Wszystkie tatuaże są równe
Czy wyrażanie swojej szczerej (niekoniecznie pozytywnej) opinii można już nazwać nietolerancją? Czy tatuaż może być brzydki, a zmiana koloru...
Państwo nie jest nam potrzebne. Tylko wiąże ręce ludzkiej przedsiębiorczości. Ściąga podatki, daje mandaty, na co nam ono, sami sobie poradzimy, a jakby coś, to pomyślą za nas w Unii Europejskiej, Banku Światowym, ONZ albo gdzieś tam jeszcze. Tak wyglądało dość rozpowszechnione myślenie w czasach, kiedy byłem studentem, a dość częste jest i dzisiaj.
Więc polecam tym, którzy tak myślą, by dziś – w dobie koronawirusa – rozwijali tę myśl dalej. W 2009 roku największy amerykański producent samochodów omal nie ogłosił upadłości. Stan firmy General Motors dekadę temu dość dobrze oddaje film „8 Mila” o karierze Eminema w upadającym Detroit. Firmie z pomocą przyszło państwo. Amerykański Departament Skarbu wykupił akcje GM i wdrożono pakiet naprawczy. Dziś – z wszechobecnymi na całym świecie Chevroletami – GM ma czwartą pozycję na świecie, a mówi się, że ma szanse zagrozić jedynce – potężnej Toyocie.
– Być może kiedyś, może ta chwila nie nadejdzie, poproszę cię o przysługę – mówił Don Corleone do właściciela zakładu pogrzebowego, któremu pomógł w kłopotach. Teraz ta chwila nadeszła dla General Motors. Koncern zobowiązał się wyprodukować transzę respiratorów. Ale potem zaczął się ociągać, kombinować. Tłumaczyć, że właśnie sprzedał jedną z fabryk. W tej sytuacji, wykorzystując dawne prawo z czasów wojny w Korei, amerykański prezydent po prostu nakazał GM produkcję. Nie wtrąca się im na co dzień. Ale jak trzeba, to oni są ratowani, a jak trzeba, oni muszą ratować. Czy nie działa to dobrze?
– Być może kiedyś, może ta chwila nie nadejdzie, poproszę cię o przysługę – mówił Don Corleone do właściciela zakładu pogrzebowego, któremu pomógł w kłopotach. Teraz ta chwila nadeszła dla General Motors.
Wróćmy do Polski. Znajomy pod koniec marca zachorował. Nie na koronawirusa, na grypę, ale przez kilka dni był rozgrzany jak garnek i potrzebował recepty na antybiotyk. Na co dzień prosta sprawa, przecież ma vipowski pakiet w jednej z prywatnych sieci medycznych. Pan doktor przez telefon po prostu go spławił – odesłał do inspekcji sanitarnej. Jest kryzys, awaria, więc prywatna sieć nie robi albo udaje, że robi. W końcu pomogła mu wezwana ze szpitala karetka. Długo trwało, zanim dojechała, ale dostał receptę, dzięki której szybko wyzdrowiał.
Może płyn, który trafia na stacje benzynowe, nie jest idealny, ale produkuje go państwowy koncern, a nie Coca-cola, ani nie przysyła go Unia Europejska. Miliarder George Soros, który pakował gigantyczną kasę w przekonywanie ludzi na całym świecie, że państwo już nam nie jest potrzebne, bo zastąpią je „globalne instytucje”, został poproszony o pomoc swojemu rodzinnemu miastu – Budapesztowi. Wysłał milion dolarów. Każdy mieszkaniec stolicy Węgier może za to kupić sobie po paczce zapałek.
Czy to oznacza, że mamy teraz wszystko upaństwowić, pognać w diabły prywatną służbę zdrowia, koncerny, banki i uczelnie? Nie, ale powinniśmy pamiętać, że jak przychodzi co do czego, jak przeżywamy kryzys, jakiego nie wdzieliście wcześniej ani Wy, ani ja, to nie pomoże nam ani niewidzialna ręka rynku, ani fundacja stworzona przez wielki koncern, by obniżyć podatki i się polansować, ani wiecznie stroskany naszą niepraworządnością i nietolerancją urzędnik z Brukseli. Pomóc nam może tylko państwo, na które płacimy podatki, które rozliczamy w wyborach, i od którego powinniśmy wymagać jak najwięcej.