“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”
Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...
Jest Pan redaktorem naczelnym popularnego dziennika i na Pana biurko trafiają dwie informacje. Pierwsza jest taka, że w mieście X wybudowano nowy basen dla dzieci. Z kolei druga mówi, że w mieście Y dziecko utopiło się w basenie. Która z tych wiadomości jest ciekawsza z punktu widzenia mediów?
Kawa nie wyklucza herbaty. Jak robi się dobrą gazetę, to trzeba wiedzieć, że musi ona mieć cały wachlarz emocji, wachlarz informacji. Z tego powodu trzeba w niej umieścić tak zwane informacje negatywne. Ale nie tylko. Trzeba również znaleźć obok nich miejsce dla tych pozytywnych. Nie można sprzedawać tylko jednych, albo tylko drugich.
Nie jest tak, że te informacje pozytywne muszą się znaleźć w gazecie tylko dla zachowania zdrowej równowagi? A tak naprawdę do sięgnięcia po gazetę czytelników przekonują przede wszystkim te negatywne wiadomości? Czy też ludzie chcą czytać i takie, i takie?
Ludzie kupując gazetę chcą i tego, i tego. Czytelnicy pisma chcą wiedzieć, że życie nie jest ani złe, ani dobre, że te rzeczy jakoś się równoważą.
Zostawmy wydarzenia bieżące i skupmy się na czymś innym. Mamy ciekawą, pozytywną inicjatywę, jakąś kampanię społeczną. Co zrobić żeby zainteresować nią media? Swego czasu w internecie można było przeczytać o młodych ludziach, którzy organizowali bieg charytatywny z dochodem przeznaczonym na pomoc dzieciom. Czy z taką inicjatywą można się było przebić do tradycyjnych mediów, żeby szerzej ją spopularyzować?
Zawsze mówię ludziom zwracającym się o pomoc, że jeżeli chcą kogoś w cokolwiek zaangażować, to muszą mówić do tej drugiej osoby językiem korzyści. Więc jeżeli ktoś ma jakąś inicjatywę, którą chce spopularyzować w mediach, to niech przede wszystkim spróbuje pomyśleć o tym, co z tego będą mieli moi czytelnicy. Dlaczego dla moich czytelników ważne jest to, żebym o tym napisał? Jaką korzyść osiągną moi czytelnicy? Niech ten ktoś, kto stoi za daną inicjatywą, zacznie myśleć właśnie w ten sposób.
I to pomoże przebić się do mediów?
Tak. Jeżeli pomyśli o tym właśnie od tej strony, jeśli znajdzie taki klucz, to wtedy sprzeda informację o swojej kampanii czy inicjatywie.
Dużo się mówi o tym, że media lubią szokować. Może to jest właśnie klucz, może warto znaleźć do pozytywnego pomysłu jakąś szokującą otoczkę? Na przykład przeczytałem dziś w internecie, że burmistrz jednego z francuskich miast umieścił przy drodze tabliczkę następującej treści: "Możesz przyspieszyć, zostało jeszcze trochę dzieci do rozjechania". To jest jakaś droga do przebicia się?
Szokowanie jest zawsze taką drogą, która przyciąga uwagę. Również wówczas, gdy dotyczy ono pozytywnych rzeczy. Tylko może być również ryzykowne. Dlatego bardzo ważne jest to, aby sprawdzić, czy w ten sposób nie niszczymy swojego przekazu. Dlatego też powodzenie tej taktyki zależy od tego, co chcemy osiągnąć. W tym konkretnym przypadku szokowanie nie jest złe, we wspomnianym francuskim miasteczku może ono przynieść dobry efekt. Może ktoś faktycznie zdejmie nogę z gazu. Natomiast w każdym przypadku trzeba dobierać odpowiednie środki do konkretnych działań. Pamiętajmy, że nie ma uniwersalnych rozwiązań.