poprzedni artykułnastępny artykuł

Dlaczego zapominamy naszych powstańców

Powstanie Styczniowe z 1863 roku i walka toczona z komunistami w latach 1944(45)-1955 miały wiele podobieństw. Ale los weteranów był zupełnie inny. Powstańcy styczniowi, którzy dożyli II RP byli wynoszeni na piedestały. Żołnierze Wyklęci, którzy dotrwali do końca komunizmu zostali zapomniani, a czasem ponownie opluci. „Pięćdziesiąt lat temu ojcowie nasi rozpoczęli walkę o niepodległość Ojczyzny. Szli nie w lśniących mundurach, lecz w łachmanach i boso, nie w przepychu techniki, lecz ze strzelbami myśliwskimi i kosami, na armaty i karabiny. Prowadzili wojnę rok cały, pozostając jako żołnierze niedoścignionym ideałem zapału, ofiarności i trwania w nierównej walce, w warunkach jak najcięższych. (…) Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 roku są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy” – to słowa okolicznościowego rozkazu, który 21 stycznia 1919 r. w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego wydał Wódz Naczelny Józef Piłsudski. Ten rozkaz łączył Powstanie z II Rzeczpospolitą, czynił je symbolicznym aktem założycielskim nowej, odrodzonej Polski, jej fundamentem. Dlatego weterani 1863 r. traktowani byli jak narodowi bohaterowie. Większość Polaków zdawała sobie bowiem sprawę, że ich państwo powstało z gruzów nie tylko w wyniku sprzyjających okoliczności, ale także – a może przede wszystkim – dzięki ich umiłowaniu wolności i kultowi romantycznej walki. Najważniejszym elementem tego kultu było właśnie Powstanie Styczniowe. I nikt – nawet niechętni idei zbrojnej walki endecy, nawet lewica – nie śmiał podważać jego sensu i założycielskiego mitu dla II RP. Przypomnijmy słowa Antoniego Słonimskiego, który stwierdził, że powstania „były może rzeczą beznadziejną, ale (…) dawały oddech. Gdyby nie było powstań, nie bardzo wierzę, że byłoby Dwudziestolecie. Bo bylibyśmy zgnojeni, bylibyśmy prowincją rosyjską” – mówił. Powstańców styczniowych otaczano wyjątkowym, powszechnym szacunkiem. Oficerowie, żołnierze i policjanci byli zobowiązani im salutować. Harcerze zdejmowali przed nimi czapki. „Ojczyzna i historia Was nie zapomni” Ale nie chodziło tylko o szacunek, ale o realną pomoc. Opieka nad weteranami leżała w gestii państwa. Już 2 sierpnia 1919 r. Sejm Ustawodawczy przyznał powstańcom i wdowom po nich prawo do pobierania emerytury, a także do noszenia munduru Wojska Polskiego (charakterystyczne, granatowe uniformy). II RP nadała także stopnie oficerskie wszystkim żyjącym weteranom z lat 1831, 1848 i 1863. Pamiętać należy, że żyli już wówczas przeważnie szeregowcy. Ale prócz tego wielkiego wyróżnienia, dostali też stałą, dożywotnią pensję: 125 zł miesięcznie. Nie były to może kokosy, ale państwo pomagało powstańcom również na inne sposoby, urządzając np. akcje charytatywne, obejmując ułatwieniami mieszkaniowymi. Mogli liczyć na opiekę w specjalnie powołanych placówkach. Wracając do symboliki. Imieniem powstańców 1863 r. i dowódców nazywano pułki wojskowe, szkoły, ulice. Na warszawskich Powązkach powstała specjalna kwatera powstańcza (około sto mogił), do której sprowadzono szczątki weteranów z różnych miejsc Polski. Kult bohaterów Powstania Styczniowego trwał niezmiennie przez całe międzywojnie. Nie było uroczystości państwowych, na które by ich nie zapraszano. Byli stałymi gośćmi szkół. Kulminacją owego kultu był 1933 r. – 70. rocznica wybuchu powstania. Liczbę żyjących wówczas powstańców szacuje się na ok. 250. Obchody, z udziałem władz, objęły cały kraj. W Warszawie weterani zostali przyjęci przez marszałka Piłsudskiego i prezydenta Mościckiego i podjęci obiadem w Belwederze. Pod kolumną Zygmunta przyjmowali defiladę – trwała 10 minut, aby 90-latków nie męczyć na mrozie. Wówczas ustanowiono również pamiątkowy Krzyż Powstania Styczniowego. Uroczyście obchodzono także 75. rocznicę w 1938 r., z udziałem marszałka Śmigłego- -Rydza i marszałkowej Piłsudskiej. „Kraj, który ma takich żołnierzy, musi być wolnym i potężnym. Towarzysze broni! Ojczyzna i historia Was nie zapomni” – te słowa Mariana Langiewicza, dyktatora i generała wojsk powstańczych, traktowano poważnie. Ale jest jeszcze jeden element kultu Powstania Styczniowego, bodaj najważniejszy. Szacunek dla bohaterów 1863 r. i ich walki o wolność był jednym z elementów wychowania patriotycznego i obywatelskiego młodzieży II RP. To procentowało później. We wrześniu 1939 r., podczas okupacji niemieckiej, a potem sowieckiej. Tyran Moskal, Tyran bolszewik A jak jest dziś? Z badania TNS OBOP wynika, że tylko… 19 proc. Polaków wie, że Powstanie Styczniowe wybuchło w 1863 r. Tylko 31 proc. kojarzy je z XIX wiekiem. Z pewnością takiej mizernej świadomości historycznej Polaków nie sprzyja fakt, że Sejm RP – głosami PO i Ruchu Palikota – odrzucił pomysł, aby bieżący rok był „Rokiem Powstania Styczniowego”. A np. Sejm litewski nie miał z tym problemów. Podobnych badań nikt nie robił, jeśli chodzi o Żołnierzy Wyklętych. A okazuje się, że walka 1863 r.i ta powojenna w latach 1944(45)-1955 ma szereg analogii. I nie chodzi tylko o oczywisty cel, jakim w obu przypadkach było odzyskanie przez Polskę niepodległości. Walka żołnierzy II konspiracji niepodległościowej też miała w przeważającej mierze charakter partyzancki, lokalny, bez centralnego dowodzenia, jednej decydującej bitwy. Oba powstania – styczniowe, antycarskie i powojenne, antykomunistyczne toczono na podobnym obszarze. Za każdym razem partyzanci liczyli na pomoc wolnego świata… Wśród Żołnierzy Wyklętych kult powstańców styczniowych był zresztą bardzo żywy. Ale trudno się dziwić, bo należeli właśnie do pokolenia II RP, walczyli wcześniej z Niemcami, w Armii Krajowej, czy Narodowych Siłach Zbrojnych. Swoją postawę definiowali jako kontynuację obrony Ojczyzny, podjętej w 1939 r., a później akcji „Burza”, i jej decydującego starcia, czyli Powstania Warszawskiego, które wymierzone były przecież także w Sowietów. Aby poczuć tę ciągłość idei między żołnierzami 1863 r. a Żołnierzami Wyklętymi przytoczę fragment „Pamiętnika” kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, ostatniego antykomunistycznego dowódcy na Lubelszczyźnie: „Któryś z pozostałych ni stąd, ni zowąd zanucił:

Z pól do pól Z jękiem kartaczy z świstem kul Rozkaz do boju wciąż nas gna Powstańców dola, ha, ha, ha (…)

Tak, słyszałem, że była to piosenka powstańców z 1864 r.! I my, w osiemdziesiąt lat później, całkiem podobnie śpiewamy. Oni mieli tyranów Moskali, a my mamy tyranów bolszewików. (…) Pamiętam z jaką czcią i zaciekawieniem patrzyłem na spotykanych przed wojną weteranów powstania styczniowego. Widok siwowłosych, przygarbionych wiekiem postaci w granatowych uniformach przemawiał do mnie silniej niż wykłady w szkole. Albo to opowiadanie z tamtych czasów, które słyszałem od swego ojca, ojciec słyszał to znów od swego ojca, a mego dziadka. W tych terenach też powstańcy walczyli. Ukrywali się po lasach, nocą przychodzili po żywność. Po walkach widywano rannych i spotykano świeże mogiły. (…) Życie poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności! Jeśli walczymy i ponosimy ofiary to dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie”. Polska się upomni? A jak III RP czci swoich bohaterów? Powstańców warszawskich, żołnierzy AK, wyklętych? Można śmiało powiedzieć, że w przeciwieństwie do II RP nie zdała egzaminu. Bojowników o wolność dzisiejsze państwo nie rozpieszcza, nie obejmuje szczególną opieką finansową, medyczną, ani specjalnie nie honoruje. Tymczasem ich oprawcy wciąż otrzymują dużo wyższe emerytury. Przy bierności urzędników i większości wpływowych mediów, AK-owców, a szczególnie wyklętych wciąż się obraża. Postkomuniści, a nawet lewicowe środowiska postsolidarnościowe otwarcie nazywają ich bandytami. Cały czas – tak jak w PRL-u – zamiast o powstaniu antykomunistycznym mówi się o wojnie domowej. Ale III RP nie czci bohaterów walki o niepodległość, bo tylko formalnie, na poziomie symboliki nawiązuje do II RP. W dużej mierze pozostaje kontynuacją PRL, która polską wolność rozjeżdżała czołgami. Jan Paweł II mówił o Powstaniu Styczniowym: „kosztowało wiele ofiar na polach bitew, jeszcze więcej ofiar w kaźniach Syberii – ale było potrzebne. (…) Wszyscy, którzy wówczas w 1863 roku zrywali się do walki z potworną przemocą, z nieporównaną przemocą, ci wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, co im grozi. I dlatego czyny ich mają wewnętrzną wielkość: są nacechowane najgłębszą szlachetnością, wskazują na jakąś moc ducha ludzkiego i równocześnie są zdolne tę moc w innych rodzić”. Te słowa możemy dziś odnieść również do Żołnierzy Wyklętych z nadzieją, że III RP jednak się o nich upomni.

Artykuły z tej samej kategorii

Sieć znajomych, znajomi w sieci

Media społecznościowe osiągnęły taką popularność, że powstał żart, że jeśli nie ma cię na Facebooku, Instagramie, Twitterze lub innym medium to tak, jakby nie było cię...

Nie musi być idealnie

Różne mogą być przyczyny problemów w sprawnym zarządzaniu swoimi zadaniami i skutecznym zapanowaniu nad swoim kalendarzem. U jednych może to być lenistwo, u innych pożeracze...

Kanapka z salami i serem szwajcarskim

Czyli jak zrobić coś wielkiego. Znasz to uczucie, kiedy planujesz zrealizować duże zadanie? Poświęcasz wiele chwil rozmyślaniu nad tym i uświadamiasz sobie,...