Pokolenie płatków śniegu na rynku pracy
Każde pokolenie ma własny czas i taki niewątpliwie nadchodzi dla generacji Z, czyli osób urodzonych pod koniec lat 90. poprzedniego wieku i po 2000...
Marcin Malec
Staż – pojęcie równie zawiłe jak fizyka kwantowa. Na pierwszy rzut oka, marzenie wielu studentów. Niestety, rzeczywistość, którą chcielibyśmy oglądać przez różowe okulary, często „obrzuca” owe okulary błotem, „poprawia” ulewnym deszczem i „kończy” porywistym wiatrem.
I tak oto, w rezultacie, na nosie zostają wybrudzone, połamane i powykrzywiane oprawki. Czy rzeczywiście staż jest szansą na walkę z bezrobociem? Walka ta bowiem momentami wydaje się pojedynkiem Don Kichota z wiatrakami.
Z czym to się je?
Odbycie stażu w największej i najbardziej prestiżowej korporacji urosło do rangi wyczynu na miarę zdobycia olimpijskiego złota. Nic więc dziwnego, że student, który otrzyma taką szansę od losu, chodzi z wypiętą piersią po uczelnianych korytarzach, a na czole nosi kartkę z napisem „złapałem Pana Boga za nogi.” Dawniej, czyli niespełna kilka lat temu, najważniejsza była solidna edukacja, a dzisiaj? Niektórzy już w wieku 17 lat rozpoczynają swoją przygodę ze stażem i wszystko wskazuje na to, że im dalej w las, tym większa będzie presja na rozwój, karierę i zarabianie „obrzydliwie” wielkiej kasy.
Podobno marzenia są po to, aby je realizować. Student, który codziennie rano w drodze na uczelnię przejeżdża obok gigantycznych, przeszklonych biurowców gdzie na parkingu stoją samochody z plakatów rozwieszonych w jego pokoju, a garnitury menedżerów lśnią niczym 24-karatowe złoto, może w pewnym momencie pomyśleć, że on też tak chce. Chce mieć pieniędzy jak lodu, chce mieć władzę, szanowane stanowisko i tak można by wymieniać w nieskończoność. Jedyną przeszkodą jest brak doświadczenia i właśnie w tym momencie do „akcji wkracza” staż.
Grosz do grosza, a będzie kokosza
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, zapewne chodzi o pieniądze. To one wydają się być punktem zapalnym całej idei i zasadności odbywania stażu. W odwiecznej dyskusji mamy dwa bardzo wyraźne fronty: perspektywę firmy i perspektywę stażysty. W praktyce cele tych dwóch grup różnią się od siebie bardziej niż Ferrari od Poloneza. Firma chce jak najwięcej wycisnąć z pracownika, płacąc mu grosze, a często, nic. Natomiast stażystów możemy podzielić z kolei na dwie grupy. Tych, którzy nie chcą się napracować, ale chcą wpisać sobie w CV odbyty staż i przy okazji zarobić trochę grosza oraz na tych, którzy rzeczywiście idą po to, aby się czegoś nauczyć i móc tę wiedzę wykorzystać w przyszłości.
Firmy bardzo dobrze argumentują fakt niepłacenia za staże: przecież oferują możliwość rozwoju w międzynarodowym środowisku, dostęp do wiedzy ekspertów, udział w szkoleniach. To wszystko jest bardzo ważne i potrzebne w rozwoju, ale studenci również muszą za coś się utrzymać. Mają swoje potrzeby, swoje marzenia i swoje pasje. Jak wszyscy wiemy, nikt niczego nie rozdaje za darmo na ulicy. Najbardziej niezrozumiała jest sytuacja, w której stażysta znacząco przyczynia się do wzrostu efektywności firmy, a co za tym idzie do wzrostu przychodów, nie dostając za swoją ciężką pracę ani grosza.
Klucz do sukcesu
Skuteczna walka z bezrobociem będzie możliwa jedynie wówczas, gdy sektor prywatny i państwowy będą działały w porozumieniu. Co to oznacza? Biznes nie troszczy się zbytnio o to czy wskaźnik bezrobocia będzie o 0,2% wyższy, czy niższy. Owszem, efektem zatrudniania kolejnych stażystów będzie zmniejszenie bezrobocia, jednak dla przedsiębiorców najważniejszy jest zysk, a pracownicy są, mówiąc brutalnie, tylko środkiem prowadzącym do realizacji tego celu. Bez odpowiedniej komunikacji pomiędzy instytucjami publicznymi a sektorem prywatnym może dojść do sytuacji, w której państwo będzie dotowało staże w sektorach, w których realnie nie ma i tak szansy na zatrudnienie. W krótkim okresie taka strategia wpłynie na zmniejszenie bezrobocia, jednak w długim okresie nie przyniesie oczekiwanych efektów. Dlatego kluczowe jest, aby państwo współpracowało z biznesem, stymulując zatrudnienie w gałęziach gospodarki dających stażystom realną szansę stania się w przyszłości pełnowartościowymi pracownikami.
Jeszcze wiele wody musi upłynąć, zanim z czystym sumieniem będzie można przyznać, że staże w stu procentach walczą z bezrobociem. Nadal przecież słyszymy o firmach, które co pół roku zwalniają stażystę i szukają kolejnego, bo wygodniej, taniej i mniej problemów. Niemniej jednak, jak najbardziej warto szukać możliwości rozwoju i odbywać staże, aby nie tylko poznać samego siebie, ale również zobaczyć, co cię najbardziej interesuje. Przecież kolejne 40 lat przyjdzie Ci spędzić nie gdzie indziej, ale właśnie w pracy.