poprzedni artykułnastępny artykuł

Moja cza-cza

Wioleta Fortuńska


Na studia szłam pełna wątpliwości. Bo czy świeżo upieczony abiturient wie czego oczekuje od życia? Osiemnastoletni człowiek z małego miasteczka liczy przede wszystkim na szansę, na coś nowego, ciekawego, na rozwiązanie. Czy to się udało? Do teraz nie wiem, czy robię to, co lubię.

 

Finanse i rachunkowość. Uniwersalny kierunek, pieniądz zawsze rządził i rządzić będzie. „Studiuję pieniądze”, mówiłam. I chociaż nie było to tak pociągające dla mnie jak historia sztuki czy turystyka, uznałam, że takie rozwiązanie będzie najlepsze. Dość nasłuchałam się już o bezrobotnych absolwentach – humanistach, którzy chcieli podczas studiów rozwijać swoje pasje. Uznałam, że nie mogę ryzykować, za dużo do stracenia. Wybrałam więc bezpieczne rozwiązanie. Z jakim efektem?

 

Niechęć, wyparcie, imprezy. To pierwsze, co pamiętam z początku moich studiów. Nie było mi łatwo odnaleźć się w obcym mieście, nie jestem entuzjastką poznawania nowych ludzi. Prymuska w liceum okazała się być łamagą na studiach – matma szła mi kiepsko, mikroekonomia mnie nie kręciła, a statystyka okazała się przeszkodą nie do pokonania. Ale… udawało się. Dwa kroki do przodu, jeden w tył. To się nazywa cza-cza.

 

Czy studia nauczyły mnie dorosłego życia? Tak. Musiałam radzić sobie bez rodziców, przyzwyczaić się do krokietów z Biedronki odgrzewanych w tosterze i do samodzielnego zarządzania budżetem. To jednak nic przy tym, czego nauczyłam się w organizacji studenckiej. Cały czas polecam to każdemu studentowi – idź, zrób coś, naucz się pracy w grupie. Żaden wykład, projekt na studiach, warsztat nie przyniesie takich korzyści jak organizacja studencka.

 

Studia skończyłam. W terminie. Sama się sobie dziwię i z niedowierzaniem patrzę na pamiątkowy biret wiszący na drzwiach. Czy osiągnęłam sukces? Patrząc z boku – ogromny. Zaraz po studiach dostałam pracę w jednej z firm wielkiej czwórki audytu. Dlaczego mi się udało? Bo byłam zdeterminowana. Miałam wsparcie bliskich. Mam szczęśliwe nazwisko. Na zajęciach bywałam bardzo rzadko, wolałam pracować. To mi się opłaciło i, po organizacji studenckiej, to druga rzecz, którą polecam – staże, praktyki, głęboka woda. Nie nauczysz się pływać leżąc na piasku.

 

Wychodząc z uczelni po obronie pracy magisterskiej usiadłam na schodach pośród siedzącego tam zawsze tłumu studentów. Ja już byłam po. Po studiach. Poczułam największą ulgę, jaką odczułam w swoim dotychczasowym życiu. Nie było to jednak do końca przyjemne uczucie, bo studia powinny być pasją, a nauka przyjemnością. Jeśli tak nie jest, w przyszłości nie odczujesz satysfakcji ze swojej pracy. Studia przygotowują do kariery o ile studiujemy z pasją. Niestety, młody człowiek nie może, ba!, nie powinien wymagać od siebie tej wiedzy. Studia przygotowują do podejmowania decyzji. Ważne, żeby po drodze, uczyć się też odwagi. I mieć odwagę, żeby podjąć drugie studia, tym razem właściwe.

Artykuły z tej samej kategorii

Pokolenie płatków śniegu na rynku pracy

Każde pokolenie ma własny czas i taki niewątpliwie nadchodzi dla generacji Z, czyli osób urodzonych pod koniec lat 90. poprzedniego wieku i po 2000...

Jak pandemia zmieniła rynek pracy?

Do wielu zmian i przewartościowań na rynku pracy przyczyniła się pandemia koronawirusa. Sporo branż przeszło znaczne transformacje, niektóre dostrzegły rozwój, a jeszcze inne...

Masz już parę lat, czujesz, w co się gra. Pokolenie Z na rynku pracy

Następnym pokoleniem młodych Polaków, który właśnie wchodzi na rynek pracy, to osoby urodzone między 1998 a 2010 rokiem. To pokolenie charakteryzuje się bardzo wysoką...