Goście z układu obok
Motyw obcej cywilizacji dosyć często pojawia się w kulturze. Spotkanie z przybyszami porusza naszą wyobraźnię na wielu płaszczyznach. Pierwszą myślą sporej części...
Najnowsze wydawnictwo podpisane nazwiskiem autora Jeśli zimową nocą podróżny i Niewidzialnych miast nie jest, wbrew temu, co może sugerować tytuł, łopatologiczną wykładnią uzupełniającą braki programów nauczania literatury, a właściwie nie ma nawet nic wspólnego z tytułowym pytaniem, które zapewne zadają sobie uczniowie najbardziej znużeni narzuconymi im lekturami. Jest to zbiór esejów, co prawda bardzo przekrojowy i nie stroniący od ważnych, tradycyjnych tytułów, ale zarazem osobisty.
Dlatego, chociaż idea literackiego kanonu znalazła się w ostatnim półwieczu pod ostrzałem, zwłaszcza w USA, to tego typu osobisty kanon jest kwestią dosyć odrębną. Pisane przez kilka dekad eseje uporządkowane są chronologicznie według dat wydania utworów. Pierwsze dotyczą dzieł Homera i Ksenofonta, a ostatnie Queneau i Pavesego. Wbrew temu, co mogą sugerować dwa ostatnie nazwiska, książka jest przystępna: nie jest konieczna uprzednia znajomość omawianych dzieł, bo faktycznie dowiadujemy się, dlaczego warto po nie sięgać, pojawiają się autorzy tak przyjaźni masowemu odbiorcy jak Stevenson, Dickens, Twain oraz Hemingway.
Eseje dotyczą konkretnych dzieł i wybór nie zawsze pada na oczywiste pozycje, z dobrego powodu. Przykładowo omówieni zostają Dwaj huzarzy, nowela Lwa Tołstoja, z racji tego, że w dziele tym najlepiej widoczna ma być technika Rosjanina i szwy, którymi spaja literacką tkankę. Oczywiście, włoskie pochodzenie Calvino także ma wpływ na wybór dzieł i zwiększoną obecność rodzimych dla niego autorów. Najważniejszy jest jednak fakt, że omawiani są tacy twórcy i dzieła, o których ma on coś do powiedzenia, i to stanowi największą wartość książki. Dowiadujemy się np. w jaki sposób, zdaniem Calvino, ostatnie w pełni ukończone dzieło Dickensa Nasz wspólny przyjaciel zapowiadało powstającą w tym samym czasie Zbrodnie i karę, czy też w jaki sposób Balzac utorował drogę kinu szpiegowskiemu, czy nawet gangsterskiemu.
fot. PIW