Portret polskich kierowców
Jak wygląda portret polskich kierowców? 🚘 Czy potrafimy zachować wysoką kulturę jazdy na drodze? Czy pośpiech i chęć rozpędu...
Agnieszka Niewińska
Już z daleka widać wiszące na pięterku kolorowe parasole. Tak w swoje progi zaprasza warszawiaków klubokawiarnia Pożyteczna. Pokonując kilka schodków, zostawia się za sobą gwarny Nowy Świat. Wystarczy przekroczyć próg, by dostrzec, że to nie kawiarniana sieciówka jakich pełno na wielkomiejskich deptakach. Na ścianie wystawa zdjęć rodzeństw, w których jedna z osób jest niepełnosprawna, pełno kolorowych poduch, w rogu gablota z drobiazgami, które można kupić ‒ ręcznie robione bransoletki, korale, bibeloty. Specjalność zakładu? Niezwykła atmosfera. U nas można robić co się chce: wyciągnąć się na poduchach, popracować z komputerem, pooglądać teledyski ‒ mówi Blanka Popowska z klubokawiarni Pożyteczna. Jest też coś dla ciała. ‒ Same pychoty: lunche, śniadania, domowe ciasta, naleśniki. Zapraszamy na kawę, herbatę, ale i na piwo czy Prosecco ‒ wylicza Popowska. Kawiarnia jakich pełno na Nowym Świecie? Niezupełnie, bo tutaj dycha wydana na kawę i ciastko to inwestycja w miejsce pracy dla osób niepełnosprawnych. W Pożytecznej pracuje 10 osób z lekką i umiarkowaną niepełnosprawnością intelektualną.
Terminal, ekspres i zaplecze
Kiedy zaglądam do Pożytecznej, w kuchni trwają prace. Blanka Popowska, spiritus movens przedsięwzięcia, mama niepełnosprawnego Pawła, który pracuje w klubokawiarni przydziela zadania. ‒ Kiedy okazało się, że mój syn urodził się z niepełnosprawnością intelektualną mogłam być płaczliwą mamą mającą pretensje do świata albo mogłam się z tym oswoić. Kiedy syn kończył szkołę zawodową wiedziałam, że nie ma już dla niego propozycji, ani pod względem rozwoju zawodowego, ani intelektualnego. Szukałam innych rodziców, z którymi mogłabym coś zrobić. Znalazłam ich rok przed ukończeniem szkoły przez dzieci ‒ wspomina Blanka Popowska. Tak powstała Fundacja „Też Chcemy Być” oraz Akademia Umiejętności, gdzie niepełnosprawni mogą uczestniczyć m.in. w zajęciach z informatyki, umiejętności odbioru mediów, w zajęciach sportowych.
Kiedy okazało się, że mój syn urodził się z niepełnosprawnością intelektualną mogłam być płaczliwą mamą mającą pretensje do świata albo mogłam się z tym oswoić.
Rodzice na tym nie poprzestali, bo zależało im na stworzeniu miejsc pracy dla swoich dzieci. Wystartowali po środki z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, stworzyli biznesplan. Początkowo myśleli nad sklepem z prezentami. Stanęło na klubokawiarni, bo dawała większe szanse na to, że biznes się utrzyma. FISE przyznało 120 tys. zł, rodzice powołali spółdzielnię socjalną, której członkami są wszyscy pracujący w Pożytecznej niepełnosprawni i każdy z nich ma prawo głosu. ‒ Na początku nie było różowo. Lokalu szukaliśmy przez dwa lata. Wszyscy chwalili inicjatywę, życzyli nam powodzenia, ale lokalu nikt nie chciał nam wynająć ‒ wspomina Blanka Popowska. Była obawa, że jeśli nie uda się znaleźć miejsca na kawiarnię, dotacja przepadnie. Rękę do spółdzielni wyciągnęła Fundacja Centrum Prasowe. Oddała Pożytecznym lokal po dawnej szkole dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza. ‒ Działamy od roku, rozwijamy się, organizujemy potańcówki, imprezy z okazji 18 urodzin ‒ wylicza Popowska.
Na początku na etatach pracowała piątka niepełnosprawnych. Spółdzielnia zatrudnia też menadżera i księgową. Rodzice, którzy codziennie nadzorują prace w kawiarni są wolontariuszami. W marcu ekipa się powiększyła. Zatrudnienie znalazło kolejnych pięć niepełnosprawnych osób. Każdy wykonuje te zadania, z którymi sobie radzi. Jedni obsługują gości, innym lepiej idą działania na zapleczu. Niektórzy radzą sobie z kasą i terminalem płatniczym, inni z ekspresem do kawy.
Sklep charytatywny
Miejsc pracy podobnych do Pożytecznej przybywa. Na warszawskiej Ochocie coraz większą popularnością cieszy się klubokawiarnia Życie jest Fajne, która daje pracę 25 dorosłym z autyzmem. Można tu przyjść na kawę i wypiekane przez pracowników ciasta, zjeść obiad, zamówić catering na własną imprezę, a nawet wpaść na lekcję argentyńskiego tanga. W Poznaniu osoby niepełnosprawne obsługują gości Dobrej Kawiarni przy ulicy Nowowiejskiej. Z kolei w Białymstoku niepełnosprawni intelektualnie znaleźli zatrudnienie w sklepie charytatywnym Stowarzyszenia „My dla Innych” działającym od 2014 r. przy ulicy Artyleryjskiej. Można tam przynieść niepotrzebne nam już przedmioty, którymi zajmą się pracownicy. ‒ To mogą być zarówno ubrania jak i książki, płyty, różnego rodzaju bibeloty. Pracownicy przyglądają się temu, co do nich trafia. Odświeżają to, co do odświeżenia się nadaje, piorą i prasują ubrania nadające się do sprzedaży, a rzeczy których nie można sprzedać przerabiają na coś innego ‒ opowiada Rafał Średziński, prezes stowarzyszenia „My dla Innych”.
W samym sklepie zatrudnione są cztery osoby niepełnosprawne, ale w Stowarzyszeniu pracuje ich dużo więcej. ‒ Na zapleczu sklepu, które znajduje się w innej lokalizacji, razem z rehabilitantką dla naszych pracowników, pracuje 18 osób. Zajmują się nie tylko renowacją przedmiotów na potrzeby sklepu. Mamy pralnię, która wykonuje usługi dla instytucji zewnętrznych, a także sekcję recyklingową. W jej ramach nasi pracownicy robili na przykład torby z niepotrzebnych banerów reklamowych. W całym Stowarzyszeniu zatrudniamy 22 osoby niepełnosprawne, w tym księgowego z zespołem Aspergera ‒ mówi Średziński.
Blanka Popowska zwraca uwagę, że tworzy się tego typu miejsca pracy, bo rynek nie ma propozycji dla niepełnosprawnych intelektualnie i nie potrafi wykorzystać ich zaangażowania i potencjału. Jeśli już osobie niepełnosprawnej uda się znaleźć pracę, to bardzo często na krótko ‒ dwa, trzy miesiące, czasem na rok. Dla niepełnosprawnego, który już wdrożył się w swoje obowiązki i poczuł, że jest potrzebny, utrata zajęcia to to, czego obawia się najbardziej. ‒ Dlatego na nas spoczywa duża odpowiedzialność za tych, których zatrudniamy. Musimy utrzymać ich miejsca pracy ‒ mówi Popowska.
Prezes Stowarzyszenia „My dla Innych” dodaje jednak, że są też inne powody, dla których powstają takie miejsca. ‒ Mamy trenerów pracy, którzy przygotowują niepełnosprawnych do tego, by znaleźli pracę na rynku i to się części osób udaje. Jednak niektórzy, choćby osoby z zaburzeniami psychicznymi mogą odczuwać lęk, pracując w nieznanym otoczeniu, dlatego potrzebne są takie przyjazne im miejsca. U nas zaczynają pracować, ale za jakiś czas mogą być gotowi do tego żeby pójść dalej ‒ mówi Średziński.
Dla niepełnosprawnych praca to okazja do wyjścia z domu, sposób na usamodzielnienie się, poczucie się osobą dorosłą. ‒ Po skończeniu szkoły zawodowej prawie dwa lata nie wychodziłam z domu. Wiem, jak to boli ‒ mówi Paulina, która w Pożytecznej pracuje od marca. Praca daje też szansę na kontakt ze społeczeństwem i pozwala na przezwyciężanie własnych ograniczeń. ‒ Paweł zanim zaczął tu pracować nie robił sam zakupów, bo miał problemy z liczeniem, które dodatkowo nasilały się w sytuacji stresu, kiedy w kolejce za nim stały już inne osoby. W kawiarni pani menadżer wysłała go na zakupy. Nie miał wyjścia, przełamał się i teraz sam zrobi zakupy, a nawet weźmie na nie fakturę ‒ mówi Popowska.
Dla niepełnosprawnych praca to okazja do wyjścia z domu, sposób na usamodzielnienie się, poczucie się osobą dorosłą.
Każdy może pomóc
Wokół Pożytecznych nie brakuje życzliwych ludzi. Marketingiem szeptanym zajmuje się pani Ewa, kwiaciarka z ul. Ordynackiej, kiedy budżet się nie domyka kawiarnia może liczyć na wsparcie stałego klienta. ‒ Jest naszym świętym Mikołajem. Od kilku miesięcy czekamy na wypłatę dotacji z FISE. Mimo to dzięki pomocy pana Cezarego udaje nam się na czas wypłacać pensje i płacić ZUS. Od początku mieliśmy szczęście do ludzi. Na początku nawet nie myśleliśmy o serwowaniu piwa czy wina. Podpowiedziała nam to pani z sanepidu, która przyszła skontrolować lokal. Pomogła w wypełnieniu niezbędnych dokumentów ‒ wspomina Popowska.
Wesprzeć biznesy, które zatrudniają niepełnosprawnych, może każdy ‒ zaglądając do lokalu na śniadanie czy lunch albo kupując oryginalne rzeczy w charytatywnym sklepie. Ci, którzy obawiają się kontaktu z niepełnosprawnymi mają szansę się przełamać. ‒ Naszych pracowników trzeba traktować dokładnie tak samo jak pełnosprawnych, jeśli jest jakiś problem, należy go zgłosić. Do tej pory jednak nikt się na nas nie skarżył – zapewnia Blanka Popowska.
Zespół sawanta – czym jest? Czytaj w Magazynie Koncept.