Kontusz i sukmana
Kwestia chłopów i ich miejsca w dziejach niedawno stała się popularnym tematem, zarówno na popularnonaukowych portalach, jak i pośród...
Grudzień jest dla wielu miesiącem wyjątkowym – oczekiwanie na narodziny Chrystusa, przygotowania do spotkania z bliskimi, organizowanie prezentów mających sprawić innym radość czy zaangażowanie w działalność charytatywną na rzecz osób ubogich i samotnych wypełniają dni wielu z nas. Pomimo nadchodzących mrozów jest to miesiącem ciepła i nadziei – był jednak w historii grudzień, który upływał pod znakiem niepewności, lęku i głodu. Grudzień 1981 roku.
Mówiąc o stanie wojennym często wymieniamy na jednym wdechu internowanych mężczyzn lub aktywnych działaczy antykomunistycznych. Poza nielicznymi, zapomina się jednak o tych, które z lękiem w sercu czekały w domach lub same zostały dotknięte represjami – matkach, żonach, działaczkach, siostrach i córkach. Chciałabym oddać tym tekstem cześć i szacunek tym właśnie kobietom, docenić ich zmagania w tamte mroczne dni.
Anna Walentynowicz
Myśląc o symbolu Solidarności trudno nie wyobrazić sobie Anny Walentynowicz. Robotnica, zaangażowana w działalność strajkową już od 1970. Aktywnie działała na rzecz Wolnych Związków Zawodowych. Przez swoją działalność została w 1980 zwolniona z pracy, a strajk zorganizowany pod wpływem tego wydarzenia dał początek NSZZ „Solidarność”.
W związku z jej działalnością, było jasne, że gdy zaczęto przeczuwać nadejście rozprawy władzy z obywatelami, Walentynowicz będzie jedną z pierwszych osób na które spadną represje.
Internowana została po tym, jak milicja rozbiła strajk w Stoczni Gdańskiej. Przetrzymywano ją w ośrodku w Fordonie a następnie w Gołdapi. Została w grudniu 1982 zwolniona z pracy w Stoczni przez… nieobecność w pracy będącą wynikiem aresztu. Podczas Stanu Wojennego internowano także jej syna, Janusza. Na swój proces czekała do 1983, gdzie sądzono ją za współorganizowanie wspomnianego wcześniej strajku w stoczni. Otrzymała rok i trzy miesiące pozbawienia wolności w zawiasach.
Joanna Wojciechowicz
Na kilka dni przed wprowadzeniem stanu wojennego powiadomiono ją, że ludziom partii wydano broń. Na dzień przed dowiedziała się od zaufanego kolegi, że w stronę stolicy Trójmiasta zmierzają czołgi. Gdy przekazała te wieści na zebraniu lokalnego oddziału „Solidarności” wyśmiano ją – na drugi dzień jednak nikomu już nie było do śmiechu.
Wpół do pierwszej w nocy w jej mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Mężczyźni, którzy weszli do jej mieszkania mieli nakaz prewencyjnego aresztowania Joanny, gdyż mogłaby „anarchizować społeczeństwo”. Ze sobą wzięła tylko czekoladę i papierosy.
Była pierwszą przywiezioną na komendę milicji kobietą. Po niej placówka zaczęła się wypełniać kolejnymi. Wraz z Aliną Pieńkowską wydrapała na ścianie aresztu napis, którego zdjęcie trafi później do Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku: „Kobiety, wywieźli nas do innego, aby zrobić dla was miejsce. Trzymajcie się!! Do tej pory w tym zakł. jest ok. 150 Solidarności cała krajowa komisja, KZ Gdańsk”
Po dwóch dniach przeniesiono ją do aresztu na ulicy Kurkowej w Gdańsku, a następnie do Fordonu w Bydgoszczy. Wspomina, że pobyt w Fordonie mijał jej na lęku o syna, który pracował w stoczni i brał udział w strajku. W więzieniu spotkała Annę Walentynowicz, która zapewniła ją, że jej dziecko jest bezpieczne, a kilka dni później zobaczyła się z nim na żywo. Została wywieziona do Gołdapi. Tam też jeden z funkcjonariuszy SB, Waldemar Misiewicz, przesłuchiwał ją próbując zmusić do współpracy groźbą uwięzienia syna w zakładzie karnym z najbrutalniejszymi kryminalistami. Jak później się okazało, Michał Wojciechowicz został aresztowany wraz ze swoimi kolegami. Pobyt w więzieniu z recydywą sprawił, że wielu z nich popełniło samobójstwo.
Joanna Gwiazda
Małżeństwo Joanny i Andrzeja Gwiazdów było niemalże najpopularniejszym związkiem dwojga działaczy „Solidarności”. 13 grudnia małżonków obudziła obecność intruzów w ich sypialni. SB i milicja wyłamała zamki w ich mieszkaniu. Oboje wyprowadzono z mieszkania i w osobnych autach wywieziono do ośrodków internowania. Joanna z aresztu na Kurkowej trafiła do bydgoskiego Fordonu. Tam też spędziła święta Bożego Narodzenia, starając się wraz z innymi więźniarkami zachować spokój ducha i uczcić tradycję. W Fordonie miała możliwość wyjścia na spacerniak wyłącznie do kotłowni – jej wyjścia na świeże powietrze przebiegały w towarzystwie ton węgla. Jak inne kobiety następnie trafiła do Gołdapu, a potem Darłówka, gdzie była jedną z wielu ofiar epidemii rzęsistka będącej wynikiem tragicznych warunków sanitarnych.
W lipcu 1982 wyszła na wolność, w odróżnieniu jednak od swojego męża na którego uwolnienie czekała jeszcze dwa lata. Pomimo trudów rozłąki kontynuowała swoją działalność antykomunistyczną i nadal podtrzymywała relację z mężem świętując wspólnie rocznice ślubu na widzeniach w więzieniu na Białołęce. Pewnego dnia jednak i tego odmówiono małżonkom – przez kilka miesięcy Joanna nie mogła przychodzić na widzenia, a gdy w końcu jej na to pozwolono odbywały się one w obecności strażnika przysłuchującego się ich rozmowie.
Barbara Sadowska
Podczas stanu wojennego o los swoich dzieci drżało wiele matek. Jedną z nich była Barbara Sadowska – poetka i aktywna działaczka. W trakcie stanu wojennego udzielała schronienia ukrywającym się działaczom Solidarności. Została zatrzymana za pod pretekstem podejrzenia o upowszechnianie ulotek o treści antypaństwowej. W późniejszym czasie zatrzymano ją także pod zarzutem posiadania bibuły. Wraz ze swoimi współpracownikami z Prymasowskiego Komitetu Pomocy została dotkliwie pobita na terenie klasztoru Franciszkanek i kościoła św. Marcina przez funkcjonariuszy ZOMO. Wówczas zagrożono jej, że jeśli nie przestanie udzielać się politycznie, jej syna może spotkać coś złego.
Kilkanaście dni później jej syn, Grzegorz Przemyk, został zatrzymany przez milicje na placu zamkowym, gdzie wraz z kolegami świętował zdaną maturę. Milicjanci dotkliwie go pobili, w wyniku czego po dwóch dniach Grzegorz zmarł w wyniku rozległych urazów jamy brzusznej. Sprawa jego śmierci i pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców ciągnęła się latami, będąc świadectwem tego, jak bezlitosny był aparat bezpieczeństwa PRL.
Niezwyciężone
Matki, żony, działaczki i córki. Stan wojenny i walka z komunistycznym reżimem była udziałem wielu dzielnych kobiet, których życia wroga władza naznaczyła upokorzeniem, tragediami i stratą bliskich. Ich wola walki, wiara w powodzenie podejmowanych działań i nadzieja na lepszą przyszłość pozostaje inspiracją dla współczesnych młodych Polek. Były osobami, które poświęciły swoje życia, aby przyszłe pokolenia mogły dorastać w państwie dbającym o swoich obywateli. Naszą powinnością jest aktywnie działać na rzecz urzeczywistnienia tego marzenia, bo choć od upadku komunizmu minęło wiele lat, nadal mamy wiele do zrobienia aby uczynić nasz kraj lepszym miejscem do życia i rozwoju.