Portret polskich kierowców
Jak wygląda portret polskich kierowców? 🚘 Czy potrafimy zachować wysoką kulturę jazdy na drodze? Czy pośpiech i chęć rozpędu...
Prowadzone w ramach pomiarów narodowego poziomu szczęścia badania pokazują, że ani PKB, ani świadczenia socjalne szczęścia nam nie dają.
Okazało się, że mieszkańcy Buthanu, czyli jednego z najbiedniejszych państw świata, uważają siebie… za bardzo szczęśliwych!
Niejeden Anglik zapytany o samopoczucie zaraz po tym, jak w czasie deszczowego dnia zepsuł mu się samochód, stwierdzi, że wszystko u niego w porządku. Z kolei wielu Polaków spoglądających na bezchmurne niebo ze sprawnego auta odpowie, że gdyby nie szalejąca inflacja i ten upał, to można by było wytrzymać. Stereotypy? Nie do końca.
Badania nad ekonomią szczęścia nie mają długiej historii. W 1972 roku Jigme Wangchuck, czyli ówczesny król Bhutanu, doszedł do wniosku, że pieniądze i rozwój gospodarczy kraju mogą nie uszczęśliwiać jego obywateli. W związku z tym postanowił zmierzyć poziom ich zadowolenia za pomocą specjalnego wskaźnika – Szczęścia Narodowego Brutto.
Aby badanie było wiarygodne, wyróżniono dziewięć obszarów, wśród których znalazło się zdrowie, wykorzystanie czasu, samopoczucie, poziom życia, różnorodność ekologiczna, witalność społeczna, dobre rządzenie, zróżnicowanie kulturowe oraz wykształcenie. Okazało się, że mieszkańcy Buthanu, czyli jednego z najbiedniejszych państw świata, uważają siebie… za bardzo szczęśliwych!
Buthanowski prototyp badania stał się inspiracją zarówno dla przedstawicieli świata nauki, jak i organizacji pozarządowych. W związku z tym obecnie mamy do czynienia z kilkoma badaniami, które wprawdzie biorą pod uwagę różne kryteria, ale mają na celu odkrycie tego, co powoduje, że jedni obywatele są szczęśliwi, inni zaś nie.
Powstały w 2006 roku Happy Planet Index pozwala m.in. dojrzeć powiązania pomiędzy odczuwanym dobrostanem oraz oczekiwaną długością życia a pozostawianym przez mieszkańców poszczególnych państw śladem ekologicznym.
Jednakże jednym z najbardziej znanych rankingów jest World Happiness Report, który po raz pierwszy został opublikowany przez ONZ w 2012 roku. W jego ramach zbiera się dane od obywateli ponad 150 krajów, badając sześć głównych obszarów: PKB przypadające na mieszkańca, pomoc socjalną, hojność, przewidywaną długość życia w zdrowiu, postrzeganie korupcji oraz wolność dokonywania wyborów. W czołówce rankingu od dawien dawna utrzymują się państwa nordyckie, czyli Finlandia, Norwegia, Szwecja i Dania oraz dzielnie starająca się im towarzyszyć Islandia. Różnice w dochodach mieszkańców wspomnianych krajów należą do najmniejszych spośród całego OECD. Wyniki te mogą zaskakiwać, gdy weźmiemy pod uwagę m.in. skandynawską pogodę czy też chociażby skłonność do depresji, którą określa się jako narodową chorobę Duńczyków.
Mieszkańcy wspomnianych państw nadgodzin nie traktują jako powodu do chluby, zostawiają niekiedy niezamknięte na noc drzwi domu, nie mają również problemu z tym, aby na przedstawicieli władzy wybierać kobiety, a nawet płacić wysokie podatki, które ze względu m.in. na jakość edukacji i opieki medycznej są przez nich najczęściej postrzegane jako dobrze wydane pieniądze.
W ten sam sposób traktują finanse przeznaczone na pomoc innym – Norwegia, Finlandia i Szwecja znajdują się w czołówce rankingów związanych z przekazywaniem datków na rzecz krajów zmagających się z ubóstwem. To także tam organizacje charytatywne mogą liczyć na wsparcie wielu filantropów, wśród których wcale nie znajdują się sami milionerzy.
Wprawdzie świadczenia socjalne mają wpływ na poczucie bezpieczeństwa obywateli, na co zwracają uwagę m.in. Finowie, jednakże nie stanowi to głównego kryterium decydującego o odczuwanym dobrostanie. W pierwszej piątce tegorocznego raportu poza Finami i Duńczykami znaleźli się Szwajcarzy, Islandczycy oraz Holendrzy. Polski można wypatrywać na 44. miejscu, ranking zamykają zaś mieszkańcy Zimbabwe i Afganistanu. Dzięki takim badaniom widoczne jest jednak to, że wartość materialnych wskaźników nie stanowi o szczęściu obywateli, dla których to więzi społeczne i wzajemne zaufanie – pomimo galopującego konsumpcjonizmu – wciąż mają realne znaczenie.