacja mogłaby kandydować na najpopularniejsze słowo roku? Czy jej przyczyny są gorsze niż skutki? I co dalej możemy...
Ponad 19 mld zł – na tyle szacowano wartość wyemitowanych obligacji komunalnych w połowie zeszłego roku. Za tą kwotą kryją się nie tylko dziesiątki okazałych inwestycji gmin i miast ale i twardy dowód na to, że obligacje samorządowe to instrument finansowy, który w wielu sytuacjach pozwala w szybki i nieskomplikowany sposób pozyskać finansowanie. Przez lata polskie samorządy do obligacji podchodziły raczej ostrożnie. Jeśli już – obligacje traktowane były jako ostatnia deska ratunku przy zasypywaniu lokalnych dziur budżetowych. Ale żeby zadłużać się w ten sposób pod inwestycje? Dynamikę wzrostu tego typu narzędzi finansowych nakręciła m.in. możliwość ich wykorzystania w celu sfinansowania wkładu własnego na potrzeby inwestycji dofinansowywanych ze środków Unii Europejskiej.
CZAS NA KONKURS
Dlaczego gminom i miastom nie wystarczy już tradycyjny kredyt pod inwestycje? Bo obligacje w wielu przy padkach okazują się korzystniejsze pod kątem kosztów i to nie tylko tych najprostszych, związanych z oprocentowaniem. Uproszczona ścieżka procedur i oparcie się w procesie finansowania na kodeksie cywilnym sprawia, że rekordziści są w stanie pozyskać kilkanaście milionów złotych nawet w czasie krótszym niż 60 dni od momentu uchwalenia na forum gminnym uchwały o emisji obligacji. Okazuje się bowiem, że w przypadku banku odpowiedzialnego za formalny proces emisji obligacji prawo nie wymaga stosowania ustawy o zamówieniach publicznych. Wystarczy np. konkurs ofert, podczas którego – jeśli samorząd szuka finansowania do 20-25 mln zł – najlepszą ofertę składa często bank współpracujący wcześniej z gminą. Dlaczego? Bank traktuje bowiem takie obligacje jako formę tańszego kredytu dla zaufanego partnera, który to kredyt – w razie potrzeby – może sprzedać, co obniża ryzyko banku i tym samym jego marżę przy transakcji.
OGÓLNA DOWOLNOŚĆ
Kuszący dla samorządów jest także fakt, że w przeciwieństwie do kredytu, obligacje nie wymagają ustanowienia zabezpieczeń na majątku gminy, a cele emisyjne nie muszą być opisane z chirurgiczną precyzją. Więcej: zazwyczaj gminy pozyskując kapitał na inwestycje nie muszą składać szczegółowych harmonogramów prac i rozliczać się z ich wykonania z bankiem, jak to jest w przypadku kredytu. Przyjęło się, że emitent obligacji wywodzący się z samorządu operuje ogólnymi planami, informując np., że zamierza sfinansować inwestycje wspierane przez UE z zakresu ochrony środowiska. Nikt wówczas nie docieka, czy powstanie oczyszczalnia ścieków czy może przyłącza kanalizacyjne.
PARKING BEZ DŁUGÓW
Jest nawet wariant obligacji pozwalający realizować spektakularne inwestycje w stosunkowo niewielkich lub mocno nadwyrężonych finansowo gminach. Mowa o tych instrumentach, których emisja nie wlicza się do poziomu zadłużenia danego samorządu (to ważne o tyle, że prawo narzuca pewne ograniczenia dla samorządów zadłużonych na poziomie powyżej 55 proc. swojego rocznego budżetu). Takie możliwości dają tzw. obligacje przychodowe. W takim wypadku zabezpieczeniem nie jest majątek gminy, a przyszłe przychody z inwestycji np. z parkingu płatnego czy parku wodnego. Tu jednak działa zasada „coś za coś”: strona finansująca jest dużo ostrożniejsza, narzucając wyższe marże za wyższe ryzyko i domagając się bardziej szczegółowych biznesplanów
Co to jest tezauryzacja? Czytaj w Magazynie Koncept