Jak nakarmić wilka i mieć owce w całości?
O dylemacie mieszkaniowym, spekulacji i jej wpływie społecznym. Temat nieruchomości pobudza zmysły opinii publicznej już kolejne miesiące, rodząc przy tym skrajne...
Karol Manys
Był początek września 2008 roku, gdy ówczesny premier Donald Tusk ku osłupieniu słuchaczy zapowiedział na Forum Ekonomicznym w Krynicy, że celem Polski jest wejście do strefy euro do 2011 roku. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, że dosłownie kilka dni później dojdzie do upadku Lehman Brothers, jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie, co stanie się początkiem gigantycznego kryzysu finansowego. W strefie euro kryzys ten trwa tak naprawdę do dziś. A zdaniem części ekonomistów, Polsce udało się przejść przez niego suchą nogą tylko dlatego, że obietnica Tuska z 2008 roku dotąd nie została spełniona.
Obecnie koszty (choćby rezygnacja z możliwości prowadzenia samodzielnej polityki monetarnej) przeważają nad korzyściami, takimi jak wygoda czy prostsze rozliczenia. Ale prawda jest taka, że wcześniej czy później Polska stanie przed koniecznością podjęcia decyzji o rezygnacji ze swego złotego i przyjęciu w zamian europejskiej waluty. Kiedy to nastąpi? Tego dzisiaj nie wie nikt. Jedno jest pewne – młodzi ludzie powinni się nastawić, że wcześniej czy później złotówki w ich portfelach zostaną zastąpione przez euro.
Ktoś zapyta – a czy strefa euro, zwłaszcza po kryzysie greckim, w ogóle przetrwa? – Przetrwa, bo chcą tego Niemcy, najpotężniejszy kraj w Unii Europejskiej – mówił w jednym z programów radiowych prof. Leokadia Oręziak, ekonomistka ze Szkoły Głównej Handlowej. Podobnego zdania jest też prof. Witold Orłowski, główny ekonomista firmy doradczej PwC. O tym, że istnienie strefo euro jako takiej (z Grecją lub bez niej) jest niezagrożone, jednoznacznie świadczą też wypowiedzi Jean-Claude’a Junckera, szefa Komisji Europejskiej. Mało tego, szef KE zapowiada nawet zacieśnienie współpracy wewnątrz strefy. To zaś oznacza, że w najbliższych latach wspólnota europejska zacznie się ogniskować właśnie wokół swojej waluty. Łącznie z tym, że wspólny europejski budżet będzie stopniowo zastępowany budżetem strefy euro. Co to oznacza dla Polski?
– Jeśli poważnie myślimy o europejskiej przyszłości naszego kraju, powinniśmy jak najszybciej zacząć rozmowę na temat przystąpienia do eurolandu, by pociąg nam nie odjechał. I moment na to jest naprawdę ostatni – podkreśla eurodeputowany Bogusław Liberadzki.
Do przyjęcia wspólnej waluty zobowiązuje nas traktat o wejściu Polski do UE (bez wskazywania konkretnej daty). Aby w ogóle móc rozmawiać o rezygnacji ze złotego i ewentualnym zastąpieniu go euro, najpierw należy jednak zmienić polską Konstytucję, która jednoznacznie stwierdza, że walutą, jaką posługujemy się w Polsce jest złoty. Do zmiany ustawy zasadniczej konieczna zaś jest polityczna zgoda 2/3 posłów. Obecnie to nierealne i wszystko wskazuje na to, że w kolejnej kadencji Sejmu też będzie mało prawdopodobne.
Tym bardziej, że również w polskim społeczeństwie przeważa sceptycyzm. O ile przed przystąpieniem Polski do UE ponad 60 proc. Polaków było za przyjęciem euro, obecnie proporcje się odwróciły. Od kilu lat przeciwników wspólnej waluty systematycznie zresztą przybywa. I dziś jest ich 60-70 proc. Ludzie obawiają się głównie wzrostu cen. Pozytywne skutki dostrzega tylko 30 proc. badanych. Największa z nich, to wygoda. – Na razie strefa euro jest dla nas mało atrakcyjna. Niech najpierw sami załatwią swoje problemy – podkreśla Marek Belka, prezes NBP. Ale nawet on przyznaje, że w perspektywie kilku lat będziemy musieli się nad tym zastanowić i o ile z ekonomicznego punktu widzenia w tej chwili nie widać korzyści z przystępowania, to politycznie jest to nieuniknione.
Trzeba jednak pamiętać, że nawet jeśli kraj spełnia wszystkie kryteria wymagane, by móc aspirować do tej grupy (dotyczą m.in. inflacji i deficytu) i podejmie decyzję, że chce do niej wstąpić, przejść jeszcze musi dwuletni okres, w którym kurs jego waluty wobec euro musi się mieścić w pewnych widełkach. W praktyce czas od podjęcia decyzji o wejściu do strefy do płacenia tą walutą w sklepie, to co najmniej 3 lata. Przy założeniu, że przyjęciem nowego członka zainteresowany jest sam euroland.