“Byłem, można powiedzieć, takim omnibusem”
Legenda polskiej piłki nożnej - trener Jacek Gmoch opowiada o swojej historii. Co zakończyło jego karierę piłkarską? Jak stał...
Z Samerem Masrim, prezesem Fundacji Wolna Syria, rozmawia Agnieszka Niewińska
Słyszałam, że wpadł pan na pomysł, by Syryjczykom w oblężonych miastach pomoc humanitarną dostarczały drony.
To nie ja to zaproponowałem, a sami Syryjczycy, którzy nie mają dostępu do tak potrzebnej im pomocy. Apelowali, żeby w ten sposób dostarczać im leki czy wysokokaloryczną żywność. Koncepcja niesienia pomocy w tej formie pojawiła się, kiedy reżim Baszara Asada zaczął stosować tak zwane blokady głodowe i to na bardzo dużą skalę. Pewne miejscowości czy dzielnice są po prostu odcinane od świata przez siły rządowe. Żadne organizacje humanitarne nie były w stanie dotrzeć tam z jakąkolwiek pomocą, nie są tworzone korytarze humanitarne, a i mieszkańcy nie mieli żadnej możliwości, by stamtąd wyjechać. Przykładami takich działań są choćby dzielnica Jarmuk pod Damaszkiem, Zabadani, Madaja. Takie blokady stały się metodą walki w całej Syrii. Stosuje je także opozycja, tylko na mniejszą skalę. To ogromne cierpienie dla cywilów. A z głodu w oblężonych miejscowościach giną w pierwszej kolejności dzieci i osoby starsze.
Rozmawialiśmy z producentami dronów, bo przecież do tej pory sprawdzono ich militarne zastosowanie, a w pomocy humanitarnej nikt ich na dużą skalę jeszcze nie stosował.
A dron byłby w stanie dostarczyć im pomoc na większą skalę?
Rozmawialiśmy z producentami dronów, bo przecież do tej pory sprawdzono ich militarne zastosowanie, a w pomocy humanitarnej nikt ich na dużą skalę jeszcze nie stosował. Z zebranych przez nas informacji wynika, że dron średniej wielkości i o średnim zasięgu – a takimi dysponuje polska armia – może za jednym razem przetransportować do 50 kilogramów towarów. Zależy nam głównie na lekach, antybiotykach i żywności dla ludzi odciętych od świata. Jeśli jeden dron zrobi dziesięć takich kursów, dostarczy aż pół tony niezbędnych produktów.
To sprawy techniczne, a jak to wygląda od strony prawnej? Syria nie musi wyrazić zgody na takie działania organizacji humanitarnych?
Istnieją podstawy prawne takiej pomocy. Syria jest sygnatariuszem sześciu konwencji genewskich dotyczących międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych. ONZ poza tym zidentyfikowało konflikt w Syrii jako niemiędzynarodowy konflikt zbrojny, co oznacza, że powinno się stosować wprost zapisy prawa humanitarnego i nie są tu konieczne dodatkowe decyzje Rady Bezpieczeństwa ONZ. Według art. 3 IV Konwencji genewskiej dotyczącej ochrony cywili w czasie wojny władze syryjskie mają obowiązek umożliwić dostarczanie pomocy humanitarnej. Jeśli tego nie zrobią, państwa trzecie mogą dostarczać pomoc bez ich zgody. Można zatem działać. A dostarczanie pomocy dronamibyłoby radykalną zmianą. Trzeba przypomnieć, że organizacje humanitarne w konflikcie syryjskim mają bardzo utrudnione zadania. Ich pracownicy są bardzo często porywani, oskarżani o szpiegostwo, więzieni, skazywani na śmierć. Pomaganie zatem w takiej sytuacji może odbywać się tylko za pomocą dronów.
To co dalej? Kiedy drony zaczną pomagać Syryjczykom?
Nie jest to takie proste, bo organizacje humanitarne nie mogą przeprowadzić takiej akcji bez udziału rządów różnych państw. Ktoś musi te drony udostępnić, ktoś musi tymi dronami sterować, muszą one też wylecieć z terytoriów sąsiednich państw. Do tego potrzebne jest szersze porozumienie. Organizacje pomocowe takie jak nasza Fundacja Wolna Syria czy też Polska Akcja Humanitarna oraz Caritas mogą wskazać miejsca, gdzie ta pomoc jest niezbędna, mogą przygotować leki czy żywność dla ofiar konfliktu, żeby jednak wypuścić drony, potrzebujemy wsparcia rządów.
Złożyliście wniosek do polskiego MON-u?
Tak i niestety dostaliśmy odpowiedź odmowną. Wiem, że nasze pismo zostało potraktowane poważnie, bo doszło do konsultacji w tej sprawie między MON-em a MSZ-em. Odmowę uzasadniono tym, że takie działania byłyby niezgodne z prawem międzynarodowym, z czym nie możemy się zgodzić. MON twierdzi też, że nie ma technicznych możliwości do prowadzenia takich działań. My wiemy, że Bumar produkuje dla MON-u takie drony. Żałuję, że MON nie chce się zaangażować w tę pomoc. Gdyby się tego podjął, nie muszę chyba nawet mówić, jaki to byłby prestiż dla Polski. Jednak bez zgody strony polskiej nie możemy iść do strony jordańskiej, z którą chcieliśmy współpracować przy tym projekcie.
Może wynika to z tego, że ryzyko utraty dronów jest duże. To chyba nie problem zestrzelić taką maszynę?
Oczywiście zawsze można stracić dron, ale przecież nie narażamy życia ludzi. Warto wiedzieć, że system przeciwlotniczy Syrii nie strąca każdego obiektu latającego, bo reżim syryjski oszczędza swój potencjał militarny. Opozycja nie ma lotnictwa, więc Asad nie zestrzela każdego obiektu, bo wie, że to może być obiekt rosyjski albo amerykański. W większości wypadków takie drony nie są nawet wykrywane.
To co dalej będzie z pomysłem dostarczania pomocy dronami?
W tej chwili tematem zajmują się amerykańskie organizacje. Chcą namówić rząd USA do dostarczania pomocy tą drogą. Sprawa jest w toku. Na razie mają obiecane medialne wsparcie stacji CBS, kiedy już propozycja zaangażowania się dla amerykańskiej armii będzie gotowa.