poprzedni artykułnastępny artykuł

Dotknąć i zrozumieć świat

Tomasz Lachowski


Szkiełko, oko, kurz bibliotecznych półek. A może aparat fotograficzny, dyktafon i huk wojennej zawieruchy? Z jednej strony poważna analiza. Nudna? Z drugiej, emocje i nieraz szaleńcza odwaga. Zbyt powierzchowne? Niekoniecznie. Można, a nawet trzeba te perspektywy połączyć. Aby opowiadać o świecie ciekawie, ale i rozważnie.

 

Dzisiejszy skomplikowany układ globalny „sprzyja” badaczom procesów międzynarodowych, ale i powoduje swoiste odrodzenie profesji reportera. Dziennikarz relacjonujący wydarzenia niejednokrotnie z linii frontu to teraz na ogół „pasjonata” reporterki wojennej (miłośnik mocnych wrażeń), bądź też pracownik potężnych agencji lub potentatów telewizyjnych. W obu przypadkach ciężko o rzetelną informację – albo przez brak odpowiednich funduszy, albo konieczność realizacji doraźnych celów możnych mass-mediów.

Paradoksalnie, ale to właśnie „dzięki” polityce agresji Władimira Putina na Ukrainie, polityce szaleństwa dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego, czy “dzięki” potokowi imigrantów płynącemu z terenów Bliskiego Wschodu do Europy, zdecydowanie więcej osób zainteresowało się globalnymi procesami. Wszyscy odbiorcy potrzebują jednego – informacji i jej odpowiedniego zaklasyfikowania w szerszej perspektywie. Warto zatem połączyć wysiłki ekspertów z pracą dziennikarzy-reportażystów. Jak to zrobić? Jednym z ciekawych rozwiązań może być stworzenie agencji reportersko-eksperckiej. Nie warto jednak kopiować już istniejących agencji informacyjnych. Byłoby to zresztą po prostu kompletnie nieopłacalne, a konkurowanie z takimi podmiotami jak Bloomberg, Reuters, czy Interfaks mogłoby co najwyżej przyprawić obserwatorów o uśmiech politowania.

W moim przekonaniu efektywna agencja reportersko-ekspercka to taka, która korzystając z pracy własnych (zatrudnianych) dziennikarzy przebywających „na linii frontu” wespół z lokalnymi informatorami jest w stanie bez zbędnej zwłoki „przetworzyć” czystą informację na konkretną dawkę wiedzy dla czytelnika, widza i słuchacza. Informacja, że jesienią 2015 r. wojska Erdoğana zaatakowały – i to w sposób wybitnie barbarzyński – kurdyjskie pozycje w południowej Turcji jest niewątpliwie cenna. Powiększona jednak o „subtelny detal”, mówiący, że ten systematyczny atak na ludność cywilną może stanowić zbrodnię przeciwko ludzkości, co więcej, popełnioną przez członka NATO, pozwala na właściwe zaklasyfikowanie opisywanego wydarzenia. I to nie z perspektywy tworzonej narracji (czasem ostentacyjnie fałszywej), ale kategoryzacji faktu z punktu widzenia rozwiązań systemu prawa międzynarodowego (w opisywanym przypadku). Dziennikarz w ogniu walki nie ma obowiązku posiadać rzeczonej wiedzy – ekspert czekający na przekazywaną informację już tak. I tu właśnie pojawia się miejsce dla naukowców. Ci ostatni zresztą, posiadając „własne” fakty dostarczane w obrębie danej agencji, również mogą pokusić się o dużo trafniejsze osądy, czy wnioski, aniżeli polegając wyłącznie na informacji zamieszczanej w internecie – przypadkowo i chaotycznie.

Czy dziś możemy wskazać podobne, już funkcjonujące pomysły do powyżej przedstawionego? Niewątpliwie ciekawym posunięciem było niedawne powołanie portalu dziennikarsko-naukowego JusticeInfo.net, stworzonego przez badaczy Uniwersytetu w Oxfordzie oraz dziennikarzy zgrupowanych w Fundacji Hirondelle. Dotyka on problematyki społeczeństw (post-)konfliktowych – znajdziemy tam informacje i od umieszczonych w zapalnych punktach ziemi korespondentów (Burundi, Mali, Wybrzeże Kości Słoniowej), ale i jednocześnie poważne analizy przywoływanych faktów. Jak się wydaje, to interesujący, zarazem niezwykle skuteczny sposób łączenia najważniejszej potrzeby dzisiejszego świata – informacji – z wiedzą merytoryczną. Pozwala też na uniknięcie groźby jej kłamliwego wykorzystania – niejednokrotnie kompromitując przy tym pierwotnego emitenta informacji. A czemu to tak ważne? I dziennikarzom, i badaczom procesów polityczno- -społecznych powinno zależeć na tym samym – dotknięciu i zrozumieniu świata.

 

 

Artykuły z tej samej kategorii

Pokolenie płatków śniegu na rynku pracy

Każde pokolenie ma własny czas i taki niewątpliwie nadchodzi dla generacji Z, czyli osób urodzonych pod koniec lat 90. poprzedniego wieku i po 2000...

Jak pandemia zmieniła rynek pracy?

Do wielu zmian i przewartościowań na rynku pracy przyczyniła się pandemia koronawirusa. Sporo branż przeszło znaczne transformacje, niektóre dostrzegły rozwój, a jeszcze inne...

Masz już parę lat, czujesz, w co się gra. Pokolenie Z na rynku pracy

Następnym pokoleniem młodych Polaków, który właśnie wchodzi na rynek pracy, to osoby urodzone między 1998 a 2010 rokiem. To pokolenie charakteryzuje się bardzo wysoką...