Sieć znajomych, znajomi w sieci
Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...
Żyjemy w czasach, w których jest coraz więcej zakazów. Wszystkie w trosce o nas. Mam jednak wrażenie, że zakazuje się nie tego, czego trzeba.
Oczywiście główna ofiara to papierosy, których nie można już palić w knajpach, a nieszczęśni palacze są wpychani do przezroczystych, ciasnych klatek, które pełnią rolę nowoczesnych pręgierzy. No dobra, sam nie palę, więc nie będę kruszył kopii o fajki. Ale skoro już bawimy się w takie zakazywanie, to mam postulat: wyp… ierniczmy z miejsc publicznych wszelkie telewizory i ekrany. Jeśli bierne palenie szkodzi płucom, to bierne oglądanie mózgowi i relacjom towarzyskim.
Ostatnio wpadliśmy z żoną na szybki obiadzik. Mieliśmy też pogadać o tym i owym, ale niestety nie dało się. Za moją żoną wisiał telewizor, dokładnie naprzeciwko moich oczu. A za mną, dokładnie naprzeciwko oczu mej ukochanej wisiał… Tak, zgadliście, telewizor. Byliśmy w pułapce.
Nie sposób było pogadać, chcąc nie chcąc nasze spojrzenia ześlizgiwały się ku grającym pudłom. I tak mieliśmy farta, bo w knajpie ustawiony był akurat jakiś kanał muzyczny, a nie TVN 24 – postrach wszystkich romantycznych kolacji. Ale to było jedynie szczęście w nieszczęściu. Tępo patrzyliśmy w ekrany ponad swoimi głowami. O rozmowie nie było mowy. W końcu zaczęliśmy się kłócić. Ja oskarżałem żonę, że woli telewizor ode mnie, ona mnie o to samo.
„W „suszarni”, która serwuje japońszczyznę w moim bloku TVN 24 leci na okrągło. W związku z tym mam prostą zasadę – nigdy tam nie jem. Wieszanie telewizora w knajpie jest szczytem obciachu i wsiurskości. Tłumaczy się w jednym tylko wypadku – gdy leci jakiś bardzo ważny mecz i ludzie chcą w knajpie kibicować”
W „suszarni”, która serwuje japońszczyznę w moim bloku TVN 24 leci na okrągło. W związku z tym mam prostą zasadę – nigdy tam nie jem. Wieszanie telewizora w knajpie jest szczytem obciachu i wsiurskości. Tłumaczy się w jednym tylko wypadku – gdy leci jakiś bardzo ważny mecz i ludzie chcą w knajpie kibicować. Ale puszczanie ludziom do sashimi Niesiołowskiego albo Palikota to zbrodnia. Równie dobrze można byłoby podawać w sosjerce środek na wymioty.
Ten telewizor a la sushi jest taki wielki, że widzę tytuły oraz paski we wszelkich kolorach nawet z zewnątrz. Ostatnio Monika Olejnik przesłuchiwała Grzegorza Schetynę, a wielki nagłówek głosił: „Jaka będzie przyszłość rządu Tuska?”. Trudno mi uwierzyć, że w ogóle kogoś to może interesować, ale zmuszanie do słuchania tych pierdół ludzi, którzy przyszli na kolację ze znajomymi, to już czysty sadyzm.
A jednak trend ma się dobrze. Nie zauważyłem, żeby ludzie protestowali przeciw telewizorom w restauracjach. Nie, raczej głupawo się im przypatrują i chłoną. Chłoną też w innych miejscach. Swoje telewizje mają duże sieci supermarketów. Ekraniki pojawiły się w środkach komunikacji miejskiej. Skądinąd oferta telewizji tramwajowej jest zabawna. Jedna z reklamówek od prawie trzech lat zachęca do organizowania w tramwajach eventów oraz wesel. Naprawdę, chciałbym poznać pannę młodą, która marzy o weselu w tramwaju. Musiałaby to być nietuzinkowa postać.
Staliśmy się zatem – nawet nie zdając sobie z tego sprawy – biernymi oglądaczami. Co do mnie, wolałem gości, którzy jarali fajki. Zwłaszcza w knajpie. Dlatego postuluję, żeby włączanie telewizora w restauracji groziło karą pozbawienia wolności do lat dwóch. Bo dla zdrowia to znacznie gorsze od nikotyny.
Igor Zalewski