W rytmie energicznej Samby – czyli kilka słów o brazylijskiej kulturze
Jak żyje się w Brazylii? 🇧🇷 Jakie tajemnice skrywa pełne kontrastów największe miasto Ameryki Łacińskiej São Paulo? Jak miłość...
Lata studenckie rządzą się swoimi prawami. Oszczędny tryb życia przeplatany imprezami, wyjazdami i tysiącem wspomnień. No właśnie, wyjazdy. Czy podróżowanie, w szczególności za granicą, musi być kosztowne? Opowiem wam historię mojej trzytygodniowej wyprawy do Norwegii, którą zorganizowałem w 2022 roku oraz podzielę się kilkoma wskazówkami na temat organizacji budżetowych wyjazdów.
4500 km – tyle przy pomocy samochodu pokonaliśmy wraz z moimi trzema kompanami w samej Skandynawii. Założenie było dość proste, zobaczyć Norwegię, poznać jej dzikie rejony oraz doznać choć trochę życia za kołem podbiegunowym, aby to zrealizować wraz z trzema doświadczonymi uczestnikami wcześniejszych podróży w grudniu 2021 roku zaczęliśmy tworzyć konspekt wyprawy do Norwegii.
Magazyn na czterech kołach
Jako, że dysponowaliśmy niezbyt wielkim budżetem, zdecydowaliśmy się podróżować prywatnym samochodem jednego z nas – daje to nieograniczoną swobodę ruchu i możliwość zabrania dużej ilości bagaży oraz jedzenia. Te ostatnie z kolei całe zabraliśmy z Polski. Przygotowaliśmy sobie po 5 wariantów śniadań jak i kolacji, a składniki przewieźliśmy promem za Bałtyk. Obiady realizowaliśmy przy pomocy żywności liofilizowanej wzbogaconej o własnoręcznie zawekowane wcześniej mięso. Nastawieni na mocno górski i surowy teren zabraliśmy również typowy sprzęt typowo do przetrwania w górach. Zapakowaliśmy narzędzia wraz z płynami eksploatacyjnymi, aby drobne naprawy samochodu wykonać samemu. Nocleg realizowaliśmy w jednym, czteroosobowym namiocie. Norweskie prawo jest bardzo korzystne dla turystów – można biwakować w zasadzie wszędzie. Dzięki tej metodzie byliśmy w stanie nie tylko zaoszczędzić wiele pieniędzy ale także jeszcze bardziej doświadczyć dzikiego klimatu Norwegii.
Skrawek raju
No ale dobrze, starczy suchych, czysto organizacyjnych aspektów. Co my tam przez tyle czasu robiliśmy ? A czego nie robiliśmy! Wyprawę rozpoczęliśmy w Szwecji, w okolicy Karlskrony. Po zejściu na suchy ląd ruszyliśmy na północny zachód, aby wieczorem znaleźć się już za Oslo, w okolicy Drammen. Tam z samego rana, po pierwszym śniadaniu w urokliwej scenerii, udaliśmy się dalej na zachód, do największego fiordu Norwegii – Lysefjord. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że w tym przypadku trasa samochodem także jest elementem wycieczki i niezapomnianych wspomnień, a pomimo wielu godzin i pokonanych kilometrów trasa wcale się nie dłużyła. Jej zróżnicowanie i niezapomniane widoki skutkowały częstymi postojami, aby tylko ponapawać się nimi jeszcze choć chwilę dłużej. Pod Lysefjord zostawiliśmy nasz samochód na trzy noce i wyruszyliśmy z potrzebnym ekwipunkiem poznać bliżej największy z fiordów oraz Preikestolen – dość charakterystyczne i popularne miejsce na mapie Norwegii, niezwykle malowniczą formację skalną wznoszącą się nad zatoką.
Im dalej na północ tym ciekawiej, gdyż zajechaliśmy do lazurowych jezior Bondhusvatnet oraz nieopodal znajdującą się Trolltungę, której niestety ze względu na niekorzystne warunki pogodowe nie zdecydowaliśmy się zdobywać. Kolejnym punktem na mapie była malownicza i urokliwa gmina Aurland, a po niej Jotunheimen – unieśmiertelniona w mitologii skandynawskiej kraina lodowych gigantów. Kulminacją wizyty w tych górach było zdobycie Galdhøpiggen, czyli dachu Skandynawii. Wtedy przyszedł czas na dłuższą trasę prosto na północ, hen za koło podbiegunowe.
Dzikie serce
Jechaliśmy 12 godzin, jednak cel dobrze nas motywował. Park Narodowy Rago jest uważany za jedno z najdzikszych miejsc w Europie. Podobnie jak w Jotunheimen zostawiliśmy samochód, aby na cztery dni wybrać się w rejony pozbawione zasięgu telefonicznego i cywilizacyjnych udogodnień. Niesamowite doświadczenie dzikiej natury oraz niemal niewidocznych szlaków zrobiło na nas duże wrażenie, skorzystaliśmy także z jednej z Hytt – domków, w których podróżni mogą spędzić za darmo noc. W naszym przypadku chatka stała nad samym jeziorem pośród gór, a na jej wyposażeniu znajdowały się m.in. łódki i narty
Rago jest jednogłośnie tym miejscem, do którego najchętniej wszyscy byśmy wrócili, ale trzeba pamiętać że jest to raczej okolica zarezerwowana dla osób, które mają już jakieś pojęcie o turystyce górskiej, choćby ze względu na brak zasięgu i niemal niewidoczne, zarośnięte i ukryte szlaki.
To był ostatni punkt naszej wyprawy. Pożegnawszy Norwegię udaliśmy się do Szwecji, aby prostą drgoą wrócić do Karlskrony, a stamtąd promem prosto do Polski.
Plan i realizacja
W tym dużym skrócie opisałem nasze trzy tygodnie spędzone w Norwegii. Założone cele zrealizowaliśmy w 100 procentach, ale chęć powrotu do skandynawskiego raju narodziła się zaraz po zakończeniu podróży. Oczywiście niecały miesiąc to za mało żeby w pełni zwiedzić Norwegię, ale wystarczy, aby w pełni poczuć jej klimat i surowy charakter.. Każdy z uczestników wyjazdu nie przekroczył w swoich wydatkach sumy 2700 złotych, więc moim zdaniem jest to świetny wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę niesamowite wrażenia i przebytą trasę.
W przygotowaniu takich samodzielnych wyjazdów ważna jest dobra i czytelna organizacja. My wszystkie informacje i plany zgromadziliśmy w aplikacji do zarządzania projektami – Trello, ale oczywiście każde narzędzie tego pokroju będzie do tego celu dobre.
Należy pamiętać o dobrze przemyślanym planie, ekwipunku, trasie i sytuacjach awaryjnych, a gdy to mamy gotowe to nic tylko jechać i zdobywać świat!