W rytmie energicznej Samby – czyli kilka słów o brazylijskiej kulturze
Jak żyje się w Brazylii? 🇧🇷 Jakie tajemnice skrywa pełne kontrastów największe miasto Ameryki Łacińskiej São Paulo? Jak miłość...
O piekielnie gorącym latem i bardzo surowym zimą Kazachstanie głośno jest teraz ze względu na skrajne nastroje, nie temperatury. Protesty, które wybuchły w odpowiedzi na wysokie podwyżki cen paliw, szybko przybrały charakter polityczny – Kazachowie skazani są dziś na prorosyjską dyktaturę, ale doskonale wiedzą, jak żyje się za szerokimi stepami na zachód od Moskwy.
Znane dziś z nagłówków Ałmaty – największe miasto Kazachstanu – to okno na świat dla całego regionu, zamieszkiwane w ponad 60% przez rdzennych Kazachów.
Gdy podróżowałam po największym spośród stanów Azji Centralnej w 2018 roku, otaczająca mnie rzeczywistość wydawała się ciekawym skrzyżowaniem dwóch kultur, postradzieckiej i kazachskiej, z dość oryginalnym efektem. Ku mojemu zaskoczeniu – nie brakowało też elementów mocno zachodnich. Znane dziś z nagłówków Ałmaty – największe miasto Kazachstanu – to okno na świat dla całego regionu, zamieszkiwane w ponad 60% przez rdzennych Kazachów. Reszta mieszkańców ma pochodzenie głównie europejskie. Tu znajduje się, jedyna w tej części Azji, kawiarnia z mityczną syreną w logotypie, a najpopularniejsza amerykańska apka do zamawiania przewozów śmiga bez zarzutów. Młodzi ludzie na selfie z metra dodają filtry upiększające.
Latte i stories lubimy wszyscy, ale to jednak pozory stworzone w pozornie wolnym od 1991 roku Kazachstanie. Nursułtan Nazarbajew – w czasach ZSRR pierwszy sekretarz KC – dopiero po 28 latach przekazał swoją prezydenturę Kasymowi-Żomartowi Tokajewowi. Wcześniej urządził kraj według własnej fantazji. Zaczął od stolicy, przeniósł wszystko z przeludnionej Ałmaty na południu kraju do Astany, która jeszcze 20 lat temu była niewielkim miasteczkiem na północy, niedaleko granicy z Rosją. Potem na swoją cześć nazwał stolicę Nur-Sułtan. Są też „wyrazy wdzięczności narodu” – popiersia, ulice, a nawet góra Nazarbajewa, trzeci najwyższy szczyt Kazachstanu.
Gdzieś w tej iluzji i manii wielkości, będącej pokłosiem poprzedniego systemu, przez ostatnie 30 lat w bardzo szybkim tempie rozwijała się prawdziwie kazachska kultura. Aleja Przyjaźni (po kazachsku dostyk – przyjaźń), wcześniej znana jako aleja Lenina, to dziś moc knajpek serwujących baraninę, koninę, szaszłyki, kumys (napój ze sfermentowanego kobylego mleka) i szubat (napój ze sfermentowanego mleka wielbłądzicy) – najpopularniejsze lokalne przysmaki. Gdzieniegdzie widać panów w eleganckich krymkach – okrągłe, haftowane czapki noszone są w całej Azji Centralnej. Na języki wrócił też – coraz popularniejszy wśród młodzieży, pochodzący z rodziny języków tureckich – kazachski. Jak kultura to i religia. Choć większość kraju zdominowana jest przez kompletne, półpustynne pustkowia, to na modlitwę coraz śmielej zapraszają meczety, których minarety obserwujemy, podróżując po zachodniej części łańcucha wysokich gór Tien Szan. Na stepach i w górach mijamy też lokalesów przemierzających szerokości konno – te piękne i dostojne zwierzęta udomowiono właśnie tam.
Co przyniosą zamieszki? Czy dyktują je siły, które chcą jeszcze bardziej uzależnić od siebie wielki i pełny bogactw naturalnych kraj, by potem przekonywać masy, że ich interwencja była konieczna? Pewnie tak. Czy rozpoczęta już rewolucja może się powieść? Czy będzie jak u sąsiadów z Kirgizji, którzy na ulicach obalali nie jedną władzę? Sama chciałabym to wiedzieć.
Jedno wiem na pewno, Kazach dziś to mieszkaniec kraju, nieważne, czy jego przodkowie pochodzili ze stepów, czy zostali tam przesiedleni. W jego naturze – wynikającej z możliwości, jakie daje życie w symbiozie z koniem, a może z tułaczki dziadków – leży pragnienie wolności i dążenie w kierunku lepszego miejsca. Miejsce Kazachowie mają piękne, oby wreszcie mogli w nim swobodnie żyć.