Jak nakarmić wilka i mieć owce w całości?
O dylemacie mieszkaniowym, spekulacji i jej wpływie społecznym. Temat nieruchomości pobudza zmysły opinii publicznej już kolejne miesiące, rodząc przy tym skrajne...
Jak to jest, że w kraju tworzymy rozwiązania lepsze i tańsze od pomysłów z Doliny Krzemowej, a wolimy sprowadzać za grubą kasę te „Made in NoPoland”?
Obie firmy są z Górnego Śląska. Tak – to kopalnie. Ale nie te państwowe, z pokładami węgla, górnikami i zarządami zarabiającymi miliony, a nie widzącymi nadciągającej dekoniunktury w branży. To kopalnie innowacji.
Cudze chwalicie…
Encja, współpracująca z Uniwersytetem Ekonomicznym w Katowicach, opracowała autorskie e-narzędzia wsparcia sprzedaży dla biznesu. Noidss, również posiłkujący się wsparciem ze strony polskich naukowców, specjalizuje się w zintegrowanych systemach dla użyteczności społecznej. Co je łączy, oprócz Górnego Śląska i tego, że kiedyś zaczynały jako start-upy? To samo, co wielu im podobnych właścicieli polskich firm twórczych, a nie odtwórczych. Są to dwa doświadczenia: łatwiej wygrać przetarg albo prestiżową nagrodę zagranicą niż w Polsce oraz potencjalni krajowi klienci (zwłaszcza ci duzi) wolą przepłacić za międzynarodowe logo na produkcie niż zaufać polskiemu rozwiązaniu – tańszemu, a bardzo często o lata świetlne wyprzedzającemu zagraniczną konkurencję.
Dolina Krzemowa to mit
– Nigdy nie zapomnę, jak niedawno podczas międzynarodowej konferencji jeden z największych funduszy inwestycyjnych świata przedstawił swoje wyniki badań porównujące pracę programistów z Doliny Krzemowej z programistami naszej części Europy – mówi „Konceptowi” szef Encja.com, Michał Wojciechowski. – Czarno na białym pokazali, że programiści z Polski i Czech są 2-3 razy efektywniejsi i szybsi w dostarczeniu gotowego produktu lepszej jakości niż ich koledzy z Doliny Krzemowej. I to wszystko za nieporównywalnie mniejsze pieniądze. Dla mnie to żadna nowość, ale mity mają do siebie, że są długowieczne i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością – dodaje Wojciechowski.
Miesiąc temu „Riccardo App” – smartfonowa aplikacja pozwalająca dostarczać spersonalizowaną ofertę dla klientów sieci handlowych autorstwa Encja.com zwyciężyła w największym na świecie pokazie nowych technologii organizowanym w Las Vegas (International Consumer Electronics Show). Polacy zostawili w tyle blisko 400 konkurentów, w tym m.in. Microsoft, Procter&Gamble. – Informacje o tym ukazały się w czołowych mediach amerykańskich, w polskich była cisza, choć zastosowaliśmy takie same formy i zasady komunikacji. Dopiero po tym wyróżnieniu, dostrzegamy zainteresowanie ze strony polskich kontrahentów naszym produktem – podkreśla Michał Wojciechowski.
Per aspera ad astra!
– Od cierni do gwiazd, czyli per aspera ad astra! – uśmiecha się słysząc tę historię i mając w pamięci doświadczenia swojej firmy Bartłomiej Czernecki, dyrektor zarządzający w Noidss. On z kolei doskonale pamięta sytuację, kiedy to media w Polsce i Europie zalała fala informacji o rewolucyjnym dokonaniu Duńczyków. Chodziło o system ułatwiający życie osobom z dysfunkcją wzroku – przemieszczając się i korzystając ze smartfona, mogą one być prowadzone przez wskazaną przez siebie osobę, która siedząc przed komputerem „jest oczami” niepełnosprawnego. – Było nam trochę słodko-gorzko, bo Duńczycy zaproponowali gorszej jakości rozwiązanie znając nasz produkt. Kiedy świat zwariował na punkcie ich „wynalazku”, od dwóch lat w naszym firmowym portfolio znajdował się 4Navis, czyli nasz autorski pomysł na ułatwienie codziennego życia osobom z dysfunkcją wzroku – opowiada „Konceptowi”, Bartłomiej Czernecki. I przyznaje, że dopiero „news” o duńskim wynalazku, otworzył oczy polskim kontrahentom na 4Navis.
To będą narodowe czempiony
W Polsce mamy boom start-up’ów, czy szerzej – firm oferujących innowacyjne rozwiązania własnego pomysłu. Mamy utalentowanych informatyków i podmioty, które potrafią technologie przyszłości zaprzęgać do dzisiejszych potrzeb biznesu i oczekiwań klientów. Ale muszą „kopać się z koniem” zdecydowanie bardziej niż ich koledzy np. z Europy Zachodniej. – Gdyby nie nasza pasja, determinacja i odrobina szczęścia, świat by nigdy o nas nie usłyszał – przyznają nie tylko Wojciechowski i Czernecki, ale też wielu innych właścicieli polskich firm innowacyjnych. Wiecie, co jest jednym z zasadniczych powodów ich „drogi przez ciernie”? To, że tak naprawdę w globalnym świecie gospodarki nie istnieje coś takiego jak „Made in Poland”. W przeciwieństwie np. do Niemców, Szwajcarów, Francuzów, czy Duńczyków nie mamy własnych marek, które podbijałyby świat. A jeśli nawet pojawiają się dobre krajowe produkty bardziej skomplikowane niż jabłka, to siłą rozpędu ich potencjalni polscy nabywcy – dla świętego spokoju i w ramach leczenia kompleksów – wolą wyłożyć grubą kasę (czasami horrendalnie grubą) na produkt z wypasionym zagranicznym logotypem. Bo przecież nie ma takiej możliwości, by: produkt + Made in Ponad = sukces. To się jednak powoli, ale zmienia. I zobaczycie, że za 10 lat, to nie Lotosy, czy KGHMy, będą naszymi narodowymi czempionami. Będą nimi firmy nowych technologii. Te, które dziś pokonują swoją drogę „od cierni do gwiazd”.
Poznaj SeniorApp – aplikację z pomocą dla seniorów.
Wynalazki, które zmieniły świat? Poznaj TOP 5 Magazynu Koncept.