Jak okiełznać nowe technologie w służbie mediów? Jak podążać za nowinkami i nie zostać tylko gadżeciarzem? Paweł Sito, dziennikarz, menadżer muzyczny, współzałożyciel m.in. Radiostacji i Fundacji Nowe Media mówi Mateuszowi Zardzewiałemu.
W czasach przedpotopowych, gdy nie było jeszcze Facebooka duży dystans dzielił nadawcę treści od jej odbiorców. Dziś możemy obserwować swoich ulubinych dziennikarzy w mediach społecznościowych, dyskutować z nimi za ich pomocą. Jak na pracę dziennikarza wpłynął szybki rozwój i wzrost znaczenia mediów społecznościowych?
Tak naprawdę teraz jest trudno rozróżnić dziennikarza od kogoś, kto dziennikarzem nie jest, np. od blogera czy osoby piszącej na Facebooku. Kiedyś tytuł dziennikarza to była jakaś nobilitacja, sama przynależność do jakiejś redakcji otwierała różne furtki. Jednak w którymś momencie to wszystko się zatarło. Na blogu czy swojej własnej stronie internetowej można więcej, ponieważ nad osobą tam publikującą nie wisi bat w postaci prawa prasowego. Nowe media zwiększyły również prędkość obiegu informacji – jeśli redakcje starego typu działają o zasadę sprawdzania informacji w kilku źródłach przed przekazaniem jej dalej, to osoba nie będąca dziennikarzem, która publikuje newsa bez zachowania tych zasad, np. na blogu czy Twitterze będzie oczywiście szybsza.
Czy jako dziennikarz korzysta pan z platform społecznościowych jako źródła wiedzy, potrzebnej do pracy zawodowej?
W poprzednim roku bardzo często użytkowałem Twittera. Jednak wycofałem się z tej formy aktywności, ponieważ nie odpowiadała mi atmosfera, która tam obowiązuje, atmosfera totalnego hejtu i zwyczajnego braku podstawowej kultury. Choć akurat ja nie jestem dziennikarzem newsowym, audycje, które ja przygotowuję powstają w znacznie spokojniejszym trybie. Natomiast pogoń za plotką oczywiście mnie nie interesuje. Natomiast jeśli ktoś jest tego ciekaw, to dobra siatka znajomych czy obserwowanych na Twitterze jest lepsza niż agencja informacyjna. Już niejedną osobę uśmiercił przedwcześnie Twitter – nawet mówi się, że jeśli w internecie znalazła się fałszywa plotka o czyjejś śmierci, to ta osoba będzie dłużej żyła. Tego typu zniekształconych, ale bardzo szybkich informacji na Twitterze było wiele.
Nowoczesne technologie to nie tylko nowe media, ale też np. aparat z dostępem do internetu, jakim de facto jest każdy smartfon. Czy takie gadżety są dla nas przydatne w codziennym życiu, czy tylko zajmują naszą uwagę sprawiając, że zajmujemy się rzeczami mało ważnymi?
Moim zdaniem smartfon jest cudowną rzeczą – to jednocześnie dyktafon, źródło informacji, kamera. Dla multimedialisty to wręcz całe biuro, cała redakcja, całe archiwum. I to wszystko w jednym urządzeniu! Trudno mi teraz sobie w ogóle przypomnieć czasy, kiedy np. pracowałem jako dziennikarz w Radiu Wolna Europa, gdy jeszcze nie było komórek albo były one w powijakach. I wtedy trzeba było jechać do redakcji chcąc np. zadzwonić. Natomiast oczywiście nowoczesne gadżety są tylko narzędziami i dużo zależy od tego, jak się ich używa. Jednak moim zdaniem o ile np. śledzenie Twittera jest bardzo dwuznaczne, to już rola narzędzia, jakim jest smartfon jest jednoznacznie pozytywna.
Jest pan radiowcem, czy gadżety elektroniczne mogą być zagrożeniem dla radia? Dziś za pomocą smartfona można w dowolnym miejscu słuchać dowolnej muzyki. Co jest przewagą radia, że nadal się ono broni?
Radio w takiej postaci, w jakiej znamy je od lat, czeka zmierzch. Dla mnie przykre i żenujące jest to, że serwisy internetowe z losowo dobieraną muzyką nazywane są radiami internetowymi. Dla mnie radio to jednak jest też prowadzący, rozmowy ze słuchaczami czy po prostu podanie godziny, wiadomości. Może jestem starej daty, ale tak właśnie rozumiem radio.
Mówi pan, że radio, jakie znamy czeka zmierzch. Jakie w takim razie powinno być radio przyszłości? Czy też czeka je zmierzch w sensie dosłownym?
Osobiście jestem zainteresowany tym, żeby radio było spersonalizowane, a jednocześnie z gadającymi prezenterami. I mam nadzieję, że w czymś takim będę uczestniczył, zresztą pracuję nad takim projektem.