Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
Agnieszka
Miejskie otwarte spacery z przewodnikiem cieszą się niesłabnąca popularnością. Przybywa tych, którzy chcą zgłębić skrywane od wieków tajemnice, usłyszeć o wybitnych mieszkańcach czy popatrzyć na architekturę z zupełnie innej strony.
Niektóre propozycje potrafią przyprawić o gęsią skórkę. Można pójść tropem mrocznych zakamarków dawnej Warszawy, zajrzeć do zaułka, gdzie przed wiekami chowano skazańców i samobójców czy poznać zagadki warszawskiej Maty Hari. Albo w stolicy Wielkopolski ruszyć tropem spelunek, gdzie przed stuleciami oszuści planowali przekręty, a złodzieje brali na cel kolejne ofiary. Dla tych o nieco słabszych nerwach są spacery bardziej konwencjonalne, jak warszawskie „Stare Miasto wieczorem” czy „Spacerem po (nieznanym) Wrocławiu”. Miłośnicy biografii także znajdą coś dla siebie. W Krakowie można pójść śladami tuzów literatury, Czesława Miłosza, Stanisława Wyspiańskiego czy Josepha Conrada, w stolicy Wielkopolski ruszyć tropem kryptologów, którzy złamali kod niemieckiej Enigmy, a w Warszawie dowiedzieć się czegoś o najbardziej wpływowych kobietach okresu międzywojennego. Łódź z kolei zaprasza do spacerowania śladami ważnych a nieznanych postaci wywodzących się z tego miasta: „pisarka, która rozsławiła Łódź poza Europą, a o której łodzianie wiedzą tyle co nic”; „artystki i lekarki, które łączyła odwaga w przełamywaniu tabu”; „kobieta, która nie wahała się wygłosić złośliwości prosto do ucha Hitlera”.
Wszystko to w ramach spacerów z przewodnikiem. Nie trzeba ich kontraktować ani nawet skrzykiwać grupy. Wystarczy wiedzieć, gdzie szukać ogłoszeń czy jakie wydarzenia subskrybować na Facebooku i spontanicznie przyjść – bez zapisów i zobowiązań. Czasami wycieczki są darmowe, niekiedy za symboliczne 5 zł, najczęściej za dobrowolny napiwek wrzucony po spacerze do kapelusza.
Łazienki przy świetle latarki
– Mam wrażenie, że na spacery przychodzi coraz więcej osób. I to nie tylko w weekendy. W czasie wakacji organizowałem spacery także w tygodniu i nie brakowało chętnych – mówi Rafał Dąbrowiecki, licencjonowany przewodnik po Warszawie, który organizuje cykliczne spacery otwarte po Warszawie pod wspólnym hasłem „Butem po Wawie”.
Na tych, którzy na miejski spacer z przewodnikiem przychodzą po raz pierwszy, szybko gęstniejący tłum w wyznaczonym miejscu i czasie robi spore wrażenie. Są i młodzi, i ci w średnim wieku, i seniorzy. W oczekiwaniu na start najpierw tłoczą się na chodniku, potem na trawniku, aż w końcu muszą zająć i pas drogowy. Czasem osób jest kilkadziesiąt, czasem nawet kilkaset. Zainteresowanie nocnymi spacerami po warszawskich Łazienkach było tak duże, że wyznaczano dodatkowe terminy. Na ostatni w sezonie z latarkami stawiło się kilkaset osób.
Poznańscy przewodnicy także nie narzekają na brak zainteresowania. – Działamy od października 2012 r. Zorganizowaliśmy już ponad 100 otwartych spacerów tematycznych. W każdym sezonie przygotowujemy 12 premier, czyli 12 nowych wycieczek tematycznych, ale także powtarzamy te, o które proszą nas spacerowicze. Poznań przemierzało już z nami około 10 tys. osób. Zazwyczaj na jednym spacerze jest 70-80 osób. Rekord został pobity podczas spaceru zatytułowanego „Straszne historie”. Przyszło około 500 osób – mówi Jarosław Redliński z Grupy Przewodników PoPoznaniu.pl.
W poszukiwaniu ukrytego
Rafał Dąbrowiecki zwraca uwagę, że na wielu spacerach powtarzają się te same twarze. – Jak już ktoś połknie haczyk, to nie poprzestaje na jednym spacerze, ale przychodzi na inne. Nie brakuje tych, którzy dopytują o kolejne, są też tacy, którzy proszą mnie o wycieczki w konkretnych dzielnicach, spacery po Żoliborzu czy Ochocie. Czasem udaje im się mnie zmotywować do tego, by przygotować nowy spacer – mówi warszawski przewodnik. – Dla wielu moje spacery to okazja do odwiedzenia tych zakamarków miasta, do których sami by nie dotarli. Przy okazji mogą dowiedzieć się czegoś nowego o historii, a staram się nie prowadzić suchego wykładu, tylko nawiązać kontakt z uczestnikami, wprowadzić luźną atmosferę – dodaje. Na jego wycieczkach nie brakuje dowcipów i anegdotek. W grubym segregatorze nosi stare zdjęcia i ryciny, by pokazać, jak zakątki miasta wyglądały nie tylko przed wojną, lecz także w wiekach dawnych. Uzbrojony w mikrofon odpowiada na wszystkie pytania, a po wycieczce wokół niego gromadzą się grupy ciekawskich z wynotowanymi pytaniami.
Jak mówi Dąbrowiecki, na jego spacery przychodzą i warszawiacy, którzy nie zawsze dobrze znają swoje miasto, i przyjezdni. – Często właśnie z ludźmi, którzy do stolicy przyjechali na przykład na studia, zdarza mi się ciekawie o mieście porozmawiać. Ponieważ są tu nowi, zainteresowanie miastem jest u nich naturalne, poza tym dzięki spacerom poznają topografię miasta.
Poznań jak Paryż
Dr Anna Siudem, psycholog społeczna z UMCS w Lublinie, zwraca uwagę, że popularność miejskich spacerów z przewodnikiem to efekt obserwowanego od dłuższego czasu wzrostu zainteresowania historią i własnymi korzeniami. – Takie spacery często organizują nie tyle zawodowi przewodnicy, ile pasjonaci. Są bardzo autentyczni w tym, co robią, od razu widać, jak bardzo interesują się tym, o czym opowiadają. Współczesny człowiek bardzo nie lubi zakłamania, fałszu, sztuczności, dlatego idzie tam, gdzie widzi autentyzm – mówi psycholog społeczna.
Jarosław Redliński zaznacza, że wśród poznaniaków widać bardzo duże zainteresowanie historią. – My zresztą jesteśmy lokalnymi patriotami dumnymi z naszego miasta. Mamy własne ważne wydarzenia historyczne jak choćby powstanie wielkopolskie, bohaterów z okresu XIX w., kiedy to walczyliśmy z Prusakami – wylicza poznański przewodnik i dodaje, że uczestników spacerów interesuje i ta odległa historia, i ta całkiem bliska. – Jeden ze spacerów prowadzi przez Rataje, poznańskie blokowisko, inny nazwaliśmy „Na prawo Paryż, na lewo Berlin, czyli jak zwiedzić pół Europy, nie ruszając się z Poznania”, gdzie zwiedzający mogą zobaczyć, ile z poznańskich budynków było wzorowanych na europejskiej architekturze. Mało kto wie, że Biblioteka Raczyńskich jest wzorowana na wschodniej fasadzie paryskiego Luwru. Na naszych spacerach każdy z uczestników może dokonać tego odkrycia – mówi.
Spacery a Pokemon Go
Dr Siudem tłumaczy, że uczestnictwo w takich wydarzeniach wynika z pierwotnej potrzeby człowieka. – My lubimy być w grupie. Na co dzień żyjemy w świecie wirtualnym, więc wielu z nas odczuwa potrzebę spotkania się z drugim człowiekiem w realu, przeżycia czegoś wspólnie. Stąd bierze się fenomen nie tylko wspólnych spacerów, lecz także gry Pokemon Go. Potrzebujemy do niej smartfona, ale zmusza nas ona do wyjścia z domu, spotkania się z innymi ludźmi – mówi dr Siudem. Zwraca uwagę, że żyjemy w tej chwili na takim poziomie, że podstawowe potrzeby materialne mamy zaspokojone. – Zaczynamy zaspokajać te poznawcze i estetyczne. Przestaliśmy kolekcjonować przedmioty. Teraz gromadzimy przeżycia i wrażenia.