Stąd jestem
Felieton Wiktora Świetlika ,,Stąd jestem'' - w poszukiwaniu dziedzictwa i tożsamości.
Pisarz Jacek Piekara przypomniał ostatnio anegdotę z egzaminów do szkoły teatralnej.
Komisja siedzi w pokoju egzaminacyjnym, jest w niej wielki aktor komediowy Jan Kobuszewski. Wkracza kandydat. Przewodniczący mówi: – Proszę rozśmieszyć pana Kobuszewskiego.
– A który to jest pan Kobuszewski? – odpowiada kandydat. Egzamin zaliczony.
Inna opowiastka mówi o tym, jak student politechniki miał na egzaminie podać długość torów kolejowych w Polsce. – W którym roku? – spytał.
– Obojętne – odparł zaskoczony egzaminator.
– W 966 roku… zero – padła odpowiedź.
Tak to już jest, że w dzisiejszych czasach wszystkiego się nie nauczymy. Moje dzieci od czasu do czasu próbują mnie odpytać ze znajomości flag. Nigdy nie byłem z tego dobry, w dodatku od czasów mojej podstawówki wiele państw ubyło, niektóre przybyły, inne zmieniły flagi. Nie jestem też kibicem piłkarskim, a to właśnie ta grupa (kibiców) jest dobra ze znajomości państw i potrafi przypisać odpowiednią nazwę do flagi. Już się przyznałem do flag, ale mam też problem z odróżnianiem gatunków ptactwa, a gatunki drzew odróżniam dwa – liściaste i iglaste. Wiem za to – na przykład – całkiem sporo o wspomnianym Leibnizu.
Przykłady ludzkiej ignorancji – w tym mojej – mógłbym wymieniać bez końca. Nikt z nas nie wie wszystkiego.
Znana dziennikarka, osoba z głową – jak to się kiedyś mówiło – jak sklep (tak pełną, nie tak wielką) przyznała mi się ostatnio, że nie wie kim są „kardaszianki”. Kolega – człowiek świetnie sobie radzący w życiu – nie wiedział co to jest Spotify i był zaszokowany, że puszczam muzykę z telefonu przez radio samochodowe. Znajoma pytała mnie, co to są w biurach te „ołpenspejsy”. Swojego czasu jadąc gierkówką, wmówiliśmy naszemu koledze, bystremu prawnikowi, że zawsze owiana mgłą fabryka ceramiki Paradyż dodatkowo produkuje mgłę wykorzystywaną przez dyskoteki. Józef Oleksy, znany i uchodzący za bardzo łebskiego, a nieżyjący już polityk, myślał, że w Afryce żyją tygrysy. Przykłady ludzkiej ignorancji – w tym mojej – mógłbym wymieniać bez końca. Nikt z nas nie wie wszystkiego.
Ale niektórzy przeginają. Ostatnio w kawiarni na – a jakże – warszawskiej Saskiej Kępie usłyszałem rozmowę młodej dziewczyny z jakimś gościem. Jak z dumą stwierdzała, nie pamięta daty bitwy pod Grunwaldem i nie wie co to jest ten trójpodział władzy. Ale teraz się zainteresuje – tłumaczyła – bo konstytucja jest łamana i ona będzie chodzić na demonstracje i dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nie, nie podsłuchiwałem, darła się tak, że nie dało się nie zarejestrować. Wolałbym, żeby jednak tej zasady nie przyjmowali choćby lekarze, wycinając komuś wyrostek robaczkowy, a przy okazji, w trakcie, ucząc się chirurgii.
Nasze głowy stają się jak pasy startowe dla samolotów albo doki przeładunkowe. W czasach Google’a i Wikipedii wydaje nam się, że wszystko zdążymy sprawdzić, więc długotrwała, stała wiedza nie jest nam potrzebna. I sporo w tym prawdy. Do jakiegoś czasu. Momentu, kiedy pani, która nie wie, kiedy był Grunwald i co to trójpodział władzy, za to chętnie demonstruje, idzie do wyborów i decyduje o naszej przyszłości. Dlatego, choć wszystkiego się nie nauczymy, to jednak jakąś podstawę każda szkoła w Polsce powinna zapewnić, i powinna być to ta sama podstawa. I niekoniecznie sprowadzać się do dzieła latarników LGBT wydobywających z sześciolatków ich orientację seksualną, a matematyków, polonistów, historyków i geografów.
Not. ES